3

184 16 1
                                    




Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Brooka, informujący, że skończyliśmy już projekt, a raczej to on skończył. Nie zrobiłem prawie nic w kierunku tego projektu. Doszła do mnie myśl, że to już koniec i powrócimy do starych relacji, w których jesteśmy dla siebie nikim, ale czy blondyn był dla mnie nikim? Tak właściwie, chyba nigdy nie przestał być kimś w moim życiu, zawsze w jakiś sposób był obecny w moim życiu nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy, nawet ja nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę, ale często o nim myślałem, często wspominałem, dobijając się tym wszystkim. Mimo wszystko lubiłem wracać do czasów kiedy byliśmy mali i beztroscy. Wtedy wszystko wydawało się takie proste, wszystko co białe, było białe, a wszystko co czarne po prostu było czarne, nic pomiędzy. Teraz wszystko tak dogłębnie analizujemy, ale czy warto? Każdego dnia przez to stajemy się zimni, oschli, brakuje w nas dawnego ciepła. To ciepło chyba wyginęło wraz z odejściem tych trzech tak ważnych osób w moim życiu, niby mama była cały czas przy mnie, jednak to już nie było to. Teraz jedna z osób jest przy mnie, ale na jak długo?

Czy nasze stosunki pozostaną takie już na zawsze? Czy ciepło powróci ?

-Często się zamyślasz.- powiedział chłopak przyglądając mi się, a kiedy przeniosłem wzrok wcześniej utkwiony w jakimś losowym punkcie na ścianie na chłopaka, uśmiechnął się. Na widok jego uśmiechu lekko uniosłem kąciki ust w górę, co jak co, ale nie da się nie uśmiechnąć, gdy patrzy się na jego uśmiech, jest taki ciepły, daje nadzieję na lepsze jutro.

-Umm, tak, chyba tak.- wzruszyłem ramionami nie wiedząc co powiedzieć, Brooklyn zaśmiał się cicho i spojrzał na wyświetlacz w telefonie w celu sprawdzenia godziny.

-Jest dość późno, może zostaniesz?- Spytał sam dość niepewny tego co mówi.

-Nie chcę robić problemu.

-Przecież to nie problem, kiedyś bywałeś tu często jestem pewny, że moja mama nie będzie miała nic przeciwko.

No tak,  kiedyś.

Fala wspomnień we mnie uderzyła, jednak dość szybko się otrząsnąłem, nie chciałem się rozklejać przy chłopaku.

-Nie Brook, naprawdę, mam swój dom.- chłopak westchnął.

-Chociaż daj się odprowadzić, nie chcę mieć cię na sumieniu jeśli coś by się stało.- Nie chcąc dłużej się sprzeczać przytaknąłem, na co chłopak uśmiechnął się. Zaczął kierować się na dół więc poszedłem za nim wcześniej biorąc plecak.

Wyszedłem z domu chłopaka i zacząłem się kierować w stronę swojego domu. Chłopak dogonił mnie i uśmiechnął się. Ma wspaniały uśmiech.

Duff ogarnij się.

-Znów się zamyśliłeś Jack- zaśmiał się.

-Przepraszam.- powiedziałem cicho i spuściłem wzrok.

-Nie przepraszaj.- uśmiechnął się ciepło – O czym tak myślisz? Cały dzień jesteś jakiś nieobecny.

O Tobie, o nas.

-W sumie nic ważnego, wiesz, jakieś głupoty. - uśmiechnąłem się lekko. Pieprzony kłamca.

-Nie ma rzeczy nieważnych- zatrzymał się na chwilę – ale jeśli nie chcesz to nie mów.

-Co teraz będzie z nami? - spytałem nagle, a chłopak spojrzał na mnie lekko zdziwiony.

-Co masz na myśli? - spytał nadal lekko zdziwiony moim nagłym pytaniem.

-Będziemy znów siebie unikać tak jak było od tamtej kłótni czy będzie tak jak było dzisiaj? - po wypowiedzeniu tego zdania głośno wypuściłem powietrze i zacząłem bawić się palcami nie patrząc na niego.

-Cóż, to zależy też od Ciebie, a ty chciałbyś, żeby jak było?

-Chciałbym żeby było normalnie. 

Ale czym właściwie była normalność dla nas? Czy nasze relacje kiedykolwiek były normalne?

-Może zacznijmy od początku? Tak będzie łatwiej. 

-Tak, masz rację, tak będzie lepiej.

-O! witaj nieznajomy! Ja jestem Brooklyn, a ty ? - zacząłem się śmiać.

-Jack, miło mi cię poznać. - uśmiechnąłem się. Zobaczyłem swój dom więc przystanąłem. 

-Do zobaczenia następnym razem Jack.- Uśmiechnął się i przytulił mnie, zaskoczony oddałem uścisk dopiero po chwili.

-Do zobaczenia Brook.- powiedziałem i ruszyłem w stronę domu.

Trochę krótszy, ale mam nadzieję, że się wam spodoba xx

Routine| Jacklyn ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz