ⓋⒾⒾ

12.4K 514 38
                                    

Obudziłam się wtulona w Mataia. Podniosłam się jak opatrzona odsuwając od niego. Jak ja mogłam tak po prostu sobie na nim zasnąć? Cholerna więź mate. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do komody. Matai skombinował mi ubrania, więc mogłam się przebrać. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Wolałam nie ryzykować. Samce, które dopiero co poznały swoje mate, potrafią zachowywać się naprawdę głupio.

Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Umyłam się w ciepłej wodzie. Tak, tego mi było trzeba. Wyszłam spod prysznica i ubrałam na siebie wybrane przez Mataia ubrania. To znaczy nie wiem, na ile on sam je wybrał, ale jednak musiał je zaakceptować. I szczerze powiem, byłam w szoku. Skórzane spodnie podkreślające krągłości i prześwitująca bluzka nie były czymś, w czym miałabym ochotę paradować. Jednak z tego, co przyuważyłam, niemal wszystkie kotki tak się nosiły. Muszę o to spytać tego chętnego kocura. W końcu wilkołak w życiu nie pozwoliłby mi wyjść tam ubraną. Prędzej umrą z zazdrości.

Wyszłam z łazienki. Matai już na mnie czekał. Uśmiechał się zawiadacko i wędrował wzrokiem po moim ciele. Ze wstydem muszę przyznać, że całkiem mi się to podobało.

- Świetnie wyglądasz. - skomentował po chwili nie odrywając wzroku od mojego ciała.

W końcu zaczęło mnie to wkurzać. Złapałam skórzaną kurtkę, która wisiała na komodzie i ją ubrałam. Dopiero to otrzeźwiło mojego mate.

- Serio? Wilkołak umarłby z zazdrości, gdybym tak się ubrała. - skomentowała w nadziei, że ten mi to wytłumaczy.

- Zapewne. No, ale ja nie jestem wilkołakiem. My kotołaki lubimy chwalić się tym, co mamy. A nasze mate to nasza największa duma. - stwierdził, podchodząc do mnie bliżej. - A co, nie podoba Ci się? Kto jak kto, ale ty nie masz się czego wstydzić.

- Nie wstydzę się. - zaprotestowałam. - Tylko byłam zdziwiona.

- Kolejna skrajna różnica do kolekcji. No nic ubieraj buty. Wychodzimy. - oznajmił, kierując się do drzwi.

- Czekaj co? Niby gdzie? - spytałam zdziwiona.

- Jak to gdzie. No na randkę idziemy. - oświadczył, jakby to było coś normalnego.

- Skąd Ci się wziął taki 'genialny' pomysł? - spytałam sarkastycznie.

- Sama stwierdziłaś, że nie chcesz, aby nasz związek opierał się tylko na więzi. Więc pójdziemy na randkę jak 'normalna' para. - wyjaśnił w skrócie. - A teraz ubieraj te buty. Nie mamy całej nocy.

- Niech ci będzie. - westchnąłem ciężko.

Ubrałam buty, po czym opuściliśmy dom watahy. Szliśmy dosyć długo przez las. Nie byłam zmęczona. Miałam bardzo dobrą kondycję, jak na wilczyce przystało. Jednak długi marsz zaczął mnie nudzić. W końcu dotarliśmy na miejsce.

Rozejrzałam się, by obejrzeć miejsce, które wybrał Matai. Moim oczom ukazała się dosyć mała polana otoczona drzewami. Mimo nocy wszystko było bardzo dobrze widoczne dzięki padającej na nie światłu księżyca. Musiałam przyznać, że miejsce było piękne. No i bardzo w moim stylu. Nie mam pojęcia, jak on na to wpadł, ale mu się udało.

- I jak? - spytał, po chwili milczenia podchodząc do mnie nico bliżej.

- Jest naprawdę piękne. - odpowiedziałam, nie mogąc oderwać wzroku od polany. - Skąd znasz to miejsce? - spytałam w nadziei, że odpowiedź nie będzie miała nic wspólnego z jego poprzednimi kocicami.

- Zawsze przychodziliśmy tu z rodzicami i bratem. Bardzo lubię to miejsce. Kojarzy mi się z dzieciństwem. - odpowiedział kierując się w głąb polany.

Ruszyłam za nam w myśli, że oprze się o któreś drzewo i będzie chciał, bym położyła się na nim. On jednak położył się na środku polany a gestem ręki wskazał, bym położyła się obok. Tak więc zrobiłam. Patrzyliśmy na gwiazdy w całkowitym milczeniu.

- Kiedy byłam mała, bardzo lubiłam patrzeć w gwiazdy. Tata często zabierał nas wszystkich i tłumaczył, że to one i księżyc dają nam siłę. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Było to jedno z niewielu wspomnień z dzieciństwa, które dzieliłam z tatą.

- Mi tata zawsze powtarzał, że prawdziwa siła drzemie głęboko w nas. A księżyc jedynie pozwala jej się ujawnić.

- Kotołaki są strasznie w sobie zakochane co? - spytałam, obracając głowę w jego stronę.

- Powiedziała alfa, która w życiu nie dostrzeże w sobie żadnej skazy. - rzucił, również kierując wzrok w moją stronę.

- Chyba tutaj jesteśmy do siebie bardzo podobni. - stwierdziłam, lekko się śmiejąc.

- Masz rację... Wiesz co? Długo zastanawiałem się co tak nas skłóciło.

- I jak? Wpadłeś na coś?

- Tak. - podniósł się do siadu. - Ta wojna zaczęła się dawno. Pewnie chodziło o tereny i o pokarm. Tyle, że przez dumę naszych ras nigdy się nie skończyła.

- Duma nie pozwala im skończyć. Bo ten, kto odpuści, okaże się słaby. - również podniosłam się z ziemi.

Miał rację. Ta wojna nie miała sensu. No bo niby o co my się teraz biliśmy? Każda ze stron miała tyle, ile mieć powinna. Nikt nie przymierał głodem i każdy miał gdzie mieszkać. Ta wojna w tym momencie była już tylko prezentacją siły. Żadna ze stron nie zamierzała postąpić słusznie i zakończyć wojny. Bo to oznaczałoby, że jest słaba.

- Dobra zostawmy ten temat. To miała być nasza noc. - stwierdził, podnosząc się na równe nogi. - Umiesz pływać?

- Pytanie. Oczywiście, że umiem. I nieskromnie powiem, że gram na gitarze i tańczę. - złapałam go za ręce a on pomógł mi wstać.

- Grać też gram, ale tańczyć w ogóle nie umiem. - rzucił, uśmiechając się szeroko.

- Jeśli to przetrwa, to cię nauczę.

- Dobra. A teraz chodź popływać. - rzucił się do biegu.

Zdziwiona i nieco zdezorientowany zaczęłam go gonić dopiero po chwili. Byłam od niego szybsza, jednak to on znał drogę i teren co było jego przewagą. Po zaledwie chwili stanęliśmy przed jeziorem.

- Myślałam, że koty nie lubią wody. - stwierdziłam, wpatrując się w tafle wody.

- Większość. No, ale tygrysy to wyjątek. My bardzo lubimy pływać. - wyjaśnił rozbierając się.

Teraz mogłam przyjrzeć się jego ciału. Nie było tak mocno umięśnione, jak u alfy jednak i tak robiło wrażenie. Ciemne pręgi przypominały tatuaże na ciele. Sprawiały, że wyglądał wyjątkowo.

- Podobają Ci się? - spytał, podchodząc do mnie bliżej.

- Tak. Wyglądasz dzięki nim wyjątkowo. - spięłam się lekko, kiedy nasze klatki piersiowe się złączyły.

- I to jeszcze nie wiesz jak bardzo. Pasy u każdego osobnika są cechą indywidualną. Tak jak ułożenie linii papilarnych na palcach. Po nich możesz mnie poznać. - stwierdził, zsuwając kurtkę z moich ramion.

- Tak jak linie na wilczym nosie. Też są indywidualne dla każdego osobnika. - odsunęłam się od niego. - Spokojnie dam rade sama.

- Jak uważasz.

Zdjęłam z siebie ubranie. Tym razem nie zamierzałam być gorsza. Jako pierwsza wskoczyłam do wody. Matai był zaraz za mną. Kilka dobrych godzin spędziliśmy na pływaniu i ściganiu się w wodzie. Było naprawdę wyjątkowo i cudownie. Dokładnie tak jakby doskonale znał moje najgłębsze pragnienia.

Wreszcie Go OdnalazłamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz