Chwilę po moim przemówieniu zapanował chaos. Na zewnątrz zaniepokojony tłum zaczął rozmawiać między sobą. Wewnątrz Kapitolu James rozpętał burzę. Nie odpowiadało mu to, co zrobiłam. Chciał władzy, był wściekły, że zostało mu to odebrane. Gdyby nie Jared, zapewne byłabym wtedy tak samo martwa jak Christina czy Dylan. Mężczyzna przekonał go, że twarzą państwa powinna być kobieta, nie mogliśmy rzucić obywateli na głęboką wodę. James nadal był jedną z najważniejszych osób w zarządzie, co nie do końca mi odpowiadało, ale wolałam grać tak, aby nie mieć na razie, zbyt wielu wrogów. Byłam słaba, nie wiedziałam jak działać, głównie ufałam własnej intuicji i Jaredowi, który stał się moją prawą ręką.
Po dwóch tygodniach nastroje w Państwie nadal były niespokojne. Powoli zaczynaliśmy asymilować mężczyzn w nowym świecie. Nie mogłam zrobić tego gwałtownie. Nie mogłam przewidzieć reakcji kobiet ani mężczyzn. To był pierwszy raz w ich życiu, gdy spotykali się na tym samym polu, z równymi prawami. Dla nikogo nie było to normalne, nawet dla mnie. Oglądanie ich w jednym miejscu, mijających się na ulicy, było czymś dziwnym. Wielu z nich postanowiło zostać w swojej dawnej pracy, z tą różnicą, że teraz dostawali za to wynagrodzenie. Nawet im ciężko było porzucić stare życie, choć nie było ono kolorowe. Ale nie znali innego. Urodzili się w niewoli i obecna sytuacja mogła wydawać się im surrealistyczna.
Starałam się, aby każdy odnalazł się w nowym świecie, w miarę możliwości przydzielałam nowe mieszkania. W planach mieliśmy odbudowanie miast, co mogło zająć lata, ale byłam dobrej myśli. Wiedziałam, że nie będzie łatwo i że czekało na mnie wiele przeszkód i wyzwań, ale chciałam to zrobić dla nas wszystkich. Stało przede mną najtrudniejsze zadanie, pomimo tego byłam dumna z siebie, że miałam na tyle odwagi i siły, aby wziąć na swoje barki taki ciężar.
Dostaliśmy też informację z Europy. Chcieli, aby nasi przedstawiciele pojawili się u nich w przyszłym tygodniu, aby dojść do porozumienia. Był to kolejny, wielki krok dla Państwa. Postanowiliśmy, że wydarzenia z wyjazdu będą transmitowane w telewizji, aby każdy zobaczył na własne oczy, jak bardzo byli okłamywani.
Świadomość, że ich życie budowane było na kłamstwie sprawiała, że ludzie trochę spokojniej podchodzili do reformy.Dziś był dzień, gdy chciałam odpocząć od wszystkiego. Nadmiar pracy sprawił, że nie miałam czasu nawet załamywać się i myśleć o Dylanie. Nie pozwoliłam sobie na to, chciałam odrzucić myśl o tym, że go nie było, zapełnić czymś dzień i udawało mi się to. Po dwóch ciężkich tygodniach, postanowiłam, że muszę zamknąć ten rozdział, aby móc żyć dalej. Masa ludzi pokładała we mnie wiele nadziei.
Dlatego też ostatni raz miałam pojawić się w bazie, która miała zostać oficjalnie zamknięta. Podziemie celowo odczekało jakiś czas na wyjście. Wspólnie stwierdziliśmy, że ujawnienie Państwa Podziemnego może chwilę zaczekać, aby dawkować napływające informacje i nie wzbudzać masowej paniki.Dziś chciałam być w miejscu, w którym wszystko się zaczęło i zobaczyć na własne oczy, jak po ponad siedemdziesięciu latach spełnia się największe marzenie tych ludzi. Teraz czekała na nich wolność, życie o jakim marzyli. Na początku mogło być trudno, oswojenie się z nową rzeczywistością i przystosowanie do innego trybu życia mogło zająć dłuższą chwilę, ale byłam szczęśliwa, że mogłam mieć w tym swój udział.
Ze zniecierpliwieniem i odrobiną ekscytacji zjeżdżałam w głąb podziemi. Nie było mnie tu dwa tygodnie, ale czułam się tak, jakby minęły dwa lata. Przez ten krótki okres wydarzyło się tak wiele rzeczy, że nie wydawało się to dziwne.
Powitanie jakie sprawili mi mieszkańcy, było niespodziewane. Oklaski i okrzyki wydawały się nie mieć końca. Moim zdaniem powinny być skierowane do nich wszystkich, którzy dążyli do tego, co mamy teraz, latami. Ja dołożyłam tylko małą cegiełkę. Największe oklaski należały się natomiast Dylanowi, ponieważ gdyby nie jego determinacja, żadna z tych rzeczy by się nie wydarzyła.
Poczułam bolesne ukłucie w sercu - to miejsce wiązało się ze zbyt wieloma wspomnieniami. Widziałam go na każdym korytarzu i w każdym pomieszczeniu. Był wszędzie, a jednocześnie go nie było. Wiedziałam, że już na zawsze tu zostanie, tak samo, jak w moim sercu i wspomnieniach. Moje gardło znów się zacisnęło. Ukrywane emocje chciały się uwolnić. Walczenie z tym było trudne, ale nie był to czas ani miejsce na opłakiwanie go.
Udałam się do starej pracowni Jareda. Miałam się tam spotkać z Lukiem, Dayo i Sethem, którzy w ostatnim czasie zajmowali się bazą. Dayo wrócił po tygodniu spędzonym w Białym Domu, stwierdził, że nie było to miejsce dla niego, a skoro moje samopoczucie się polepszyło, mógł zająć się własnymi sprawami. Ceniłam Dayo i uważałam go obecnie za najbliższą mi osobę. Niesamowite, jak bardzo nasze relacje uległy zmianie na przestrzeni tych kilku miesięcy. Nie chciałam, aby był z dala ode mnie, bo tylko z nim mogłam obecnie podzielić się swoimi uczuciami.
Początkowo, gdy weszłam do pomieszczenia, nie zauważyłam niczego dziwnego. Trzej mężczyźni stali obok siebie zwyczajnie rozmawiając. Cała pracownia wyglądała tak, jak wcześniej - Luke niczego nie zmienił, choć ojciec nie zawitał w bazie od czasu naszego wyjazdu na akcję. Stwierdził, że Luke jest na tyle dojrzały, że poradzi sobie w bazie. Wciąż nie mogłam go nazwać ojcem na medal, ale myślę, że nie za bardzo wiedział jak nim być. Całe życie uciekał do nauki, prawdopodobnie chcąc uciec od przeszłości.
Moja uwagę zwróciła postać siedząca na krześle pod ścianą. W tej części panował półmrok, dlatego nie zwróciłam na nią specjalnej uwagi. Po chwili, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, moje serce jakby stanęło. To był Dylan, przynajmniej tak mogło mi się wydawać. Siedział tam w ciszy, z zamkniętymi oczami i odchyloną głową. Jego twarz była blada, policzki zapadnięte, a oczy mocno podkrążone. Całe jego ciało było wychudzone. Niemal pewna, że był to wymysł mojej wyobraźni, stałam przyglądając się scenie. Mężczyźni nawet nie zwracali na niego uwagi, tym bardziej upewniałam się, że nie był prawdziwy. To miejsce tak na mnie działało.
Jego wzrok skierował się na mnie, jakby wyczuł, że mu się przyglądałam, a spojrzenie było tak żywe i prawdziwe, jak nigdy.
Wtedy moje serce rozpadło się na milion kawałków, aby niemal natychmiast pozbierać się w całość.
Wszystko zaczęło się łączyć, gdy zaczęłam zastanawiać się, jak do tego doszło. Przypomniałam sobie dwie fiolki leku, które zabrał zaraz przed akcją. Już wtedy wiedział, że mógł zginąć, więc postanowił zaryzykować i bez niczyjej wiedzy wstrzyknąć sobie serum.
Byłam jednocześnie wściekła i szczęśliwa. Postanowił mi nic nie mówić i pozwolił, abym przeżyła koszmar, ale żył, więc całą tą złość schodziła na dalszy plan.
Gdy wpadłam w jego szczupłe ramiona, utwierdziłam się w przekonaniu, że był najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
Dylan był moim cudem.
CZYTASZ
Lost ✓
RomanceCzęść druga. Gdy Melanie zostaje uprowadzona przez własną matkę, zaczyna się pogoń za przetrwaniem i wolnością wszystkich zniewolonych. Wojna trwa. Kto wyjdzie z niej cało? Znajdź drogę do serca i cudu. Okładka wykonana przez @cursedpsychopath...