Siedziałam na łóżku, nie mając odwagi ani ochoty, by spojrzeć na mojego mate. Wbiłam wzrok w białą ścianę znajdującą się naprzeciw mnie. Byłam wściekła na siebie i na rodziców. Zresztą na wszystkich byłam wściekła. W tej chwili umiałam znaleźć powód, by nienawidzić każdego, kogo tylko znałam. Z sobą samą włącznie.
- Mała. - głos Mataja doszedł do moich uszu, co tylko dodatkowo mnie zdenerwowało.
- Nie mała to po pierwsze, po drugie nie zamierzam z tobą rozmawiać. - rzuciłam wkurzona, nie odrywając wzroku od ściany.
- Przecież przeprosiłem. - rzucił z wyrzutem.
- Nie chodzi o to, że powiedziałeś mi prawdę... Za to jestem wdzięczna. - wyjaśniłam, w dalszym ciągu siedząc do niego plecami. - Chodzi o to, że mnie tu trzymasz. Do cholery, czy to nie jest oczywiste? - spytałam wkurzona, w końcu się do niego odwracając.
W momencie poczułam jak złość częściowe ze mnie schodzi. Patrzył na mnie, a w jego oczach malował się spokój. Wkurzało mnie, że tak na mnie działał. Nie lubiłam, kiedy ktoś miał nade mną kontrolę. A on ją miał. Nie musiał się nawet starać. Iście denerwujące.
- Zrozum, że mi zależy, ale taka wola mojego brata. Mojej Alfy. A wiedz, że kocham swojego jedynego brata i nie zamierzam mu się sprzeciwiać. - wyjaśnił, spokojnie podchodząc bliżej.
- Gdybyś mnie kochał, pozwoliłbyś mi odejść. - rzuciłam, powstrzymując łzy.
Czułam silną desperację. Chciałam po prostu wrócić do domu. Chciałam, aby tata wytłumaczył mi, o co z tym wszystkim chodzi. Chciałabym, by umiał to zrobić. Zrozumiałam, że jestem słaba. Nie umiałam poradzić sobie z prawdą. Okazała się dla mnie zbyt okrutna. Może przez to tata mnie okłamał? Może wiedział, że jestem za słaba na prawdę? W końcu czego ja się spodziewałam. To wojna a wojna zawsze niesie za sobą śmierć i zniszczenie.
Łzy ponownie popłynęły po mych policzkach. Byłam na siebie zła. Byłam zła na to, jak słaba jestem. No i na to, że Matai widział moją słabość. Sama nie wiem, czy dlatego, że był moim mate czy dlatego, że jest kotołakiem. Chociaż czy to miało jakiś znaczenie? Nie lubiłam pokazywać innym swojej słabości i tyle.
- Mała nie płacz. Kiedyś wrócisz do domu. Obiecuję ci to. - kotołak zajął miejsce obok mnie.
- Nie obiecuj mi tego. Nie wiesz, czy tak będzie. - odsunęłam się od niego i odwróciłam wzrok.
- Wiem, że tak będzie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. - powiedział spokojnie, przysuwając się do mnie.
- Nie gadaj głupot. Jesteś tylko omegą. Słabą tak naprawdę nic nieznaczącą omegą. - spojrzałam na niego wściekle.
- Może u wilkołaków. My kotołak traktujemy się sprawiedliwie. Każdy jest ważny i każdy ma głos. - objaśnił, cały czas był nieludzko spokojny.
- Widać, że od niedawna tworzycie watahy. Taki system się nie sprawdza. - wbijałam w niego wściekłe spojrzenie.
- A wiesz, że pomysł z watahami wzięliśmy od was. - uśmiechnął się do mnie. - Wcześniej byliśmy samotnikami, ale potem zorientowaliśmy się, że Wilkołaki dzięki stadom są silne. Działamy trochę inaczej, ale w gruncie rzeczy jesteśmy podobni.
- I po co ty mi to wszystko mówisz? - spytałam już nieco spokojniejsza.
- Bo chce, żebyś dała nam szansę... Przestań się opierać to i tak nic nie da. Przecież wiesz jak kończą się, wszystkie historie o mate. Nie ważne jak długo jeden czy drugi się opiera. W końcu i tak żyją razem długi i szczęśliwie. Więc przestań strzelać fochy i daj mi się poznać.
Z bólem, ale musiałam przyznać mu rację. Więź mate jest na tyle silna, że mało kto umie się jej oprzeć. No i rzeczywiście byliśmy nieco podobni.
Obróciłam się do niego przodem. Muszę przyznać, że zaimponował mi swoją dojrzałością. W trakcie, kiedy ja dąsałam się jak szczenię on był całkiem spokojny i opanowany.
- Kolor oczu stanowi o naszej randze. - rzuciłam już całkiem spokojnie.
Byłam gotowa porozmawiać. Jednak nie na tyle, by mówić mu o sobie bardzo personalne rzeczy. Zdecydowałam się więc zdradzić mu trochę o mojej rasie. To mógł być dobry początek. Chociaż w dalszym ciągu nie byłam przekonana do naszej relacji.
- To, to nie jest przypadkowe? - spytał zdziwiony. Chciał położyć dłoń na moim udzie, jednak ja się odsunęłam.
- Nie. - moje oczy stały się czerwone. - Czerwone oczy mają Alfy. Bety są żółto-okie. Potem delty mają fioletowe oczy a omegi jaskrawo niebieskie.
- To u nas kolor się nie zmienia. Jedynie źrenice się zwężają, przez co są bardziej kocie. - wyjaśnił a jego oczy, stały się kocie. - A co z tymi cechami rangi oprócz koloru oczu?
- Alfy to silni przywódcy i doskonali stratedzy. Bety są niesamowicie inteligentne. Delty lubią trzymać się z boku i są dobrymi doradcami. A omegi są lekkoduchami, którzy podtrzymują dobrą atmosferę w stadzie.
- Jesteście mocno zaszufladkowani. - zauważył zdziwiony. Chyba nie przypuszczał, że jesteśmy tak mocno określeni.
- Taka już nasza natura. - spojrzałam na jego ramiona. Miał na nich ciemne pręgi niczym te na futrze tygrysa. - A te pręgi to skąd? - spytałam, wskazując na jego ramiona.
- Urodziłem się z nimi. Niektóre kotołak przejawiają cechy kotów również w ludzkiej postaci. No, ale nie wszystkie. Ja mam pręgi na ciele tak jak tygrysy. Bo nie wiem, czy wiesz, ale tygrysy mają pasy też na skórze. A nie tylko na futrze. - wytłumaczył wyciągając ręce w moją stronę bym mogła lepiej mu się przyjrzeć. - Mam je też na plecach i torsie i na udach.
- A nie wiem, czy ty wiesz, w naturze na watahę wilków składa się para alfa oraz jej zeszło i tegoroczne młode. A nie tak jak się kiedyś ludziom zdawało przypadkowe osobniki, które na siebie wpadły. - oświadczyłam, a kącik moich ust powędrował ku górze.
- No tego to nie wiedziałem. Nie przemieniasz się jeszcze prawda?
- Nie. Jeszcze nie, ale patrząc na mój wiek niedługo zacznę. - wyjaśniłam, nieco się do niego przysuwając.
- Chce być przy twojej pierwszej przemianie.
- Jeśli jeszcze tutaj wtedy będę... Mam pytanie? - do głowy przyszło mi jedno z pytań, które wcześniej mnie nurtowało.
- Więc pytaj śmiało. - rzucił wyraźnie zadowolony kotołak.
- Nie baliście się, że wam ucieknie, kiedy wynieśliście mnie poza dom watahy?
- Nie. Po pierwsze jesteśmy w ścisłym centrum i wokół roi się od kotołaków. No i po drugie mój brat twierdzi, że nawet jak odejdziesz, to wrócisz z uwagi na mnie. - wytłumaczył, patrząc mi prosto w oczy.
- Śmieszne. Nigdy bym tu nie wróciła dla ciebie. Nawet jeśli jesteś moim mate. - rzuciłam oburzona.
- Jak uważasz. - podniósł się z łóżka. - Pora na obiad. Idziesz ze mną?
- A kotołaką nie będzie przeszkadzała moja obecność? - spytałam zdziwiona jego propozycją.
- No co ty. Jesteśmy obecnie ich ulubionym tematem. - przerwał i zaśmiał się krótko. - No wiesz syn pary alfa, omega i do tego z mate wilkołaczycą alfa. Reszta chętnie cię pozna.
- W sumie to faktycznie śmieszne. - zaśmiałam się lekko.
Matai wyciągnął rękę w moją stronę. Kiedy ją złapałam, pomógł mi wstać. Ruszyliśmy razem do kuchni. Czas się przekonać jak zareaguje na mnie reszta.
CZYTASZ
Wreszcie Go Odnalazłam
WerewolfKażdy wilkołak prędzej czy później znajduje swojego mate. W moim przypadku nie mogło być inaczej. Jednak los postanowił ze mnie zadrwić. I kiedy wreszcie go odnalazłam okazało się, że kompletnie nie jest tak jak powinno. A tak poza tym, kim jestem...