Kiedy się obudziłam, nadal tkwiłam w jego ramionach. Obejmował mnie mocno, co sprawiało, że czułam się wyjątkowo dobrze. Byłam rozluźniona i spokojna. Starałam się chłonąć te chwile. Cieszyć się niż dopóki jeszcze trwa. W końcu nie wiadomo kiedy przyjdzie mi znów ją powtórzyć. Dopiero po chwili zorientowałam się, że na dworze jest już jasno. Podniosłam się gwałtownie budząc przy okazji Matai'a.
- Co się stało? - spytała zdezorientowany. Moja reakcja wyraźnie go wystraszyła.
- Pewnie już późno. Muszę lecieć. - wyszłam z łóżka, szukając swoich rzeczy.
W końcu postanowiłam przystanąć i pomyśleć przez chwilę. Wzięłam telefon i go odblokowałam. Mnóstwo nieodebranych połączyć i SMS-ów. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić. Panika nic mi w tej chwili nie da. Myśl Sophia myśl. Od czegoś w końcu te mózgownice masz. Dobra wiem! Przecież to takie oczywiste!
- Jeśli to cię pocieszyć zginiemy razem. Brat mnie zabije jak się dowie. - przyznał kotołak podnosząc się z łóżka.
- Musisz przetrzymać moje rzeczy. - rozkazałam, ignorując jego stwierdzenie.
- Jeśli chodzi o kieckę to spoko. - podszedł do szafy i wyjął z niej spodnie, które na siebie włożył. - Tylko co ty kombinujesz wilczku?
- Zadzwonię do siostry i powiem, że w drodze do domu się przemieniłam. Tylko by to wypaliło, muszę być naga. - wyznałam, kierując się do wyjścia. - Rusz się albo to nie brat cię zabije.
- Dobra już idę. Tylko nie bij. - uniósł ręce w geście obbronym, na co oboje wybuchliśmy śmiechem.
°~°~°~°~°
Po dziesięciu minutach marszu byliśmy już bardzo blisko granicy. Tam musieliśmy się rozstać. Stanęłam i zaczęłam zdejmować z siebie ubrania, które wczoraj dał mi mój mate. Oczywiście czułam na sobie jego wzrok. No, ale czego innego mogłam się spodziewać? Zwłaszcza po tym, do czego omal między nami nie doszło. Teraz mego mi głupio, kiedy o tym myślę. I szczerze chyba się cieszę, że nam przerwano. Podałam mu ubrania i wzięłam swój telefon.
- Wpadnę. Za niedługo. - oświadczyłam, starając się złapać z nim kontakt wzrokowy. Co okazało się niezwykle trudne.
- Mam nadzieje. Mamy parę spraw do dokończenia. - skupił swój wzrok na moim ciele. Jedynie na koniec wypowiedzi spojrzał na mnie i uśmiechnęła się cwaniacko.
- Czasem jesteś strasznym dupkiem. - przewróciłam oczami, krzyżując ręce na piersiach.
- I za to mnie kochasz. - pocałował mnie w policzek. - Teraz muszę już lecieć.
- Jasne. Pa kotku. - ruszyłam w stronę terytorium watahy.
- Pa wilczku. - jeszcze przez chwilę mi się przypatrywał. Dopiero kiedy zniknęłam z pola widzenia, ruszył w drogę powrotną.
°~°~°~°~°
Stanęłam w pobliżu domu. Na telefonie wybrałam numer Sue i cierpliwie czekałam, aż ta odbierze. Przez dłuższą chwilę musiałam słuchać sygnału, aż w końcu odebrała.
- Sophia ja cię zamorduje! Gdzie ty w ogóle łazisz po nocy!? Wiesz, jak się wszyscy martwili!? I czemu do jasnej cholery nie odbierasz telefonu!? - niemal od razu zaczęła krzyczeć. Wiedziałam, że jest wściekła, a jednocześnie odczuła ulgę.
- Wiem i przepraszam, ale w drodze do domu się przemieniłam. Biegałam a po odmianie, po prostu zasnęłam tam gdzie leżałam. Telefon zgubiłam przy przemianie i musiałam go dopiero znaleźć. - starałam się brzmieć przekonująco. Wiedziałam, że wszyscy strasznie się martwili. - Przyniesiesz mi jakieś ciuchy.
- Pewnie. Gdzie jesteś? - tym razem brzmiała już i wiele spokojniej. Kupiła moją wersję.
Podałam jej lokalizację i się rozłączyłam. Na ubrania nie musiałam długi czekać. Po pięciu minutach Sue stała przede mną podając mi je. Ubrałam się szybko. Chciałam już być w domu.
- Dobrze, że nic Ci nie jest. - młodsza siostra zamknęła mnie w swym objęciu. - Ja to cię chyba w tym cholernym pokoju zamknę. Lub kupię obroże i smycz. To będę cię wyprowadzać jak psa.
- Dobra daj spokój. - odwzajemniłam jej uścisk. - Przecież tego nie planowałam.
- Gdyby coś ci się stało, to bym tego nie przeżyła. - złapała moją rękę i zaczęła prowadzić mnie w stronę domu. - A teraz wracajmy, zanim tata zbierze całą watahę. I zacznie się panika.
- Ja tylko wróciłam do domu trochę później po imprezie. To nic takiego a naszym bracią nie raz się to zdarzyło. - bez oporów dałam jej się prowadzić.
Wiedziałam, że Sue kocha mieć kontrolę, a poczucie jej braku doprowadza ją do szału. Dlatego chciałam dać jej poczuć, że znowu ją posiada.
- Tak i zwykle rodzice przymknęliby na to oko. Jednak po wydarzeniach z kotołakami są nieco bardziej przewrażliwieni. Poza tym John twierdzi, że powiedziałaś, że wychodzisz niedługo po północy.
No jednak mogłam mu nie mówić. W końcu, jakie były szansę, że by się zorientował? Pewnie bliskie zeru. Ja i moje pomysły. Po prostu bijmy pokłony przed królową planowania.
Po chwili byłyśmy już w domu. O dziwo znowu przywitała mnie cała rodzina. Muszę przyznać, że chyba nic tak nie jednoczyło tej rodziny, jak moje zniknięcia. Tym razem niemal od razu spotkałam się z surowym wzrokiem ojca.
- Gdzie byłaś? - spytała wyjątkowo jak na siebie zimnym tonem.
- Wracając do domu, przemieniłam się. - tym zdaniem skupiłam na sobie wzrok wszystkich domowników.
Rodzice od razu wydali się łagodniejsi. No tak, pierwsza przemiana to trudne wydarzenie. Stres, ból często nawet paniczny bieg gdzie łapy poniosą. Zwłaszcza przy samotnej przemianie. Te są ponoć najgorsze.
- Przykro mi kochanie, że byłaś sama. - mama objęła mnie ramieniem i delikatnie przytuliła. - Nie powinnaś być sama. Nie w takiej chwili. Powinniśmy zauważyć, że coś jest nie tak i przy najbliższej pełni się przemienisz. - mama wyraźnie się obwiniała. Czego nie chciałam. W końcu sama zwiałam. No i hej przecież nie byłam sama.
Z tego, co wiedziałam pierwszą przemianę najlepiej przeżyć u boku mate. To on może najskuteczniej uśmierzyć i uspokoić ból. No, ale oczywiście rodzice nie wiedzieli, że takowego posiadam.
- Nie obwiniaj się. Sama wyszłam. No i nic mi nie jest. - przytuliłam ją, by dodać jej otuchy. - No i nie było najgorzej.
- Hej Sophia. Wiesz, co to znaczy? - nagle Nathaniel podszedł do mnie i poczochrał mnie po włosach. - Koniec z ludzką szkołą. Oficjalnie jesteś betą mamy.
No tak, całkiem o tym zapomniałam. Kiedy wilkołak przechodzi przemianę, kończy z chodzeniem do szkoły. To znaczy chodzeniem do tej ludzkiej. Zaczyna uczyć się w domu watahy. Uczy się zwykłych przedmiotów szkolnych i przyucza się do roli w stadzie, którą będzie pełnił. Ja jako najstarsza córka pary alfa jestem betą luny.
- Nie to będzie najlepsze. - tym razem przed szereg wyszedł Liam. - Wreszcie będziesz mogła spędzić z nami więcej czasu.
- Już nie mogę się doczekać. - uśmiechnęłam się maksymalnie sztucznie. Teraz to się od nich nie opędze.
W naszej rodzinie przemienieni byli wszyscy oprócz Sue i bliźniaczek. Co pewien niedługo się zmieni. W końcu Sue zbliżała się do wieku odpowiedniego na przemianę. A znając ją, ona nie przemieni się na ostatnią chwilę jak ja.
- E tam. Będzie super. - Simon przytulił mnie mocno. - W końcu jesteśmy rodziną i watahą.
No tak moja rodzina jest wielka i popiepszona, ale i tak ją kocham. A wspólne przyuczanie do roli bet, a potem alf na pewno jeszcze bardziej nas do siebie zbliży. Gdybym jeszcze tylko mogła mieć przy sobie Matai'a byłoby idealnie...
×××××××
Pisanie tego maratoni idzie mi lepiej niż myślałam. Jest z siebie naprawdę dumna.
CZYTASZ
Wreszcie Go Odnalazłam
WerewolfKażdy wilkołak prędzej czy później znajduje swojego mate. W moim przypadku nie mogło być inaczej. Jednak los postanowił ze mnie zadrwić. I kiedy wreszcie go odnalazłam okazało się, że kompletnie nie jest tak jak powinno. A tak poza tym, kim jestem...