Rozdział 17

669 37 11
                                    


Pov Eleven

Od paru godzin, nieustannie robiliśmy to samo. Szukaliśmy.
Pomimo iż byliśmy strasznie zmęczeni, nie przestawaliśmy.
Ale jednak, ludzka natura przezwyciężyła nas samych.

-Mike, możemy zrobić sobie przerwę?
Zapytałam tak, aby dać mu do zrozumienia, że w tym pytaniu pokładam wielką nadzieję.
-Oboje wiemy że to nieodpowiedni czas na przerwę, ale tylko ja wiem, że czekałem na to pytanie od minimum dwóch godzin.
Zacisnął swoją dłoń na mojej, i poprowadził na bok.

Z trudem, ale jednak doszłam do ściany, po której następnie osunęłam się na ziemię. Obok mnie usiadł Mike.

-Jak kolano?
Zapytał w między czasie przyglądając się mojej nodze.

-Już lepiej, dziękuję
Oparłam głowę o ramię chłopaka.

-Nie ma za co, czuję się zobowiązany troszczyć się o Ciebie.
Zaczął zabawę pasemkiem moich włosów.

-Wiesz, miłość to bardzo dziwne uczucie.
Odwróciłam się do niego przodem.

-Bardzo bliskie nienawiści, kochamy mocno, nie nawidzimy równie silnie.
Spojrzał mi głęboko w oczy.

-Nasza relacja jest wyjątkowa.
Powoli zabliżyłam swoją twarz do jego.

-I to jak.
Złączył nasze usta w pocałunku.

-Musimy jakoś nadrobić zaległości w naszym związku.
Sugestywnie poruszył brwiami, po czym lekko się zaśmiał.

-Napewno nie tutaj kochanie.
Również się zaśmiałam.

Czas mijał, a my nadal nic nie znaleźliśmy.
Moja nadzieja pakowała walizki, podczas kiedy chęć, już dawno wyjechała na wakacje.
Szłam z Mike'm za rękę nie spodziewając się żadnych pozytywnych wieści, kiedy Mike nagle stanął.
Spojrzałam w miejsce w które chłopak się wpatrywał i szybko zorientowałam się o co chodzi.

-El, czy to jest..
Nie dałam chłopakowi dokończyć zdania.

-Tak! Mike, znalazłeś przejście!
Mocno wtuliłam się w chłopaka.

-Co teraz?
Zauważyłam że nie za bardzo wiedział co robić.

-Trzeba przez to przejść, i jeśli dobrze pójdzie zaraz będziemy spowrotem w naszym starcourt.
Pociągnęłam chłopaka w stronę dziury.

Naszczęście otwór był dosyć duży, i znajdował się blisko podłogi, więc łatwiej było nam się przedostać.
Mike stwierdził, że pójdę pierwsza, nie protestowałam gdyż chciałam dla niego jak najlepiej, a wiedziałam, że on pragnie tego samego dla mnie.
Złożyłam na ustach Mike'a szybki pocałunek, po czym z lekkim trudem, rozchylając całą "śluzo ścianę" przedostałam się na drugą stronę.
Chwilę później obok mnie stał Mike.

-Udało się.
Mike uśmiechął się i złapał mnie za rękę.

-Teraz tylko musimy znaleźć resztę.

Nie zajęło nam to zbyt dużo czasu, gdyż po chwili usłyszeliśmy dosyć głośne rozmowy.

-Jane! Mike!
Rudowłosa mocno mnie uścisnęła.

-Jak dobrze że jesteście.
Po chwili doszli do nas Hopper, Joyce i Will.

Całe szczęście nie potrwało dość długo.
Parę sekund później dostrzegłam zarys doskonale znanej nam wszytkim postaci.

Bez większego zastanownienia wypełniona zebranym w sobie gniewem skierowałam się wprost na demogorgona.
Naprawdę, ile można męczyć moich przyjaciół, przecierpieli już wystarczająco dużo, więc teraz pora aby winny pocierpiał.
Tym razem to skończę.
Wszytko szło dobrze do momentu w którym usłyszałam głos Mike'a.

-El!
Słychać było, że zaraz się rozpłacze.

Szybko odwróciłam się do niego, uśmiechnęłam i wypowiedziałam parę ważnych słów.

-Wszytko będzie dobrze.
Kocham Cię Mike, nigdy o tym nie zapomnij.

Wypowiadając ostatnie słowa w moich oczach również zebrały się łzy.
Możliwe było, że już nigdy nie wymienię z nim żadnego słowa, nie dotknę jego skóry, nie poczuję jego warg na moich.
Myśl o stracie ukochanej osoby jest gorsza niż śmierć.
Zdecydowanie gorsza.

Ale wiedziałam, że tylko w taki sposób mogę go ochronić.

Całą swoją moc skupiłam na jedym obiekcie.
Po chwili czułam jedynie że zalewam się krwią, i tracę przytomność.

To był koniec.

Koniec udręki, wiecznego strachu i obaw o życie.
Ale także mój koniec.

Miłość Nie Znika Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz