11

150 15 34
                                    

Chłopak został u mnie do wieczora, to był cudowny czas. Ten chłopak sprawiał, że czułem się wyjątkowo, cały czas byłem szczęśliwy. Tego dnia oglądaliśmy filmy przytulając się i komentując zachowania bohaterów. To zdecydowanie było coś co chciałem robić. Kiedy to nam się jednak znudziło, grałem na gitarze, a Brook śpiewał. Wieczorem, gdy chłopak musiał się zbierać, chciałem go odprowadzić, jednak ten uparł się, żebym tego nie robił. Nie rozumiałem jego zachowania, postanowiłem nie naciskać na niego, jeśli będzie chciał, to sam powie mi o co chodzi.

I tak minął weekend. Wróciłem do żmudnej rutyny, jednak z małą zmianą, codziennie w szkole Brook spędzał ze mną mnóstwo czasu. Jak najbardziej odpowiadało mi to, chociaż przyciągało to wzrok połowy szkoły, czego wolałbym uniknąć. Jednak dla obecności tego blondynka jestem w stanie to znieść, jego obecność wynagradza to wszystko.

Tego dnia nie było inaczej, siedziałem właśnie na stołówce powtarzając materiał na kolejne lekcje, gdy dosiadł się do mnie Brook. Przytulił mnie na powitanie i uśmiechnął się.

-Hej Jackyy.

-Hej Brook.- Uśmiechnąłem się lekko.

-Słyszałeś o tym konkursie talentów?-Pokiwałem głową.- Będziesz oglądać występy?

-Raczej nie, a ty?

-Będę występował.- Uśmiechnął się.

-W takim razie przyjdę.- Chłopak rozpromienił się.

Pogadaliśmy jeszcze o jakiś drobnostkach i zadzwonił dzwonek więc poszliśmy do klasy. Tak mijały lekcje do końca dnia, nie działo się nic specjalnego, aż w końcu nadszedł czas konkursu. Starałem się znaleźć jakieś miejsce, z którego dobrze będzie widać osoby występujące. Wiele osób prezentowało swoje talenty, niektórym wychodziło to lepiej, innym gorzej, ale ważne, że spróbowali. Niektórzy nawet na to nie mają odwagi. W końcu przyszedł czas na Brooklyna, wyglądał na zestresowanego. Uśmiechnąłem się do niego chcąc dodać mu otuchy, chłopak odwzajemnił uśmiech. Usiadł na środku sceny, sprawdził strój gitary i ustawienie mikrofonów.

-Umm, hej. Pewnie większość z was mnie zna, więc nie będę się wam przedstawiał.- Zaśmiał się.- Zaprezentuję wam dziś piosenkę, którą sam napisałem.

*tu możecie włączyć piosenkę

Blondyn spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zaczął grać na gitarze, a kiedy zaczął śpiewać skupiałem się na tekście. Cały czas Brook spoglądał w moją stronę, szło mu niesamowicie, był wspaniały. Byłem z niego ogromnie dumny. Po skończonej przez blondyna piosence biłem brawo najgłośniej jak tylko się dało. On też był z siebie zadowolony, było widać czyste szczęście bijące od niego. Zaprezentował coś co kocha, a na dodatek podbił serca niemalże każdej osoby na publiczności, czego chcieć więcej? Wstałem i wyszedłem by pogratulować Brookowi.

-Podobało Ci się?- Spytał chłopak, gdy mnie zauważył.

-Byłeś niesamowity Brooky!- Przytuliłem go, a on uśmiechnął i również mnie przytulił.

-Najbardziej zależało mi, żeby tobie się podobało.- Odsunął się lekko i przygryzł wargę.

-Dlaczego? Przecież pośród tych wszystkich ludzi, jestem nikim.

-Napisałem tą piosenkę dla ciebie. Zrobiłem to już jakiś czas temu, ale ja.. sam nie wiem. Brakowało mi cię Jack.- spojrzał na mnie, a ja uśmiechnąłem się.

-Nawet nie masz pojęcia jak cholernie ciężko mi było bez ciebie.

Brook nie odpowiedział tylko wtulił się we mnie, uśmiechnąłem się i przytuliłem go. Staliśmy tak przez jakiś czas, nie wiem ile dokładnie, ale wiedziałem, że moje szczęście było przy mnie, więc nie potrzebowałem niczego więcej. Jak zwykle coś musiało nam przeszkodzić, a tym czymś był mój telefon. Niechętnie odsunąłem się od chłopaka i sprawdziłem kto do mnie napisał. No tak, kto inny niż moja matka.

„Jack wracaj do domu, szybko."

-Musze iść do domu.- Westchnąłem.

-Rozumiem.- Pokiwał głową.

-Pamiętaj, że byłeś niesamowity i jestem z ciebie dumny.- Uśmiechnąłem się.- Cześć Brook.

-Pa Jack.-Uśmiechnął się.

Wróciłem do domu nie spiesząc się, wcale nie chciałem tu być, wolałem zostać tam, z Brooklynem.

-Boże Jack, miałeś się pospieszyć co ty sobie w ogóle wyobrażasz?-Wywróciłem oczami.-Przebierz się i zejdź na dół, Thomas dziś przychodzi na kolację.

-Co ja mam do tego? To twój facet.

-Nie bądź bezczelny Jack.

Nie chcąc się z nią dłużej kłócić udałem się do swojego pokoju i przebrałem się po czym ponownie zszedłem na dół. Tym razem postanowiłem być bardziej rozmowny i milszy w stosunku do niego. On niczemu nie zawinił, a nawet się starał. Matka stwarzała pozory, wychwalała mnie jakich to wspaniałych ocen nie mam, jaki to utalentowany to ja nie jestem, jak to dziewczyny się za mną uganiają. Nawet gdyby to była prawda, kogo to obchodzi? Ludzie mają większe problemy niż to jak ktoś się uczy, czy jakie powodzenie ma. Tak naprawdę moja matka nie wiedziała nic, nie wiedziała, że moje oceny nie wzięły się z chęci do nauki lecz chęci zapomnienia o codziennych problemach. Nie wiedziała, że mój „talent" był tak naprawdę latami samotnie spędzanych godzin, poświęcając się muzyce by dać upust emocją. Nie wiedziała, bądź nie chciała dopuścić do siebie tego, że dziewczyny mnie nie interesowały. Miałem chęć zepsucia jej idealnej wizji. Nie chciałem psuć atmosfery, była nawet przyjemna, rozmowa się kleiła, chociaż nie miałem ochoty na żadne rozmowy starałem się odpowiadać na każde jego pytanie. W pewnym momencie rozmowa zaczęła mnie po prostu nudzić, a w mojej głowie zaczął krążyć tekst piosenki Brooka, szczególnie jeden kawałek zapadł mi w pamięć.

But you will always have a special place in my heart
I never wanted this to end
Can you forgive me friend

Czy to mogło oznaczać, że tak naprawdę, żaden z nas nie chciał końca tej przyjaźni? Czy to mogło oznaczać, że tak naprawdę cały czas byliśmy dla siebie ważni? Czy to mogło oznaczać, że w pewnym sensie czuliśmy się winni za to co się stało?

Wiele pytań pojawiło się w mojej głowie, jednak sam nie byłem pewny czy chce znać na nie odpowiedź. Bo co jeśli któraś z odpowiedzi byłaby inna niż oczekuje? Co jeśli moje przypuszczenia są omylne? Zawiódłbym się, wolę już żyć w niewiedzy.
Nie zorientowałem się nawet, kiedy skończyliśmy jeść. Pomogłem w zmywaniu naczyń i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem telefon i przeczytałem wiadomość od Wyatta.

„Mam nadzieję, że wszystko w porządku? xx"

„Jest okej, dzięki Brook"

Uśmiechnąłem się mimowolnie, ten chłopak był tak kochany i uroczy. Byłem wdzięczny za kogoś takiego w moim życiu. Może nie zawsze było kolorowo, ale najwidoczniej musiałem swoje przecierpieć żeby zasłużyć na taką przyjaźń.

Jakoś ckliwie się zrobiło, chyba czas to przerwać, a więc do następnego!
Rita xx

Routine| Jacklyn ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz