Pov Jacka
Budzik, wstaję. Szafa, łazienka. W pośpiechu schodzę na dół, nic nie jem, żegnam się z mamą, wychodzę.
Ta tak często powtarzająca się rutyna zaczęła mnie wciągać. Jeszcze tylko kilkanaście miesięcy. Szybko dotarłem do szkoły, to nie tak, że mi się tam jakoś szczególnie śpieszyło, a dwie godziny historii z rana dodatkowo zachęcały mnie do jak najwcześniejszego pojawienia się w tym budynku przepełnionym mnóstwem aktorów. Teraz już wiem, że również jestem jednym z nich, ale do takiej doskonałości w odgrywanej roli mi brakuje. Czasem moje emocje przejmują nade mną kontrolę, a odgrywana rola idzie w zapomnienie. Nie lubię tych momentów, a zwłaszcza, kiedy mają miejsce w szkole. Przerywając swoje przemyślenia postanowiłem ruszyć w stronę klasy, brak blondyna jakoś bardzo mnie nie zdziwił. Lubił spóźniać się na pierwsze lekcję, zresztą nie tylko na te. Zająłem swoje miejsce i czekałem na rozpoczęcie tych katuszy. Rozpakowałem się, gdy usłyszałem dzwonek. Westchnąłem i wyprostowałem się na siedzeniu, praktycznie od razu po zaczęciu pierwszej lekcji, zacząłem odliczać do końca drugiej. Naprawdę, te wszystkie daty nie przydadzą mi się w życiu, mój mózg i tak nie jest skory do zapamiętania chociażby jednej z nich. Mój mózg zdecydowanie woli przyswajać teksty piosenek czy chwyty, które będą mi potrzebne.
Dzwonek przerwał chwilowo moje katusze. Rozejrzałem się po klasie i ku mojemu zaskoczeniu nie zastałem Brooka. Wyciągnąłem telefon w celu sprawdzenia powiadomień. Żadnego nie było. Chłopak nigdy nie opuszczał lekcji, często się na nie spóźniał, ale nigdy ich nie opuszczał. Postanowiłem do niego napisać.
„Hej Brook, wszystko dobrze? Nie widziałem cię dzisiaj w szkole, może podam ci notatki, gdy będę wracał?
Jack"
Nie to, żebym się martwił, jednak było to dziwne, że chłopak się nie pojawił. Nie było mi dane dłużej o tym rozmyślać, gdyż zadzwonił dzwonek. Wróciłem do klasy i modliłem się, by wskazówki zegara przyśpieszyły choć na tą lekcję. Moje modlitwy chyba zostały wysłuchane, ponieważ czas minął mi dość szybko. Kolejne lekcje mijały mi dość szybko do momentu, w którym nastał czas WF-u. Planowałem już ucieczkę, jednak moja frekwencja musi przekraczać 50% bym jakkolwiek kwalifikował się do zdania z tego przedmiotu. Jak zwykle próbowałem przekonać trenera do jakiegokolwiek zwichnięcia, skręcenia czy stłuczenia, ale każda moja próba kończyła się fiaskiem. Ledwo przetrwałem tą godzinę lecz dzwonek, który oznajmił koniec lekcji dający również poczucie ulgi, oznaczał koniec lekcji.
Jako iż Brook nie odpisywał mi, postanowiłem, wejść po drodze do jego domu i zostawić mu notatki z dzisiejszego dnia. Ruszyłem w kierunku jego domu, ciekawiło mnie co musiało się stać, że chłopak nie dawał, żadnego znaku życia. Może nie minęło jakoś strasznie dużo czasu, jednak trochę się martwiłem. Znalazłem się pod jego domem i się zawahałem, bo co jeśli to chodzi o mnie? I on po prostu nie chce się ze mną zadawać? A może powiedziałem mu coś czego nie powinienem? Wiele myśli jak te krążyło w mojej głowie, ale finalnie postanowiłem zadzwonić do drzwi. Czekałem chwilę i jego mama otworzyła je.
- Dzień dobry, jest może Brooklyn w domu?
- A co? Przyszedłeś na usługi dziwkarskie? Niestety tutaj go nie znajdziesz. - Zatrzasnęła drzwi, a ja stałem w szoku.
Zupełnie nie spodziewałem się takiej reakcji? Sam nie wiem. Jednak miałem nadzieję, że spotkam rozpalonego i kaszlącego Brooka, któremu podam notatki, a potem wrócę do domu, a kolejnego dnia powtórzyłbym tą czynność i tak dopóki nie wróciłby do szkoły. Po chwili ruszyłem do swojego domu. Dotarłem tam, postanowiłem zjeść jakąś kanapkę na szybko. Po zjedzeniu jej udałem się do swojego pokoju, postanowiłem jeszcze raz napisać do Brooka.
„Umm, hej Brook. Chciałem podać ci notatki z dziś, ale nie było cię w domu. Proszę odezwij się i daj znak, że jest okej.
Jack"
Odłożyłem telefon i postanowiłem pograć na gitarze, to zawsze mnie uspokajało, a sytuacja sprzed kilkunastu minut nadal tkwiła w mojej pamięci. Po chwili grania dostałem jakąś wiadomość, kliknąłem w powiadomienie nie czytając go uprzednio.
„Hej Jack, z tej strony Rye, przyjaciel Brooka. Brooklyn czuje się dobrze na razie zostaje u mnie."
Z jednej strony ulżyło mi, ale z drugiej zacząłem się zastanawiać kim jest Rye, może to ten szatyn ze zdjęcia na jego biurku? Nie chcąc dłużej zamęczać się zbędnymi myślami udałem się pod prysznic. Woda rozluźniła moje mięśnie i uwolniła od wszelkich złych wibracji gromadzących się w moim ciele. Kochałem to uczucie. Po wyjściu osuszyłem dokładnie swoje ciało i ubrałem jakieś luźne rzeczy, które zupełnie do siebie nie pasowały. Kto by się tym przejmował? Postanowiłem powtórzyć materiał, ale jak zwykle mi nie wychodziło więc po prostu się poddałem i włączylem jakiś serial na Netflixie. Jednak nawet na tym nie mogłem się skupić więc poddałem się i po prostu położyłem się na łóżku myśląc o całym dzisiejszym dniu. W szkole nie było tragicznie, ale to co się działo przez resztę dnia było dość dziwne i sam nie byłem pewny co o tym myśleć. Leżąc tak w końcu zasnąłem.
Jeden z krótszych rozdziałów, ale mam nadzięję, że się wam podoba
Rita xx
CZYTASZ
Routine| Jacklyn ✅
FanfictionJack i Brooklyn w końcu po latach udawania, że dla siebie nie istnieją, muszą się spotkać. Co wyniknie z ich spotkania? Czy ich kontakty się polepszą? Główny wątek Jacklyn poboczny Ryan.