Andy jak zwykle zasnął przy oglądaniu czegokolwiek! Przysięgam na tego człowieka wszystko działa jak usypiacz. Po części, zazdrościłem mu tego. Nie dość, że potrafił zasnąć w każdej sytuacji to miał jeszcze twardy sen. Nie myśląc o tym dłużej wziąłem chłopaka na ręce, ten wtulił się we mnie przez sen. Kiedy nic nie mówił był znośny. Zaśmiałem się na własne myśli i położyłem go na moim łóżku. Sam postanowiłem wykonać wieczorną rutynę i położyłem się obok niego. Już dawno przełamaliśmy tą barierę i nie było dla nas w tym nic dziwnego.
Rano obudziłem się wcześniej niż blondyn. Jeśli wcześniej mówiłem, że byłem wyspany to kłamałem. Nic nie zmieni tego, że spanie z drugim człowiekiem, jest najlepszą rzeczą na świecie i nic nie jest w stanie zastąpić tego ciepła i poczucia szczęścia, gdy budzisz się obok kogoś. Nawet jeśli tym kimś, miałby być twój przyjaciel, to nadal wyjątkowe uczucie.
Postanowiłem, że będę wspaniałym przyjacielem i zrobię Andiemu śniadanie. Zszedłem do kuchni i zastanawiałem się chwile co mogę zrobić. Stwierdziłem, że nic bardziej wybitnego niż naleśniki nie chce mi się robić, więc blondyn będzie musiał się tym zadowolić. Dość szybko uporałem się z tym zadaniem i wróciłem na górę. Chłopak nadal spał więc postanowiłem, że nie będzie miał tak dobrze i go obudzę.
-Wstawaj krasnalu.- zaśmiałem się i odkryłem go. Chłopak mruknął niezadowolony i zakrył głowę poduszką.
-Jeszcze 5 minut, mamo.-mruknął.
-Twoją mamą nie jestem, ewentualnie mogę być tatusiem.
-Jesteś chory Jack.
-Tak, tak, a teraz chodź bo śniadanie ci stygnie kurduplu.
-Wieżowcu, nie pozwalaj sobie. Nie mam wpływu na te głupie geny!
-Możesz głośniej? Nie słychać cię tu na górze.
-Ślizgaj tapczan, wielkoludzie.
Zaśmiałem się i wróciłem do kuchni. Nalałem sobie soku. Andy po chwili również znalazł się w kuchni, kiedy tylko zobaczył naleśniki, rzucił się na nie.
-Smacznego. Chcesz coś do picia? Wykorzystaj ostatni raz się pytam, potem jadłodajnia samoobsługowa.-chłopak zaśmiał się.
-Soku, jeśli łaska.-wywróciłem oczami i nalałem mu soku, potem podając szklankę.- Dziękuję.
-Dziś dzień dobroci dla ciebie Fovvie, korzystaj.
-Woah, wszystko dobrze? Nie masz gorączki.
-Zabawny jesteś.- uśmiechnąłem się sztucznie.- Tak właściwie jest jedna rzecz...
-No tak, było zbyt pięknie. Słucham więc.
-Musisz iść ze mną na siłownie, potrzebuje motywacji.
-Nie ma szans.
-Fovvs, błagam się. Będziesz mógł popatrzeć sobie na laski!
-Idziesz dobrą drogą Jack, tak trzymaj.
-Andy, kochanie, zrobisz to dla mnie, prawda?-uśmiechnąłem się słodko.- Zrobiłem ci śniadanie!
-Niech ci będzie.
-Tak, tak, tak! Kocham cię Fowler!
-Tak, tak, wiem Jack. Zwłaszcza kiedy coś chcesz.
-Nie prawda, poza tym byłem kochany. Poszedłem wczoraj z tobą na spacer, potem cię nakarmiłem, dałem ci schronienie w tą okropną lipcową noc, a na koniec ponownie cię nakarmiłem!

CZYTASZ
Routine| Jacklyn ✅
FanfictionJack i Brooklyn w końcu po latach udawania, że dla siebie nie istnieją, muszą się spotkać. Co wyniknie z ich spotkania? Czy ich kontakty się polepszą? Główny wątek Jacklyn poboczny Ryan.