13

148 16 21
                                    

Pov Jacka

Dni mijały mi tak samo, wstawałem, codziennie miałem coraz mniej chęci do czegokolwiek, niby coś jadłem, ale zazwyczaj kończyło się tak samo. Zjadłem gryza, może dwa. Starałem się doprowadzić do ładu, ale często nieprzespane noce dawały się we znaki. Często już nawet nie próbowałem, obecność Suzan bardzo mi zawadzała. Nie potrafiłem się przełamać nawet do rozmowy z nią. Ona jednak nie poddawała się, moja matka nie dała by jej żyć, gdyby odpuściła. Z każdym dniem tęskniłem za Brooklynem coraz mocniej. Chciałem się z nim jakoś skontaktować, ale matka dosłownie odebrała mi wszystko. Do zaspokajania potrzeb socjalnych miałem Suzan, ale nie miałem ochoty na rozmowy z kimkolwiek, a zwłaszcza z nią. Kolejne dni nie zapowiadały żadnych zmian, cały czas byłem zmuszany do spędzania czasu z dziewczyną, która się do mnie przestawiała.

Jednak pod koniec tygodnia wszystko uległo zmianie, miałem wrócić do szkoły co w tym przypadku było wspaniałą wiadomością. Mimo iż nadal miała towarzyszyć mi Su, to nie zmieniło to mojego pozytywnego nastawienia do tej sytuacji. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii. Już za kilka godzin miałem spotkać Brooka. Mam nadzieję, że po tym tygodniu nic się nie zmieniło, przyzwyczaiłem się do jego obecności.

Lubiłem go blisko siebie.

Podekscytowany tym faktem długo nie mogłem zasnąć, a to, że musiałem spać z dziewczyną w tym samym łóżku niczego nie ułatwiała. Po długich godzinach udało mi się w końcu zasnąć. Przynajmniej te kilka godzin. Wstałem dość wcześnie i zacząłem się przygotowywać do szkoły. Chciałem wyglądać jak najlepiej, sam nie wiem dlaczego. Spakowałem się i nie zwracając uwagi na dziewczynę wyszedłem z domu. Dziewczyna dogoniła mnie i złapała za rękę, westchnąłem, ale nie miałem wyboru więc nie odtrąciłem jej ręki. Doszliśmy do szkoły, nie widziałem nigdzie blondyna więc skierowałem się od razu pod klasę i stałem tam czekając na nauczyciela. Dziewczyna tuliła się do mnie, a ja miałem ochotę uciec, gdziekolwiek. Nie chciałem czuć jej dotyku, nie chciałem słyszeć jej głosu, nie chciałem zasypiać z nią i budzić się przy niej.

Chciałem spokoju, wolności, wyboru.

Dzwonek zadzwonił, wszyscy się rozpakowali, lekcja się zaczęła. Nagle do klasy wbiegł zdyszany chłopak i przeprosił za spóźnienie. Spojrzał na mnie i dziewczynę obok mnie. Był dość zdezorientowany tym co widział, ale nie mogłem mu nic powiedzieć, przynajmniej nie w obecności dziewczyny.

-Proszę Pana, czy mógłbym iść do łazienki ? Źle się czuję.-spojrzałem na Brooka.

-Tak, możesz iść.-rozejrzał się po klasie.- Duff idź z nim.

Oboje wstaliśmy i Brooklyn skierował się do łazienki. Upewnił się, że nikogo nie ma w kabinach.

-Możesz mi wyjaśnić co się z tobą działo przez ostatni tydzień?! Nie odzywałeś się, nie było cię w szkole, a teraz ? Przychodzisz z jakąś laską do szkoły. Nie rozumiem cię Jack.- Wiedziałem, że będę musiał my wszystko wytłumaczyć, ale nie wiedziałem, że to nadziejdzie tak szybko. Westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi.

-To nie jest odpowiedni moment, ale innego może nie być.- Blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi.- Nie odzywałem się, bo nie miałem jak. Matka zabrała mi wszystko, telefon, laptopa, a nawet wolność. Nie mogłem wychodzić z domu. A ta dziewczyna? Jest kolejnym pionkiem w chorej grze mojej matki. Ostatnio stwierdziła, że jestem chory, ponieważ jestem gejem. Po to ta cała szopka, ta dziewczyna spędza ze mną każda możliwą chwilę, ja już naprawdę nie daje rady Brook. Ciężko mi z nią rozmawiać, a co dopiero spać czy przytulać się. Jednak gdyby tego nie robiła moja matka odcięła by jej środki. Dla mojej matki nie było ważne co ja czułem w tym momencie. Po prostu chciała mnie „naprawić". Dlatego również nie chodziłem do szkoły oraz nie mogłem mieć kontaktu z tobą. Twierdzi, że to ty jesteś powodem mojej orientacji, dlatego zabrała mi wszystko. Wielokrotnie próbowałem wielu rzeczy. Ucieczki, wykradnięcia jej telefonu czy czegokolwiek, ale nie było takiej opcji.- Pod koniec swojego monologu praktycznie dławiłem się łzami,nawet nie chciałem wiedzieć jak bardzo chaotyczna była ta wypowiedź. Byłem zbyt załamany. Chłopak tylko mnie przytulał. Tylko albo aż. To było coś, czego potrzebowałem w ostatnich dniach.

Zdałem sobie sprawę jak słaby psychicznie byłem, coś mogłoby się wydawać nieznaczącego potrafiło mnie wyniszczyć w tak krótkim czasie. Teraz poszło to jakby w zapomnienie. Teraz liczył się uroczy chłopak, który cały czas mnie przytulał. Wiedziałem, że to jedyny moment, w którym będę mógł się nacieszyć jego obecnością w najblizszym czasie, więc przytuliłem go mocno. Chłopak jakby cały czas analizował moje słowa, nie odzywał się po prostu był. To w zupełności mi wystarczało, nie potrzebowałem niczego więcej.

-Jack, cholera, gdybym tylko wiedział... Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem.

-Rozumiem Brook, pewnie sam bym podobnie zareagował.

-Możesz się jakoś od tego uwolnić?

-Tylko jak się wyprowadzę, a nie stać mnie na to. Na rodzinę też nie mam co liczyć.

-Chciałbym ci pomóc, ale sam mieszkam u Ryana.

-I tak robisz dla mnie więcej, niż wszyscy moi znajomi razem wzięci.

W tym momencie zdałem sobie sprawę, jak okropnym przyjacielem byłem. Nie wiedziałem nadal czemu Brook mieszka z Ryanem. Byłem zbyt zajęty swoimi własnymi problemami, że zupełnie zapomniałem o Brooku. Przecież on też się liczył w tej przyjaźni, był i jest najważniejszy, a ja nie wiedziałem tak ważnej rzeczy. Postanowiłem jednak teraz o to nie pytać, to i tak był trudny tydzień.

Nie chciałem odsuwać się od Brooklyna, chciałem jak najdłużej cieszyć się nim, ale miałem świadomość, że niedługo zaczną coś podejrzewać. Nawet jeśli blondyn poczuł się źle, nie powinni być w łazience tak długo. Blondyn spojrzał na Jacka i uśmiechnął się, starł jego łzy, które pozostały jeszcze na jego policzkach. Jeszcze chwile stałem przytulając się do Brooka. Po czasie jednak odsunąłem się od niego, bo czym dłużej byśmy tutaj stali, tym bardziej później by to wszystko bolało. Kiedy stwierdziłem, że wyglądam w miarę akceptowalnie wyszliśmy z łazienki, a chłopak złapał moją rękę i splótł nasze palce. Uśmiechnąłem się lekko, to było przyjemne uczucie. Widząc klasę wypuściłem głośno powietrze, a chłopak puścił moją rękę. Zatrzymaliśmy się na chwilę.

-Jack, jesteś silny i ja wiem, że dasz sobie z tym wszystkim radę. Ja cały czas będę dla ciebie, wiem, że nasze kontakty są bardzo ograniczone, ale postaram się zrobić wszystko by temu zapobiec.-szepnął i cmoknął mnie w policzek.

Hej, hej to znowu ja! Teraz rozdziały będą znacznie rzadziej bo ten miesiąc mam strasznie zawalony nauką:((

Do następnego,
Rita xx

Routine| Jacklyn ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz