Pov Brooka
Już od dwóch godzin byłem gotowy do wyjścia, nie mogłem się doczekać tego spotkania. W jakimś stopniu zależało mi na nim, chciałem by Jack poczuł się wyjątkowo. Ostatnim czasem jego życie nie było usłane kwiatami, dlatego chciałem sprawić mu jakąkolwiek przyjemność. Niedługo musiałem wychodzić więc zszedłem na dół i zastałem tam Ryana. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Zależy ci na nim.- zmarszczyłem brwi.
-Skąd takie wnioski?- zaśmiał się i podszedł do mnie.
-Inaczej nie stroiłbyś się na każde spotkanie z nim jak szczur na otwarcie kanału B.- założył ręce na piersi i uśmiechnął się dumnie widząc moją minę.
-Może trochę mi na nim zależy.- zarumieniłem się, a ten wyszczerzył się.
-Wiem, a teraz leć. Jeszcze się spóźnisz do miłości swojego życia.- cmoknął mnie, a ja wywróciłem oczami.
-Zabawny jesteś Ryepie.
-Tak, wiem.- Kopnął mnie w tyłek.- To tak na szczęście.
Wysłał mi buziaka w powietrzu, a ja zaśmiałem się z jego debilizmu. Kochałem go, ale czasem był nie do zniesienia. Ubrałem jeszcze buty i wyszedłem z domu kierując się w kierunku domu Jacka. Nie mieszkaliśmy jakoś bardzo daleko od siebie więc dość szybko znalazłem się pod jego domem. Zadzwoniłem, a chłopak praktycznie natychmiast otworzył mi drzwi.
Zupełnie jakby czekał na moje przyjście.
-Hej Jacky.- uśmiechnąłem się i przytuliłem go, chłopak od razu oddał uścisk.
-Cześć Brook.- czułem, że się uśmiecha mimo iż nie mogłem tego zobaczyć. Odsunąłem się od niego, a ten zamknął drzwi.- A więc, gdzie idziemy?
-Zobaczysz na miejscu.- wywrócił oczami, a ja złapałem go za rękę i zacząłem kierować się w kierunku wesołego miasteczka.
Miałem ogromną nadzieję, że spodoba mu się wszystko to co zaplanowałem na dzień dzisiejszy. Szliśmy w ciszy, ta cisza była przyjemna. Kiedy się zbliżaliśmy zasłoniłam dłońmi chłopakowi oczy, przez co musiałem iść na palcach. Musiało to wyglądać komicznie z punktu widzenia innych osób, ale nie dbałem o to, liczyło się tylko szczęście chłopaka. Kiedy doszliśmy do celu odsłoniłem mu oczy i uśmiechnąłem się lekko. Chłopak odwrócił się do mnie i przytulił mnie mocno. W jego oczach dało się zobaczyć iskierki szczęścia. Staliśmy przytuleni do siebie przy wejściu.
-Dziękuję.- uśmiechnąłem się i pocałowałem go w policzek.
-Nie ma za co Jack.- odsunąłem się od niego i skierowałem się do kasy, kupiłem nam bilety wstępu.
-Na co idziemy na początku?
-Chodźmy na te elektryczne autka!!!- chłopak zaczął ciągnąć mnie w ich stronę, a ja uśmiechnąłem się.
Poszliśmy tam, chłopak był bardzo podekscytowany, co było przeurocze. W końcu zostało przydzielone nam autko. Jack usiadł za kierownicą i na początku starał się wszystkich wymijać, ale potem zaczęliśmy się ze wszystkimi zderzać. Było przy tym dużo śmiechu i dobrej zabawy, gdy z tamtąd wyszliśmy poszliśmy na kilka rollercoasterów, potem chłopak wygrał dla mnie ogromnego misia! Może i ja bym chciał się mu odwdzięczyć, ale znając swoje umiejętności szybciej trafił bym w sprzedawcę niż te puszki. Na koniec poszliśmy na diabelski młyn, okropnie bałem się wysokości, ale nie chciałem odbierać tego chłopakowi. Stanęliśmy w kolejce, a ja już zacząłem się stresować i nerwowo zagryzałem wargę. Cały czas patrzyłem w ziemie, nie chciałem widzieć jak wysokie to cholerstwo jest.
-Wiem, że się boisz. Nie musimy tam iść.- uśmiechnął się lekko.
-Nie, Jack. Chce tam iść, z tobą.- uśmiechnąłem się niepewnie, a chłopak złapał mnie za rękę splatając nasze palce by dodać mi otuchy.
Nadeszła w końcu nasza kolej. Usiedliśmy w wagoniku i podziwialiśmy, a raczej Jack podziwiał wspaniałe widoki, które dało się zauważyć na samej górze. Mimo wszystko nie było tak tragicznie.
Prawdopodobnie dlatego, że przez całą jazdę nawet na chwile nie otworzyłem oczu, ale to tylko takie domysły.
-Mimo iż spodziewam się odpowiedzi to i tak zapytam McDonalds czy coś innego?- spytałem, gdy wyszliśmy z parku rozrywki.
-Oczywiście, że McDonalds! Nie ma innej opcji.- zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem.
Ruszyliśmy w stronę najbliższej restauracji, gdy tam dotarliśmy podeszliśmy do kiosku i złożyliśmy zamówienie. Cały czas zastanawiało mnie jak chłopak mógł jeść tak małe ilości jedzenia i jeszcze się tym najeść! Przecież to nie realne! Ja potrzebowałem co najmniej potrójnej jego porcji by się najeść. W końcu dostaliśmy swoje zamówienia i zaczęliśmy jeść. Chłopak nawet nie dojadł swojej porcji, wydawało mi się to dziwne, ale postanowiłem nie drążyć tematu w tym momencie.
Po wyjściu z restauracji, zacząłem go prowadzić w tylko mi znane miejsce. Chciałem dać mu poczucie, że ufam mu, postanowiłem zaprowadzić go do małego jeziorka w lesie. Było to miejsce, do którego zawsze przychodziłem kiedy potrzebowałem czasu tylko dla siebie. Nikt inny oprócz mnie tam nie przychodził. Lubiłem to miejsce, miało swój urok. Było dość mroczne, ale dawało poczucie bezpieczeństwa.
Ponownie zakryłem jego oczy dłońmi by nie mógł nic widzieć, gałęzie leżące na ziemi łamały się nam pod stopami. Chłopak lekko się spiął, ale dalej prowadziłem go po pewniej ścieżce.
-Brook, czy ty właśnie wprowadzasz mnie w głębi lasu, żeby mnie zgwałcić, a potem porzucić moje zwłoki tak aby nikt ich nie znalazł?- zaśmiałem się.
-Rozgryzłeś mój niecny plan.- starałem się brzmieć jak najpoważniej, jednak po chwili wybuchnąłem śmiechem.
W końcu doszliśmy do celu, a ja odsłoniłem jego oczy. Chłopak chwilę przyglądał się widokowi, a ja zagryzłem wargę.
-Tu jest niesamowicie.- spojrzałem na chłopaka i pokiwałem głową.- Skąd znasz to miejsce?
-Kiedy potrzebowałem czasu dla siebie, przechadzałem się i trafiłem w końcu na to miejsce. Zawsze kiedy chciałem samotności to miejsce było dla mnie zbawieniem. Wcześniej nikomu nie mówiłem o tym miejscu, ale stwierdziłem, że mogę ci zaufać i ci je pokaże.- uśmiechnąłem się.
-Dziękuje, że mi zaufałeś.- chłopak zagryzł lekko wargę i spuścił wzrok.
Spojrzałem na jego wargi i ponownie spojrzałem na niego. Chłopak przybliżył się do mnie i lekko musnął moje usta. Zdziwiony na początku nie oddałem pocałunku, ale gdy chłopak chciał się już odsunąć przeciągnąłem go ponownie do siebie. Ten pocałunek był delikatny, bardzo niepewny, ale podobał mi się. Było to coś nowego, z Ryem nasze pocałunki były zupełnie inne, ale wiem, że te z Jackiem należały teraz do moich ulubionych. Nie śpieszyliśmy się, nikt nie walczył o dominację, po prostu cieszyliśmy się sobą i to było piękne.
Chłopak odsunął się ode mnie, a ja byłem przekonany, że moje policzki były dość mocno zarumienione. Cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, a ja uśmiechnąłem się lekko i ponownie musiałem jego usta.
Mam nadzieję, że wam się podoba!
Do następnego,
Rita xx
CZYTASZ
Routine| Jacklyn ✅
FanfictionJack i Brooklyn w końcu po latach udawania, że dla siebie nie istnieją, muszą się spotkać. Co wyniknie z ich spotkania? Czy ich kontakty się polepszą? Główny wątek Jacklyn poboczny Ryan.