Rozdział 18

6.7K 433 166
                                    

 Zapraszam na instagram informacyjny: darkhill_4ever

  Stałam wpatrzona w radio. Nie wiedziałam co miałam zrobić. Informacja, którą usłyszałam z radia spowodowała, że nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Miałam odpowiedzieć? Może lepiej było zaczekać na Jareda, który pobiegł po Dylana? Europa nie istniała, nie było to możliwe. Lądy za oceanem były zniszczone i opustoszałe, żyły tam tylko zwierzęta. Ktoś musiał podawać fałszywą informację. Sytuacja była absurdalna.

Na szczęście nie musiałam długo pozostawać z radiem. Jared wrócił naprawdę szybo, a zaraz za nim wszedł Dylan. W radio zapanowała cisza. Możliwe, że mężczyźni po drugiej stronie czekali na odzew, który długo nie nadchodził.

Nadal będąc w szoku podeszłam do Dylana. Gdy mnie ujrzał, na jego twarzy odmalowało się zmartwienie. Wtuliłam się w jego tors roztrzęsiona i lekko przestraszona, starając nie dopuścić do siebie myśli, że głos z radia mógł mówić prawdę. Dylan zacieśnił uścisk. Ulżyło mi, że nie miał mi za złe wcześniejszego wybuchu. Pomimo wszystkiego co się działo, tego co przeżywałam i jak czasem się zachowałam, nie potrafiłam sobie wyobrazić jego utraty. Był jedyną pewną osobą w moim życiu, tylko jemu mogłam zaufać i być pewna, że nie porzuci mnie z byle powodu.

— Mówili coś? — Jared zadał pytanie.

Oderwałam się od Dylana, ale moja ręka nadal opleciona była wokół jego bioder. Nie chciałam wypowiedzieć tego głośno i dzielić się tym z innymi, nie chciałam, żeby to okazało się prawdą. Wtedy musielibyśmy przyznać, że całe nasze życie było kłamstwem, ale musiałam to zrobić.

— Powiedzieli, że są z Europy.

Nastała cisza, obaj mężczyźni wpatrywali się w siebie, jakby nie potrzebowali słów, aby się porozumieć. Potem wydarzyły się dwie rzeczy. Jared mikrofon, a Dylan jego rękę. Znów na siebie spojrzeli. Nadal trzymałam się Dylana, który obejmował mnie jednym ramieniem.

— Musimy im odpowiedzieć. — stwierdził stanowczo Jared.

— Nie musimy. Nie wiemy, kto kryje się po drugiej stronie, to może być pułapka. Myśl racjonalnie.

Na szczęście Dylan miał tak samo złe przeczucia jak ja. Musieliśmy być ostrożni. Nie po to ukrywaliśmy się pod ziemią, aby dać się zwabić w pierwszą lepszą pułapkę. Istniał cień szansy, że mówili prawdę, może jednak ktoś przeżył i również szukał pomocy i oznak życia. Nie mogliśmy tego wiedzieć, ponieważ nikt po wojnie nie udał się za ocean. Istniała również duża szansa, że ktoś chciał nas oszukać. Inna baza? Możliwie. Pod uwagę trzeba było brać też, że stało za tym Państwo.

— Nie możemy poddać się emocjom. — dodałam — Chcielibyśmy, aby to była prawda. Dużo by to dla nas zmieniło, ale to tylko słowa. Musimy to potwierdzić.

— Mamy ważniejsze sprawy. Bardziej przyziemne. — wtrącił Dylan. — Musimy skorzystać z sytuacji, że Christina jest ranna, albo jak mam nadzieję, martwa i spróbować dostać się do budynku Kapitolu.

Odsunęłam się zaskoczona. Nie mógł mówić poważnie, czekała nas tam tylko śmierć. Przecież to Kapitolu nie można było wejść tak po prostu.

— Zwariowałeś? To pewna śmierć.

Spojrzał na mnie niepewnie.

— To nasza szansa. Możliwe, że jedyna. Nie przypuścimy szturmu, nie chce żeby ginęli ludzie. Zrobimy to po cichu, od środka. Uda się ze mną tylko kilkoro zaufanych osób.

Byłam wręcz przerażona. Nie mógł tam pójść, byłam niemal pewna, że nie wróci stamtąd żywy. Ta akcja była jak wydanie na siebie wyroku śmierci.

Lost ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz