Rozdział 3

865 39 18
                                    

     Rano, gdy wstałam nikogo nie było. Kamień spadł mi z serca. Od razu pomyślałam że to głupi sen, tylko durny sen. Że to wszystko mi się wyobraziło. Spojrzałam na zegarek, była 8. Zdziwiłam się bo przeważnie wstaję o 10. Zobaczyłam, że na komodzie obok mojego łóżka leży karteczka. Po cichu wstałam, wzięłam karteczkę. Zamarłam...

"     Hej nie chciałem cię budzić, tak słodko spałaś. Jak wstaniesz zejdź na dół tam powinnem być, ale najpierw się ubierz księżniczko.

Jesteś dość wygodna, chciałem w nocy wyciąć ci uśmiech na twarzy, ale zrobię to jak będziesz gotowa"

K*rwa... Jednak to nie był sen, jak mogłam zasnąć w objęciu mordercy z krwi i kości. I jeszcze chciał mi wyciąć ten przerażający uśmiech. On oszalał chyba, nie dam sobie nigdy wyciąć uśmiechu na twarzy. Po moim trupie. Podeszłam do szafy, wzięłam czarne, luźniejsze jeansy do tego pasek oraz moją ulubioną czerwoną koszulkę. Poszłam do łazienki. Tam uznałam, że zrobię lekki makijaż. Czyli brwi, rzęsy i trochę korektora pod oczy. Gdy się już wyszukowałam i wyszłam z łazienki na zegarku była 9. Uznałam, że pójdę po cichu na dół, aby zobaczyć czy jest na dole. W kuchni go nie było. Zajrzałam do salonu, siedział na kanapie. Zamarłam... Był odwrócony tyłem do mnie, więc mnie powinien nie zauważyć. Nagle usłyszałam:

Jeff- Widzę, że wstałaś. Nie ładnie się tak zakradać - serio jak mnie zauważył. Przecież byłam cicho. Co ja myślę jest przecież mordercą od dawna i po nim da się spodziewać wszystkiego.

Ja- Jak mnie zauważyłeś? Przecież byłam cicho - Jeff wstał i podszedł do mnie. Był blisko mnie, za blisko, ale ja się nie bałam. Dobra może trochę. Objął mnie i miał ten łobuzerski uśmiech - Jeff nie pozwalaj sobie na dużo. Nie znam cię prawie, widzę cię drugi dzień.

Jeff - Ale to nie ja się chciałem wtulić w ciebie w nocy. Przypominam, że byłaś wtulona we mnie w nocy i nie chciałaś mnie puścić - Faktycznie byłam w niego wtulona całą noc, ale to coś innego. F*ck co się ze mną dzieje - I co zatkało? Hmm?

Ty- Nie.. Ja... Po prostu się zamyśliłam. A teraz puszczaj bo chce jeść - wyrwałam się z jego uścisku - To w nocy to było coś innego, po prostu się bałam okej i nie mogłam zasnąć.

Jeff- Tylko się pośpiesz księżniczko. Pamiętaj, że gdzieś cię zabieram - zapomniałam o tym. F*ck, F*ck...

Odeszłam od niego bez słowa. Oczywiście nie chciało mi się robić jeść. Z lodówki wzięłam mleko, a z szafki płatki. Gdy już zjadłam śniadanie popatrzyłam na Jeffa. On się rozglądał po domu i co chwila spoglądał na mnie. Odłożyłam miskę do zlewu, gdy nagle Jeff mnie zaskoczył od tyłu.

Jeff- Jak, gotowa? - pokiwałam głową na tak - A tobie już głosu zabrakło?

Ty- Nie... Dobra chodźmy.

Wyszliśmy z domu i szliśmy w stronę lasu. Z*jebiście jak on mnie będzie chciał zabić tam to nie wiem. Niby pokazałam mu, że się jego nie boję wczoraj, ale wiem że on jest silniejszy i szybszy ode mnie. Szliśmy około 30 min i doszliśmy do dość wielkiego domu. Była to rezydencja. Jeff powiedział, abym się nie bała i nic mi tam nie zrobią bo jestem przy nim. Fajnie wejdę do domu, który jest przepełniony mordercami. Wchodząc usłyszałam krzyki. Był tam jakiś chłopak w goglach i jakaś nawet ładna dziewczyna. Podbiegł do mnie ten chłopak i zaczął mówić.

?- Cześć jestem Toby - był na pewno milszy od Jeffa - A ty?

Ty- Jestem Julia. I nie wiem co się dokładniej tutaj dzieje oraz co ja tu robię.

Toby- To Jeff ci niczego nie powiedział? Jeff cię obserwuje od pewnego czasu. Zainteresował się tobą, na początek jak zauważył cię na imprezie chciał cię zabić, ale się powstrzymał. Mówił, że zainteresował się tobą oraz mówił, że mogłabyś tu zamieszkać. Namawiał cały dzień Slendermana, abyś tu mieszkała.

Jeff- Musiałeś jej mówić, że ją obserwowałem. Teraz mnie uzna za jakiegoś psychola.

Toby- I tak by się dowiedziała, jak nie ode mnie to od kogoś innego. Weź widać, że na nią lecisz, a ona na ciebie.

Ty- Chyba cię głowa boli. Zacznijmy od tego, że nikt mi nie będzie rozkazywać, że mam tu mieszkać oraz nie lecę na niego. Nie jest w moim typie - To jakiś obłęd, nie zamieszkam tutaj, za żadne skarby. Chcę zostać w domu. I co on sobie myśli. Jak na razie nikogo nie kocham, no może jednak tak troszeczkę. Julia, ogarnij się co ty wyrabiasz nie możesz go kochać on jest seryjnym mordercą.

Jeff- Toby zamknij się. Nie kocham jej, też nie jest w moim typie. A co do ciebie Julia. Zamieszkasz tu i koniec. Albo inaczej zginiesz. Zgniesz przeze mnie albo przez Slendiego. Radzę ci się zastanowić Księ... - nie dałam mu dokończyć.

Ty- Ani się waż tak do mnie mówić, już ci to mówiłam nie pamiętasz- uśmiechnęłam się - prędzej stąd ucieknę niż dam się zabić.

Toby- Powodzenia! - krzyknął odchodząc od nas.

Jeff- Nie uda ci się. Poza tym ta dziewczyna, która się kłóciła z Tobym ma na imię Jane. Nie przepadam za nią zbytnio, ale da się wytrzymać. Najgorsza jest Nina. Jest to moja psychofanka. Nie wiem dlaczego tu mieszka, nawet Slendiego się nie pytałem, ale radzę na nią uważać. Resztę poznasz przy kolacji. Jak na razie cię zaprowadzę do twojego pokoju.

Ty- Ja tu nie zostaję. Wychodzę.

Jeff- Nie ma takiej mowy nawet. Jedynie to będziesz mogła ze mną na spacer, przed kolacją. Jutro będziesz musiała podjąć decyzję i powiedzieć Slendiemu - miałam łzy w oczach - Wiem może być ci jak na razie ciężko, ale będziesz musiała się przyzwyczaić - otarł mi łzy z policzek.

Poszliśmy na górę. Mój pokój był duży, ale nie za duży. Ściany były czerwono-krwiste, sufit był biały. Było tam duże łóżko, z białą pościelą, na którym znajdowała się wielka poduszka oraz kołdra. Pod oknem była komoda na ubrania. Na przeciwko łóżka pod ścianą było biurko, na nim była lampka oraz laptop. Koło biurka były drzwi, z czego wiedziałam była tam łazienka. Powiem postarali się, ale tym mnie nie przekonają. Mam swoje życie, mam rodzinę... Usiadłam na łóżku, obok mnie Jeff. Nadal miałam łzy w oczach, bo kocham swoich rodziców.

Jeff- Co jest?

Ty- Mam rodzinę, mam przyjaciół nie mogę tu zostać. Nie mogę ich zostawić...

Jeff- Nie masz wyboru. Teraz tu jest twoja rodzina. Powoli będziesz się oswajać. Jak chcesz możesz się przytulić nie gryzę - uśmiechnął się z troską.

Momentalnie się w niego wtuliłam. On jedynie odwzajemnił uścisk. Muszę jak najszybciej stąd zwiać. Ale jak?

- Nie możesz stąd uciec, bo inaczej zgniesz.

Ej co jest? Może już po prostu wyobraźnia mi świruje.

- Nie świruje tylko to ja do ciebie mówię, czyli Slenderman. Jutro wieczorem, chcę usłyszeć od ciebie odpowiedź. Spotkamy się wieczorem przy kolacji.

Jeff - Widzę, że ktoś tu zaś się wtula długo. Więc jak, chcesz iść na ten spacer czy nie?

Ty- Nie, chcę sobie posiedzieć trochę - chciałam się od niego odkleić, ale nie mogłam - A co nie chcesz się chwilę poprzytulać? - Czemu ja to powiedziałam?

Jeff- Jak nalegasz - przytulił mnie mocniej.

Po kilku minutach przytulania puściłam go. Było to dość przyjemne uczucie. Jezu co się ze mną dzieje?

Ty- Możesz chwilę zostawić mnie samą? Chciałabym pobyć trochę sama i wszystko przemyśleć.

Jeff- Jak tam wolisz... - odparł i wyszedł z pokoju.

Od razu co zrobiłam gdy wyszedł z pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Weszłam do łazienki aby przemyć twarz. Patrząc na lustro mówiłam w myślach, czemu akurat ja. Nie chce tu być, ale nie mam wyboru. Nie chcę też umrzeć, jak bym chciała umrzeć to bym zrobiła to wcześniej. Gdy już wyszłam z tej łazienki położyłam się na łóżko i spojrzałam na zegarek była 14. Miałam dużo czasu, aby pospać do kolacji. Nagle zasnęłam.

Obudziło mnie mocne stukanie do drzwi. Raptownie wstałam i podeszłam do drzwi i zauważyłam rozzłoszczoną osobę...

Zostań albo Umrzesz // Jeff The Killer// (ZAWIESZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz