MIA:
- Dziękuję - powiedział i podał mi bukiet kwiatów.
- Dziękuję, ale nie trzeba było. Ja to zrobiłam by uratować księcia od największego błędu w życiu - uśmiechnęłam się. - Proszę, niech książę wejdzie - gestem ręki pokazałam, żebym wszedł do jej domu.
- Wiem, że to nie są jakieś luksusy, ale ważne, że mam dach nad głową - powiedziałam, wkładając kwiaty do czarnego wazonu z namalowanymi różami.
- Dla mnie to tu całkiem jest przytulnie i ciepło - powiedział, siadając na drewniane krzesło.
- Może coś książę sobie życzy? - zapytałam.
- Dziękuję, ja tylko tak na chwilę. Usiądź proszę - gestem ręki pokazał mi, żebym usiadła obok niego.
- Dobrze - spoczęłam na krześle.
- Dziękuję Ci, że pokazałaś mi, że ta cała Olivia to jedna, wielka kłamczucha - złapał mnie za moją drobną i zimną rękę. Najwyraźniej mu to nie przeszkadzało.
- Chciałam po prostu uratować reputację księcia - moje ręce zaczęły się trząść.
- Spokojnie, nie musisz się przy mnie denerwować, oboje jesteśmy tylko ludźmi - uspokajał mnie.
Wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Zaczęłam dumać. Chciałabym, żeby prostu przytulił mnie mocno i nie pozwolił odejść. Iść z nim na spacer, w ciszy, bez nikogo, tylko on i ja. Chciałabym, żeby był mój, ale tak się nigdy nie stanie.
Po pół godziny książę Shawn wrócił do pałacu, a ja próbowałam zasnąć, chociaż nie przedstawiałam o nim myśleć, miałam motyle w brzuchu. Długo nad tym rozmyślałam i sądzę, że powinnam sobie dać spokój.
Ale jeśli się kogoś kocha, to chyba nie powinno się odpuszczać, co nie?
CZYTASZ
your majesty | s.m.
FanfictionRok 2100 Shawn jest księciem w pałacu Balerno w miasteczku New Cresthill. Dokładnie kilometr od tego miasteczka znajduje się mała wieś dla poddanych zwana Landow. Mieszka tam 19-letnia Mia, której mama pracuje w pałacu jako kucharka. Różne okolicz...