Moją ulubioną, jeśli można tak ją nazwać, pracą jest wypalanie i tłuczenie alabastru. Zawsze z rana idzie się do warsztatu, ponieważ jest on dość daleko od więzienia. Na początku rozpalamy, składujemy go w piecu i większość dnia mija nam na podtrzymaniu ognia, aż do wieczora, po czym zostawiamy go na całą noc w przygaszonym żarze. Nazajutrz, gdy alabaster jest zupełnie wypalony, rozpoczyna się prawdziwa robota. Każdy bierze bijak i naładowuje sobie pełną skrzynię minerału, później ciężkawymi młotami rozbijamy go na drobne kawałki, a że kruszy się on bardzo łatwo, to szybko zmienia się w biały proszek. Widząc, jak łatwo idzie robota, człowieka wypełnia pewne uczucie spełnienia i nawet na chwilę zapomina, dlaczego w ogóle ją wykonuje, jednak nie to czyni ją moją ulubioną.
Jest tak przeze mnie ceniona ze względu na doborowe towarzystwo, bowiem do tej pracy zawsze chodzę w jednym i tym samym składzie, a stanowię go ja, Maciej Bieliński, mój kochany obywatel, już podeszły wiekiem, nauczyciel historii, zesłany do robót za działalność niepodległościową i głoszenie prawdy, przeniesiony tutaj po próbie ucieczki oraz Aleksiej Łanskoj, Moskal z inteligencji, człowiek niezwykle poczciwy i radosny, przychylny niemal każdej żywej istocie, marzący o liberalizacji swojego państwa i za to pragnienie skazany na katorgę.
Niedawno nasze grono uzyskało kolejnego "uczestnika". Jest nim pilnujący nas w czasie warsztatu strażnik, Mikołaj Kajnacki, jeszcze jako młody człowiek został skazany na zesłanie i przymusowe wcielenie do służby na Syberii. Z tego, co mi wiadomo, raz próbował uciekać, ale szybko go złapali i dotkliwie ukarali, a niedługo po tym znalazł żonę wśród mieszkanek Syberii i już nie próbował uciekać. Przez wiele lat tak wrósł w tę ziemię, że Moskale mówią do niego tylko Nikolaj, nawet za swojego uważają. Jednak teraz już nic go tu nie trzyma, żona zmarła, dzieci nie ma, ale jak to określił, że już jest zbyt stary, aby móc przedzierać się przez rzeki i lasy, spać na gołej ziemi i jeść korzonki. W dodatku dużo choruje, dlatego też dane mi było go poznać stosunkowo niedawno.
Dzisiaj jest kolejny, luźny dzień pracy z alabastrem, dzień wypalania. Teraz mamy chwilę martwoty, kruszec jest w piecu, opał przygotowany. W skrócie wszystko gotowe, nic tylko czekać. Nasz drugi strażnik poszedł zapewne na kilka godzin do wioski, bo nie ma nawet chęci tu z nami siedzieć na mrozie. Tę "wolną" chwilę, jak każdą tego typu, spędzany na rozmowach i snuciu planów, głównie mojej ucieczki.
- Więc mówisz, że macie "rozejm"? - Mikołaj mruży oczy, nie dowierzając do końca moim opowieściom. - Jesteś tego pewna?
- Wiesz, na początku sama nie wiedziałam, bo jak go wypuścili z karceru, to na początku mnie unikał, jakby się dopiero musiał nad tym wszystkim zastanowić czy błędu życiowego nie popełnił, czy ten chleb zatruty nie był - tłumaczę niemrawo, odtwarzając dziwną atmosferę ostatnich dni. - Ale wczoraj, tak pod wieczór, przyszedł do mnie i tylko cicho mruknął "Спасибо" (Dziękuję), i zaraz odszedł, więc wydaje mi się, że chyba w końcu zaakceptował własną decyzję - opowiadam, śmiejąc się nieco pod nosem na wspomnienie bolszewika pogrążonego w zakłopotaniu.
- Ха! Я видел! (Ha! Wiedziałem!) - Aleksiej krzyczy radośnie, zrywając się z pieńka, na którym dotychczas siedział w ciszy. - Mówiłem, że się zgodzi! Teraz możemy planować dalej! - ogłasza pełen entuzjazmu.
- Jeszcze się na nic nie zgodził, bardziej zaakceptował zawieszenie broni - wtrąca się Maciej, nie podzielając euforii najlepszego przyjaciela. - A poza tym, najtrudniejsze właśnie przed nami - wzdycha głośno, nieco zakłopotany zachowaniem kolegi.
- Ma rację, nie ma się jeszcze z czego cieszyć, w końcu oboje nadal tu są - nasz przyjazny strażnik przyznaje mu rację, wskazując na mnie.
- Ale nie na długo, wydostaną się stąd szybciej, niż na twojej twarzyczce pojawi się kolejna zmarszczka - odrzeka, uśmiechając się chytrze, na co Maciej wybucha dobrotliwym chichotem, a Mikołaj tylko przygląda się dwójce z politowaniem. Ja jak zwykle przyglądam się im z boku, przekomarzanki całej trójki są dla mnie najlepszą rozrywką na tym padole.
CZYTASZ
Zesłanie / countryhumans / Polska / ZSRR
AdventureOdwiecznym, sprawdzonym sposobem pozbywania się problemów w Imperium Rosyjskim było wysyłanie niewygodnych delikwentów w głąb ośnieżonych odmętów kontynentu. Ten sam los spotyka młodą Polskę, kiedy jednak dociera na miejsce swej kaźni, okazuje się...