14

162 14 40
                                        

Reszta dnia minęła mi na ciągłym przebywaniu z Suzan oraz ukradkowych spojrzeniach z Brookiem. Czułem się znacznie lepiej z tym wszystkim po rozmowie z nim. Nie zmieniało to jednak mojego podejścia i kontaktów z Suzan. Nie przepadałem za nią, teoretycznie nie robiła nic, ale denerwowała mnie samym oddychaniem w moim pobliżu. Może to okrutne, bo była dość sympatyczną dziewczyną, ale sam fakt, że była „wybrana" przez moją matkę mnie odtrącał.

Tak mijał cały tydzień, nic się nie zmieniło, cały czas Suzan za mną wszędzie chodziła i kontrolowała, a jedyny kontakt jaki miałem z Brooklynem to wzrokowy. Do mojej matki chyba powoli zaczynało dochodzić, że zmuszanie mnie do polubienia dziewczyn nic nie zmieni. Nie poddawała się, ale widziałem zmiany w jej zachowaniu. Cały czas spotykała się z tym facetem, nasze kontakty nie były już takie tragiczne.

Nie zmieniało to faktu, że w tym wszystkim brakowało mi Brooka.

Dni mijały dalej, moja matka w końcu pogodziła się z moją orientacją, przynajmniej stwarzała takie pozory. Suzan nie mieszkała już z nami, ani nie musiałem widywać jej codziennie w szkole, po prostu zaczynało się układać.

Zbliżała się majówka, coś na co czekałem, dni wolne zawsze są dla mnie zbawieniem. To nie tak, że nie lubię szkoły, ale czasem każdy potrzebuje przerwy. Nie miałem jakiś szczególnych planów, raczej oglądanie seriali i całodniowe wylegiwanie się w łóżku. To brzmiało jak zdecydowanie najlepszy pomysł na spędzenie tych dni. Musiałem z tymi planami poczekać jeszcze dwa dni, dam radę, potem tydzień wolnego. Wstałem mozolnie z łóżka powtarzając poranną rutynę i ruszyłem do szkoły. Dość szybko się tam znalazłem i od razu udałem się do klasy. Czekałem pod klasą na nauczyciela sprawdzając social media, aż ktoś wtulił się w mój bok. Spojrzałem na tą osobę i był to Brook, uśmiechnąłem się i przytuliłem go.

-Hej Jacky.- Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

-Czeeść.- Rozczochrałem jego włosy, a on naburmuszył się i zaczął próbę okiełznania tego co powstało na jego głowie. – Wyglądasz jak wściekły chomik.

-Nie odzywaj się do mnie.- cały czas się śmiałem, chłopak tylko zmierzył mnie wzrokiem i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-Brookie, nie obrażaj się.- zaśmiałem się, a chłopak wywrócił oczami.

-Wiesz co, Jack? Spadaj.- tym razem to ja wywróciłem oczami.

-Okej, to pa.- odwróciłem się od niego i zacząłem iść w nieznaną mi stronę, nie było mi dane tam dojść, gdyż chłopak złapał mnie za nadgarstek.

-Jack, stój! Już się nie gniewam.- uśmiechnąłem się.

-Szybko poszło.

-Nie ważne, masz jakieś plany na majówkę?

-Tak, bardzo poważne z resztą.- chłopak uniósł brwi zdziwiony.

-Cóż to za poważne plany?

-Oglądanie Netflixa i leżenie w łóżku.

-No tak, mogłem się spodziewać, ale oświadczam, że już ich nie masz.

-Ah tak? A co miałoby mi je zniszczyć?

-Ja, ale nic ci nie powiem.- wyszczerzył się- Dowiesz się w swoim czasie.

-No nie wiem czy się zgadzam, biorąc pod uwagę to, że to ty, mogę się spodziewać wszystkiego więc z obawy na stan swojego zdrowia, a może i zagrożenia życia chyba będę zmuszony odmówić.

Routine| Jacklyn ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz