ⓍⓍⒾ

9.4K 437 42
                                    

Nagle z łóżka zerwały mnie mdłości. Szybko podniosłam się i pobiegłam do łazienki. Gdzie zwymiotowałam. Znowu było mi niedobrze. Cholera a wczoraj czułam się jeszcze dobrze. Usiadłam na zimnej podłodze i oparłam się o ścianę. Nie było jeszcze najgorzej, ale dobrze też nie było. Po chwili usłyszałam zbliżające się kroki. Nie miałam jednak siły się podnosić czy też udawać. Drzwi w końcu się otworzyły, a ja zobaczyłam Sue. Patrzyła na mnie tym karcącym spojrzeniem. Już wiem, że mam przekichane.

- Przestaniesz mnie ćmić? - podeszła do mnie i przeczesała moje włosy palcami upinając je w kucyk.

- Niby, kiedy cię okłamałam? Czuję się gorzej po przemianie i tyle. - stwierdziłam, że to brzmi najbardziej wiarygodnie. Nie wzięłam jednak pod uwagę, tego ile moje siostra wie.

- To tak nie działa debilu. - usiadła obok mnie. - Po przemijanie powinnaś czuć się super. Poza tym wiem, kiedy najbliższa mi osoba w tym całym cyrku nazywanym moje życie ciśnie mi kit.

- Kiedy się zorientowałaś? - położyłam głowę na jej ramieniu. Byłam taka zmęczona.

- Kiedy do mnie zadzwoniłaś. Wtedy po przemianie. Nie było czuć wilka w okolicy. Jego zapach nawiał wiatr. Więc musiałaś być dosyć daleko. - Objęła mnie ramieniem i przytuliła do siebie. - To wydało mi się podejrzane.

- Powiem Ci prawdę. O ile przysięgniesz, że mnie nie znienawidzisz. - spojrzałam na nią niemal błagalnie.

Nie mam pojęcia jak może zareagować. W końcu nikt nigdy w rodzinie nie przekazywał takich wieści. Przecież moim mate jest kotołak. Taki sam jak ten który zaatakował tatę. Taki jak te które rozszarpywały naszych. Nasze dzieci... To nie brzmi dobrze. Nawet w mojej głowie.

- Nie ma takiej możliwości, żebym cię znienawidziła. - spojrzała prosto w moje oczy i złapała mnie za ręce. - Kocham cię bez względu na wszystko.

- No dobrze. - wzięłam głęboki wdech próbując sobie to wszystko jakoś poukładać. - Poznałam swojego mate, ale zanim się ucieszysz, wysłuchaj do końca. - dodałam, widząc jak narasta w niej entuzjazm. - Poznałam, go kiedy kotołaki mnie porwały. To kotołak omega brat alfy. - wyjęłam nieśmiertelnik spod koszulki. - To przez niego mnie wypuścili. To u niego byłam, kiedy wyszłam z imprezy.

Sue przytuliła mnie mocno, co lekko mnie zdziwiło. Szybko jednak odwzajemniłam jej gest.

- I o to mam cię nienawidzić? Nie mogłabym. Nie mamy kontroli, nad tym z kim się zespolimy. - odsunęła mnie od siebie. - Chce go poznać. Wtedy ocenie czy jest godny zaufania. No i przede wszystkim czy jest godny ciebie.

- Naprawdę? Spodziewałam się gorszej reakcji... No, ale nie narzekam.

- To nie jego wina kim się urodził. Nie musi być za to odpowiedzialny. Poza tym to omega. One mają mało do powiedzenia.

- Zdziwiłbyś się jak wiele. - podniosłam się z ziemi. - Chcesz złamać parę zasad? - wyciągłam rękę w jej stronę.

- Z moją ukochaną siostrą zawsze. - złapała moją dłoń, a ja pomogłam jej wstać.

Przeszłyśmy do mojego pokoju gdzie ubrałyśmy na siebie jakieś randomowe ciuchy. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Usiadłam na parapecie i spuściłam nogi w dół, po chwili wyskakując. Na Sue nie musiałam długo czekać. Zaczęłyśmy biec. To ja prowadziłam. Lepiej znałam teren kotołaków. I w ogóle okolice granicy. Do której tak w ogóle nie wolno się zbliżać, ale to szczegół. Kiedy byłyśmy przy samej granicy, zatrzymałam się i spojrzałam na siostrę.

- Nie wolno ci się oddalać. Mnie nie za atakują, a ciebie mogą. - chyba nigdy w życiu nie byłam tak stanowcza i tak bliska Alfy.

- Dobrze alfo. - parsknęła śmiechem, łapiąc mnie za rękę.

Ruszyłyśmy dalej. Im bliżej domu watahy tym Sue mocniej się krzywiła. Zapach jej nie leżał. Ja reagowałam na początku nieco lepiej, ale to pewnie dlatego, że moim mate jest kotołak. Natura musiała mnie na to przygotować. Oczywiście nie mogło być za łatwo.

- Kim ona jest? - znikąd wyrósł Lucas. Główna beta alfy. Miałam nieodparte wrażenie, że mnie nie lubi.

- To moja siostra. - oświadczyłam chłodno, zupełnie go ignorując. Szłam dalej ciągnąc za sobą siostrę.

- Kto pozwolił ci ją przyprowadzać. - warknął agresywnie.

Nie mogłam nie zaregować. Odwróciłam się gwałtownie i pchnęłam go na drzewo. Przycisnęłam go mocno do drzewa.

- Słuchaj kurwa. Jako członek rodziny Alfy jestem od ciebie ważniejsza. No a przede wszystkim jest duża szansa na to, że to ja zostanę luną watahy. Więc mnie nie wkurwiaj, bo ci się nie opłaci. - warknęłam, a ten nieco się skulił.

Odeszłam od niego i zaczęłam ponownie kierować się w stronę domu watahy. Słyszałam za sobą śmiech Sue. Chyba jej się podobało. Kiedy dotarłyśmy na miejsce niemal od razu wpadłam na Andrewa.

- O jak miło, że wpadłaś i tym razem się pokazałaś. - uśmiechnął się do mnie sztucznie. - Może pogadamy o tym, jak psujesz mi brata?

- Może innym razem. - przyciągałam siostrę do siebie. Czułam, że jest nieco spięta. - To Sue moja siostra. Chcę poznać Matai'a.

- Pewnie. Może chociaż ty ich odwiedzisz od złego. Bo ja nie mam do nich siły. - pogłaskał mnie po głowie co spotkało się ze zdziwionym wzrokiem Sue.

- Oni są spoko. - stwierdziłam, prowadząc ją do domu watahy. - Są już jak moja druga wataha. Nie umiem tego wyjaśnić, ale mi na nich zależy.

- To urocze. Chociaż czuje się nieco zazdrosna. - przyznała, doganiając mnie.

- Nie musisz. Mimo wszystko to ty jesteś moją siostrą. No i jestem wilkołakiem, a nie kotołakiem. Wilki zawsze będą mi bliższe.

Od razu zaprowadziłam siostrę do pokoju Matai'a. Nawet nie trudząc się pukaniem, weszłam do środka. A on? On leżał półnagi na łóżku, wgapiąc się w telefon. Dopiero kiedy mnie usłyszał, zwrócił się w moją stronę.

- Wilczku co ty tu robisz? - spytał, podnosząc się z łóżka. Dyskretnie pokazałam Sue, aby na razie się nie pokazywała.

- Przyszłam cię odwiedzić. - uśmiechnęłam się w maksymalnie naturalny sposób.

- O trzeciej nad ranem? - podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Położył ręce na mojej talii.

- A niby kiedy? W nocy najmniejsza szansa, że ktoś się zorientuje. - ułożyłam ręce na jego torsie.

- Dokończymy, co zaczęliśmy? - połączył nasze usta, nawet nie czekając na odpowiedź.

- Przykro mi, ale wam przeszkodzę. - Sue wparowała do pokoju.

Matai spojrzał na nią zdziwiony. Powiem tyle jego mina bezcenna. Patrzył na moją siostrę jak na ducha. Dopiero po chwili wpadł na pomysł, by przenieść zdziwione spojrzenie na mnie.

- To moja siostra Sue. Nie musisz się martwić, pomoże nam. No i bardzo chciała cię poznać.

Spojrzałam na nią, czego szybko pożałowałam. Wgapiała się w jego tors jak zahipnotyzowana. Szlak już zapomniałam, jak podobni faceci nam się podobają. Bo mate Sue muszę przyznać, jest bardzo przystojny.

- Matai koszulka. Już. - rozkazałam, a na reakcję nie musiałam długo czekać.

- Sis, ale z ciebie alfa. - Sue parsknęła śmiechem. - Jestem pod wrażeniem. Ten związek ci służy. - dodała, już nieco poważniej.

Faktycznie ostatnimi czasy nieco się zmieniłam. Byłam bardziej władcza i agresywna. Czy to dobrze? Dla córki alfy i być może przyszłej luny jeszcze lepiej. Jednak w życiu prywatnym no nie wiem.

- Mam pomysł. - Sue pisnęła cicha co szczerze mnie zaskoczyło. - Chodźmy na podwójną randkę.

××××××××
Łapicie dodatkowy rozdział.

Wreszcie Go OdnalazłamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz