Drogę przeżyliśmy w większości w ciszy. Nikt mnie o nic nie pytał. Odkąd opuściliśmy Waszyngton, zaczęłam być po prostu ignorowana. Jeżeli były już jakieś rozmowy, toczyły się tylko i wyłącznie między tamtą czwórką. Zapewne jakiekolwiek przesłuchania odbędą się w bazie, jeżeli jeszcze istniała.
Nie miałam pojęcia jakie skutki przyniosło bombardowanie ani jak długo trwało. Na szczęście jakoś sobie z tym poradzili. Przez cały ten czas, gdy mnie katowano i przesłuchiwano, starałam się nawet nie myśleć o tym, co działo się w bazie. Miałam tylko nadzieję, że wszyscy wyszli z tego cało, a ja mogłam pomóc im jedynie zachowując milczenie.
W mojej głowie na nowo pojawiły się słowa Christiny. Posłużyła się mną, aby dotrzeć do siedziby rebelii. Nie brała nawet pod uwagę tego, że coś mogło pójść nie po jej myśli, a ja mogłabym zginąć. Chociaż po dzisiejszych wydarzeniach jestem zmuszona stwierdzić, iż wcale ją to nie obchodziło. Potrzebowała tylko i wyłącznie kolejnego pionka.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Jareda, który poinformował nas, że zbliżamy się do bazy. Po drodze okazało się, że mężczyzna zna całkiem niezły skrót, który pozwolił na szybsze dotarcie do Filadelfii, a zarazem na zgubienie pościgu.
Zapewne jednostki zostały poinformowane o śmierci pani prezydent, więc okazało się to ważniejszą sprawą. Jedyne, co zaczynało mnie zastanawiać, było to, kto miałby teraz objąć władzę i czy losy Państwa zmienią się w jakikolwiek sposób. Matka posiadała kilkoro zaufanych ludzi, ale nie wyznaczyła swojego zastępcy.
Szarpnęło samochodem. Przestraszona spojrzałam na Dayo. Nie zauważyłam nawet, że nagle zrobiło się ciemnej. Nie miałam pojęcia, co się działo.
— Spokojnie, to tylko winda — odpowiedział, przechwytując mój wzrok.
Usłyszałam parsknięcie wydobywające się z ust Kayi.
— Zachowujesz się jak przestraszony szczeniak.
To było pierwsze zdanie, jakie wypowiedziała w moją stronę tego dnia. Najwidoczniej poczuła, że jest już na swoim terenie i musi go pilnować, odstawiając zimną sukę.
— Kaya, nie zaczynaj — mruknął Dayo jakby od niechcenia.
— A od kiedy ty się nią przejmujesz?
Nie usłyszała odpowiedzi.
No właśnie, Dayo był nadzwyczaj miły. Wydawało mi się, że zawsze miał do mnie podobne podejście co Kaya lub James. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Gdy wjechaliśmy do garażu, poczułam silny uścisk w żołądku. Przez chwilę myślałam, że zwymiotuję. Wiedziałam, że to czas, aby stawić czoła Dylanowi, jeśli w ogóle miało się to stać. Nie miałam pojęcia, co teraz miało się ze mną stać ani czy Dylan chciałby mnie widzieć. O ile nadal tu był.
Gdy auto się zatrzymało wszyscy zaczęli opuszczać wóz i udawać się w stronę wyjścia. Dayo, który szedł równo ze mną, położył mi rękę na ramieniu, aby mnie zatrzymać. Zaczekał aż wszyscy wyjdą i dopiero wtedy zaczął mówić.
— Wiesz, że musimy o tym pogadać. — Palcem wskazał na moją zabandażowaną nogę. — Nie mówię, że teraz, bo oboje jesteśmy zmęczeni, ale to co się stało, nie było czymś naturalnym. Na razie nie mam zamiaru nikomu o tym mówić i ty też lepiej tego nie rób. Noś bandaż jeszcze jakiś czas żeby nie było podejrzeń.
Kiedy to powiedział, od razu ruszył przed siebie.
— Dayo. — Przystanął, słysząc mój głos. — Dziękuję.
Westchnął, ale posłał w moim kierunku lekki uśmiech.
— Lepiej już chodź, jeśli chcesz załapać się na jakiś posiłek.
Zaczekał, aż zrównam się z nim krokiem i wspólnie opuściliśmy pomieszczenie.
Idąc korytarzem, usłyszałam zbliżające się od przodu szybkie kroki. Zza zakrętu wyłoniła się sylwetka Dylana, który na nasz widok przystanął w pół kroku. Zaraz za nim pojawił się Luke. Ten jednak zatrzymał się dwa, może trzy metry za brunetem. Scena ta była dziwna i wydawała się trwać dłużej niż kilka sekund.
Mina chłopaka przede mną była nieodgadniona. Nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy żadnych uczuć, w związku z czym nie miałam pojęcia jak się zachować. Na pewno cieszyłam się, że widzę go całego i zdrowego.
Nagle ruszył w moją stronę. Cofnęłam się o krok zaskoczona i szczerze trochę przestraszona, ponieważ jego twarz nadal niczego nie wyrażała. Tym bardziej byłam zdziwiona tym, co się stało zaraz po tym.
Jego usta zetknęły się z moimi. Przez moment moja dezorientacja sięgnęła zenitu i stałam jak wmurowana. Dopiero po chwili odważyłam się oddać pocałunek. Nie miałam pojęcia, ile staliśmy, wymieniając się pocałunkami.
Kiedy się odsunął, za jego plecami zobaczyłam oddalającego się Dayo i zagubioną minę Luke'a.
— To może ja sprawdzę czy nie rozdają już jedzenia — powiedział i od razu się wycofał.
Takim sposobem zostaliśmy sami.
Nie wiedziałam kompletnie, co powiedzieć. Żaden z moich scenariuszy nie przewidywał takiego powitania.
— Niech cię cholera, Melanie. — Westchnął, przytulając mnie do siebie.
Nie pozostało mi nic innego niż wtulić się w jego ciepłe ciało.
Poczułam nagle ogromny spokój, jakby z moich ramion ściągnięto ciężar, który spoczywał tam od bardzo długiego czasu.
— Nigdy więcej już nie rób takich głupich rzeczy.
Gdy na mnie spojrzał zauważyłam, że jego oczy zaszły łzami. Zamurowało mnie jeszcze bardziej. Wszystko, co działo się w tym momencie, wydawało się surrealistyczne.
— Jesteś ranna? Coś poważnego?
— Nie, to tylko draśnięcie. Zagoi się za parę dni. — W końcu udało mi się wydobyć z siebie głos.
— W każdym razie i tak powinnaś udać się z tym do Rose.
Przytaknęłam, choć wcale nie miałam zamiaru tego robić.
Zaczynałam czuć się niezręcznie, poprosiłam więc, by załatwił mi ubrania na zmianę i jakiś prysznic. Musiałam zmyć z siebie wszystkie te wydarzenia, choć było to co najmniej niemożliwe.
Wiedziałam, że jeszcze dziś lub jutro czeka mnie poważna rozmowa. Na całe szczęście nie traktowano mnie tu jak więźnia. Nie wiedziałam, czy bym to zniosła.
Dylan pokazał mi mój nowy pokój oraz położenie stołówki i pryszniców. Baza została przeniesiona w inne miejsce ze względu na zniszczenia oraz dlatego, że ludzie z Państwa znali jej lokalizację. Rozstaliśmy się na korytarzu prowadzącym do natrysków. Zanim odszedł poinformował mnie, że musi porozmawiać z całą ekipą, która udała się po mnie. Obiecał również przyjść do mojego pokoju, jeśli nie będzie zbyt późno.
Zostając w końcu sama, starałam się nie myśleć o śmierci matki, wszystkich wydarzeniach z ostatnich miesięcy ani o filmach z dziwną substancja, która płynęła w moich żyłach.
Chciałam po prostu przez chwilę zostać bez problemów.
CZYTASZ
Lost ✓
RomanceCzęść druga. Gdy Melanie zostaje uprowadzona przez własną matkę, zaczyna się pogoń za przetrwaniem i wolnością wszystkich zniewolonych. Wojna trwa. Kto wyjdzie z niej cało? Znajdź drogę do serca i cudu. Okładka wykonana przez @cursedpsychopath...