Rozdział 10

542 31 2
                                    

Ja nadal żyję. Masakrycznie boli mnie głowa. W tym momencie chciałabym, aby nie było jutra. Chcę umrzeć. Teraz. K*rwa teraz. Otwierałam powoli oczy. Widziałam, że Nina nie jest sama. Jest z jakąś osobą. Był to Jack. Byli odwróceni tyłem do mnie. Gdy tylko usłyszałam, że o czymś gadają. Zamknęłam szybko oczy.

Nina- Będziemy się zmieniać, raz ty, raz ja.

L. Jack- To może  codziennie będziemy się zmieniać, aby ciebie nie podejrzewali.

Nina- Za tydzień lub trochę później będzie trzeba zmienić tą kryjówkę. Bo wkońcu tu dotrą i ta mała sz*ata wszystko wygada.

L. Jack- Myślę, że nie znajdą tego miejsca. Jest ono z 40 min od rezydencji na pieszo - oni są głupi, czy głupi? Mówią to wszystko wiedząc że zaraz mogę się obudzić. Debile...

Nina- Znając Jeffa, zna on wszystkie kryjówki w lesie. Razem z tym bunkrem. Mniejsza, jeszcze potem to obgadamy. Muszę już iść bo zaczną serio mnie podejrzewać.

Zajebiście, teraz nie wiem czego się spodziewać po tym zboku. Jak jeszcze raz mnie zgwałci to mu coś zrobię. Jeszcze przypominając sobie o moich rodzicach. Nie podaruję mu tego. Zabiję gnoja. Zabije k*rwa!

Zaczęłam się wiercić. Tak, aby ten debil mnie usłyszał. Chciałam pić. Nie wiem od ilu ja nie piłam. Nawet nie wiem ile ja byłam nie przytomna. Odwrócił się. Zauważył, że jestem nie spokojna.

L. Jack- O cukiereczek się obudził.

Wyciągnął mi to ch*lerstwo z ust.

L. Jack- Zanim zaczniesz krzyczeć. Mam dla ciebie propozycję. Jeśli będziesz grzeczna nic ci nie zrobię.

Ty- Jak mogłeś? - zaczęły mi lecieć łzy - Mogłeś ich nie zabijać.

L. Jack- Tak czasem bywa. Kocham komuś sprawiać ból, a tym bardziej psychiczny.

Dobra uspokój się może jak nie będziesz darła na niego japy, to da ci chociaż pić.

Ty- Czemu mnie zgwałciłeś i porwałeś?

L. Jack- Cukiereczku, sama się o to prosiłaś. Przez ciebie trafiłem do tego jebanego Offendermana. Ale przyznaj było tak przyjemnie.

Zaraz mnie coś trafi i mu coś zrobię. Przysięgam na mamę, która już nie żyje.

Ty- Dasz mi wodę?

Musiałam spytać. Po prostu musiałam. Nie chciało mi się go słuchać.

L. Jack- Jak tylko coś powiesz. Powiedz, że jestem lepszy od Jeffa.

Ty- Nigdy tego nie powiem. On jest lepszy od ciebie. Nie jest takim dupkiem jak ty.

L. Jack- To nie będzie wody.

Ty- Już nie chcę jej nawet, zapewne byś do niej czegoś dosypał. Lub dodał jakichś twoich j*banych cukierków.

L. Jack- Chciałem być miły, ale jak wolisz ból i cierpienie to okej.

Wyszedł na chwilę. Dobra chwila spokoju. Mam czas na przemyślenia. Mam nadzieję, że Jeff nie zapomniał o mnie. Uspokój się kobieto. Ty nic do niego nie czujesz. Albo? Nie wiem co myśleć. Tęsknię za nim cholernie. Chcę, aby tu teraz przyszedł i mnie uratował. Może jednak go kocham. Julia nie. Nie kochasz go. Może jednak tak. W sumie jak by teraz jakiś byle jaki chłopak mnie pocałował to bym od razu mu przywaliła, a gdy Jeff mnie pocałuje, to chce tego bardzo. Nie Julia nie myśl o tym teraz. Pomyśl lepiej jakby stąd uciec. Okej, koło mnie leżą jakieś rzeczy. Jak uda mi się przewrócić lub jakoś przesunąć to uda mi się rozwiązać i zwieje. Dobra to miejsce jest 40 min drogi stąd, tylko w którą stronę? Albo gdy uda mi się wydostać schowam się za czymś i będę obserwowała, w którą stronę on biegnie. Wtedy poczekam i pójdę w jego ślady. Dobry pomysł. Dobra teraz tylko trzeba skorzystać z tej okazji, że nie ma go w tym pomieszczeniu. 

Zostań albo Umrzesz // Jeff The Killer// (ZAWIESZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz