Epilog

173 16 10
                                    

W końcu przyszedł ten feralny dzień. Byłem się, zwyczajnie się bałem. Bałem się ich reakcji, bałem się nowego środowiska. 

Leniwie zwlokłem się z łóżka, nie miałem na nic ochoty. Byłem wyprany z energii, wszystko wydawało się takie szare, czas się ciągnął w nieskończoność. Poszedłem do łazienki wykonałem wszystkie rutynowe czynności. Ubrałem się i nawet nie próbowałem jeść, byłem zbyt zestresowany by cokolwiek przełknąć. Wyszedłem z domu i ruszyłem w kierunku szkoły. Pod szkołą stał już Brook i reszta naszych przyjaciół, którzy postanowili dotrzymać nam towarzystwa w tym czasie. Z jednej strony dzięki temu czułem się bezpiecznie, ale z drugiej, wiedziałem, że pożegnanie będzie okropne.

Weszliśmy do sali gimnastycznej, gdzie miał odbyć się apel na pożegnanie szkoły. Brook złapał moją rękę i uśmiechnął się, odwzajemniłem jego uśmiech. Czułem się okropnie z myślą, że niedługo popsuje humor tego uroczego blondyna. Nie chciałem tego, miałem ochotę się popłakać. Akademia sama w sobie była dość wzruszająca, mimo wszystkich upadków nie było tak źle, przywiązałem się do tego miejsca. Mimo moich wysiłków uroniłem kilka łez, był to emocjonalny dla mnie moment. Wszystko co budowałem przez kilka lat właśnie się rozpada, pozycja, która kiedyś miała wielkie znaczenie, teraz jest niczym. Teraz każdy zaczyna od nowa, każdy ma czystą kartę i może wykreować siebie na kogoś kim chce być.

Wyszliśmy z auli, wszystko się właśnie kończy.

Stoimy przed szkołą, jestem aktualnie kłębkiem różnych sprzecznych emocji, wiem, że w tym momencie wszystko się zakończy. Zupełnie tego nie chce, łzy same cisną mi się do oczu. Staram się to wszystko wstrzymywać, ale nie potrafię.

Chłopcy gratulują nam ukończenia szkoły, rozpoczęcia nowej drogi, ale ja tego nie chce. Wiem, że za godzinę, będę w drodze do zupełnie nowego miejsca. Już nawet nie staram się powstrzymywać łez, Andy spogląda na mnie i chyba domyśla się o co chodzi. Ręce zaczynają mi się trząść, staram się jakoś uspokoić, ale w tym miejscu i w tym momencie to nie będzie możliwe.

-Kochanie- zwróciłem się do Brooka- chłopcy. Ja muszę wam coś powiedzieć.- wziąłem głęboki wdech i starałem łzy.- J-ja wyjeżdżam.

-Przecież całe wakacje przed nami, będziemy się martwić za 2/3 miesiące!- Brook powiedział i uśmiechnął się. Uśmiechnąłem się smutno i spojrzałem na resztę chłopców.

-Ja wyjeżdżam jeszcze dzisiaj.

-To trochę gorzej, ale mamy cały dzień, p-prawda?- oczy chłopaka zaczęły się szklić, nie mogłem na to patrzeć, znów łzy zaczęły płynąc po moich policzkach.

-Ja wyjeżdżam za chwile.- zacząłem się cały trząść i szlochać. Było mi z tym cholernie ciężko. Reszta chłopców się nie odzywała, doceniałem to w pewien sposób. Dzięki temu to mógł być moment mój i Brooka, nie wiem czy właśnie tego chciałem. Chciałem szczęścia i miłości, czy to tak wiele? Chyba zbyt wiele.

-A-ale Jack, nie możesz mnie zostawić.- chłopak dosłownie wybuchł płaczem. Przytuliłem go, sam nie byłem w lepszym stanie, ale starałem się jakoś uspokoić chłopaka.-Ja cię kocham, Jack. Do cholery! Kocham cię. Nie możesz mnie zostawić!

-Też tego nie chce, skarbie, kocham cię ogromnie.- chłopak cały czas płakał. Staliśmy tak, oboje nie powstrzymywaliśmy łez. Po dłuższej chwili blondyn odsunął się ode mnie pozwalając pożegnać mi się z pozostałymi.

Reszcie też puściły emocje, będę za nimi cholernie tęsknił. Kiedy w końcu się z nimi pożegnałem Brook znów się we mnie wtulił. Przytuliłem go mocno to był nas ostatni czas razem, dosłownie minuty dzieliły nas od pożegnania.

-Jack, zostaniesz moim chłopakiem?-uśmiechnąłem się przez łzy. To było coś czego pragnąłem od dłuższego czasu, ale chyba nie w takim momencie. Jednak pokiwałem głową i pocałowałem go. Ten pocałunek był inny niż wszystkie inne, przekazywaliśmy sobie ból związany z całą tą sytuacją i miłość, czystą miłość, której byliśmy świadomi, jak nigdy dotąd.

W momencie, w którym usłyszałem klakson samochodu, ponownie się popłakałem. Byłem pewny, że to już ten czas. Odwróciłem się by się upewnić i niestety okazało się to prawdą. Pożegnałem się ponownie z chłopcami i przyszedł czas na ostateczne pożegnanie z Brookiem. Znów go pocałowałem, ten pocałunek był o wiele krótszy, ale dało się wyczuć ból i tęsknotę.

-Muszę już iść Brook.- Westchnąłem i starałem łzy z jego policzków.- Trzymaj się, zapomnij o mnie i ciesz się życiem.

-Nie potrafię, za dużo dla mnie znaczysz.

-Wiem, ale tak będzie lepiej skarbie.- uśmiechnąłem się smutno i zacząłem iść w stronę samochodu. Kiedy już miałem do niego wchodzić, krzyknąłem.-Kocham was ogromnie, będę za wami cholernie tęsknić.- uśmiechnąłem się smutno, łzy nadal spływały po moich policzkach, ale wsiadłem do samochodu, a moja matka wyjechała z terenu szkoły.

Zgaduje, że to czas zacząć nowe życie.

❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️
A więc to koniec.
Jestem wdzięczna każdej osobie, która to czytała, każdej osobnej osobie, która gwiazdkowała czy komentowała. Kiedy zaczynałam pisać tą książkę, nigdy bym nie pomyślała, że będzie miała ona prawie 200 gwiazdek, w tak krótkim okresie. Coś niesamowitego. Nie chce już tutaj zanudzać, zdradzę tylko, że na dniach wstawie wam prolog do kolejnej książki, mam nadzieję, że się wam spodoba!

Do następnego,
Rita xx

Routine| Jacklyn ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz