Spojrzałam na siostrę jak na wariatkę. Co ona sobie w ogóle pomyślała?! O nie, to bardzo zły pomysł. Tyle rzeczy może pójść nie tak. Ktoś mógłby nas zobaczyć. Jej mate mógł donieść. W końcu co by nie było, nie musi się zgadzać z tym, że powinniśmy zawrzeć pokój. Spojrzałam na nią lekko przerażona i gotowa wygłosić w tym temacie cały monolog. Ona jednak mnie uprzedziła.
- Pójdziemy do miasta ludzi. To ziemia niczyja i wilkołaki rzadko się tam zapuszczają. No i dużo zapachów. Nie wyczują nas. - złapała mnie za rękę uśmiechnięta. - Będzie dobrze, zobaczysz.
- No dobra. - rzuciłam od niechcenia. Nie byłam przekonana co do tego pomysłu. To jednak duże ryzyko, którego wolałam nie podejmować. - Tylko w tym wypadku, po co myśmy tu przylazły?
- Bo ja nadal jestem napalona... Nastawiona. - poprawiła się pośpiesznie, widząc moje spojrzenie. - na tę rozmowę.
Matai usiadł na łóżku i westchnął ciężko. Chyba liczył na to, że póki co ominą go przesłuchania rodzinne. Niestety nie na tak dobrze. Jednak radził sobie dobrze. Hej! Przynajmniej nie zaatakował mojej siostry jak ja jego ojca!
- Bierzesz udział w wojnie? - spytała, siadając na biurku. Jakby nie mogła na krześle. Po prostu istne zoo.
- Nie. Nie bawi mnie bezcelowy mord. - stwierdził spokojnie, wbijając wzrok w moją siostrę. - Poza tym jak narazie to nie wojna. Co najwyżej konflikt i pojedyncze ataki. - poprawił ją, a kiedy ta się skrzywiła, uśmiechnął się szeroko.
- Jaka z ciebie wredota. - stwierdziła, a po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Pasujesz do tej suki. - spojrzała na mnie wymownie.
- Ja suka? - warknęłam. - A kto zmieszał wtedy te laske z błotem, bo śmiała niepochlebnie skomentować twój ubiór?
- Ej należało jej się. Nie zna się, to czego się mądrzy? - skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Jesteście okropne. - mate opadł na łóżko bezwładnie.
- A na razie poznałeś tylko mnie. Nas jest ośmiu plus rodzice, wujostwo, kuzynostwo i jeszcze inni.
- Kto normalny tak się rozmnaża?! - chyba tego nie przemyślał. Po chwili spojrzał na nas ze skruchą.
- Ty będziesz. Jak za Sophie wyjdziesz. - stwierdziła Sue, wymowie mnie szturchając. - W ogóle, kiedy dzieci? Ja chce ciocią zostać.
- Te stara, zwolnij. - podniosłam ręce w geście obronnym. - My jeszcze nawet zaręczeni nie jesteśmy... My się nawet oznaczyć nie możemy, nie mówiąc o przedstawieniu go rodzinie.
- E takie pierdolenie. Ja chcę być ciocią, a na tych prawiczków naszych braci to nie mam co liczyć. - zsunęła się z biurka i uderzyła stopami w podłogę. - I już wiem, czemu źle się czujesz.
- Tak niby czemu? - spojrzałam na nią nieco zdziwiona.
- Bo twoje ciało domaga się oznaczenia. To taka sukowata zagrywka matki natury żebyśmy nie daj Selen się od siebie oddalili. Jak cię oznaczy będzie po sprawie.
- Dobra wracamy do domu. Zanim ten zwierzyniec się pobudzi. - pocałowałam mate i ruszyłam w stronę wyjścia, a zaraz za mną szła Sue. Kotołaki nieco dziwnie patrzyły, ale się przyzwyczaiłam.
Do domu weszłyśmy przez okno. Dzięki Selene za wysportowane ciało. Od razu poszłam pod prysznic. Ostatnio mi się upiekło z zapachem, bo rodzinka była po imprezie, ale tym razem mogło nie być tak dobrze.
Sue oczywiście stwierdziła, że spotykamy się w samo południe. Była piąta, więc postanowiłam jeszcze się położyć. Wstałam o jedenastej. Zwlekłam się z łóżka. Przez chwilę siedziałam, nie wiedząc co tak mi nie gra. A no tak! Szkoła. No cóż, dzisiaj chyba wymuszone wolne. Tylko czemu rodzice się nie uczepili? No cóż, darowanemu wolnemu nie zagląda się w przyczynę.
W pierwszej kolejności zabrałam się za makijaż. Mogłam powiedzieć, że to nasza trzecia randka. No i widział mnie już w różnych stanach. Jednak tak naprawdę nigdy nie widział mnie jakoś naprawdę odstawionej. Tak więc czas to zmienić. Standardowo pomalowałam rzęsy, brwi i zrobiłam kreski. Jedyne co się zmieniło to czerwona pomadka na ustach. Podeszłam do szafy. Klasycznie niby pełna, a i tak nie mam co na siebie włożyć. Ostatecznie ubrałam, czarną obcisłą sukienkę na trzy czwarte rękaw. Do tego ubrałam białe trampki. Szybko jeszcze przejrzałam się w lustrze. Ujdzie w tłumie.
Zbiegłam na dół. Sue jeszcze nie było. Weszłam do kuchni gotowa na ochrzanu ze strony rodzicielski. Tej jednak nie było. Zresztą taty też nie. Czyżby nie było ich w domu? No cóż, im też należy się dzień wolny od tego zoo.
- Gotowa? - do kuchni wpadła Sue ubrana w czerwoną sukienkę z dekoltem w literkę v i rozkloszowanym dołem.
- Już od dawna.
°~°~°~°~°
W knajpie już czekali na nas chłopacy. Matai niemal od wejścia zjadał mnie wzrokiem. Na to liczyłam. By mieć nieco więcej prywatności, weszliśmy na drugie piętro. Zajęliśmy stolik w kącie sali.
- Hej Drake. Chyba powinnam spytać jak życie, ale siedzisz u nas tak często, że chyba nie muszę. - uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
Chyba nie powinnam być aż tak niemiła. W końcu to nie jego wina, że jest mate Sue. No i w końcu nie ukradł mi siostry specjalnie. Jednak jakoś nie umiałam się powstrzymać. A on mnie przytulił! Ja zachowuje się tak podle, a ten mnie przytula. Co z nim jest nie tak!? A no tak pewnie po prostu ma klasę i jest dobrze wychowany.
- Hej Sophia. Nie musisz pytać. W końcu widzimy się niemal codziennie. - usiadł na krześle obok Matai'a.
Ja z siostrą zajęłyśmy miejsca na czerwonej kanapie naprzeciwko. Bardzo lubiłam to miejsce. Było dosyć nowoczesne i nieprzesadnie eleganckie.
- Więc co z tymi dziećmi? - Sue nie zamierzała dać za wygraną. No i wyraźnie chciała w luźny sposób zawiązać rozmowę.
- Poproś rodziców. - stwierdziłam, udając nadmierną powagę. - Są jeszcze młodzi i mogą sobie pozwolić jeszcze na szczeniaka lub dwa.
- O nie. Rodzeństwa mam już pod dostatkiem. - rzuciła, łapiąc kartę dań.
- No to może zostań mamą. - zasugerowałam a Matai szturchnął mate mojej siostry, która uśmiechnął się w dwuznaczny sposób. - Widzisz, Drake ma ochotę.
- Wiesz ty co? - parsknęła śmiechem. - Wygraliście. Macie czas na dzieci... Zaproponowałam te randkę, by pogadać o tym, jak powiesz rodzicom.
- Jak w ogóle zareagowali twoi rodzice? - spytał Drake, spoglądając na mojego mate.
- Dobrze. O dziwo polubili Sophie. Chociaż ta mało nie okaleczyła mojego ojca. - przyznał rozbawiony. - Nie przeszkadza im, że jest wilkołakiem.
- Wróć. Sophia mało nie poharatała teścia? - Sue spojrzała na chłopaków rozbawiona i zdziwiona zarazem.
- Tak. Mało nie podrapała mu twarzy spadając ze schodów... To było ich pierwsze spotkanie.
- Cała Sophia królowa przypału. - Sue wybuchła śmiechem a po chwili dołączyliśmy się wszyscy. - Gorzej wypaść się już nie da.
- Jestem kotołakiem. Wasz ojciec mnie rozszarpie, jak się dowie. - stwierdził tym razem całkiem poważnie mój mate.
- Mnie chciał rozszarpać. - stwierdził Drake. - Wiesz jego dzieci, a zwłaszcza córeczki są nietykalne.
- To mnie pocieszyłeś. - Matai schował twarz w dłoniach.
- Ej nie rozszarpie cię spokojnie. Będziesz miał zawodową pomoc. - stwierdziła gwiżdżąc po chwili. - Soph nie zabij mnie. Wszystko wyjaśnię.
Po chwili przede mną stała pozostała szóstka. Wpatrywałam się w nich jak w duchu. Czekaj co? Ale jak? Z tego nie wyniknie nic dobrego...
×××××××
Wena mi dzisiaj sprzyja :DW ogóle mam do was pewną proźbę. Potrzebuję recenzji tej o to książki. Wiem, że nikt pewnie nie odpowie, ale ok. I tak poproszę. Także jakby ktoś był tak miły byłoby super.
CZYTASZ
Wreszcie Go Odnalazłam
WerewolfKażdy wilkołak prędzej czy później znajduje swojego mate. W moim przypadku nie mogło być inaczej. Jednak los postanowił ze mnie zadrwić. I kiedy wreszcie go odnalazłam okazało się, że kompletnie nie jest tak jak powinno. A tak poza tym, kim jestem...