Rozdział 17

6.6K 480 93
                                    

Zapraszam na instagram informacyjny: darkhill_4ever

   Targały mną mieszane uczucia. Miałam prawo być wściekła zarówno na Jareda, jak i Dylana. Mogłam być wściekła na każdego, kto wiedział o całej tej sytuacji. Miałam prawo wiedzieć. Wiele miesięcy żyłam obok mojego ojca. Nie dostrzegałam ani jednego powodu, aby to przede mną ukrywać.

Uważałam Jareda za dobrego, mądrego, a przede wszystkim, szczerego człowieka. Byłam zawiedziona, że podjął decyzję, aby trzymać to w tajemnicy. Obawiał się, że mogłabym go, jakimś sposobem, wydać matce? Zapewne był poszukiwany, w końcu uciekł i najprawdopodobniej zabrał za sobą Luke'a. Takie czyny karało się śmiercią.

Pomimo tego Jared mnie znał i wiedział, że przeszłam swoje własne piekło.

Po moich policzkach spłynęło kilka łez. W końcu do tego doszło, ciężar moich uczuć był zbyt wielki, aby dłużej trzymać go w sobie. Usiadłam na łóżku.

Przyszłam do starego pokoju, z którego nie wyniesiono jeszcze łóżka. Mieli go umieścić w pokoju Dylana, na jego życzenie, aby mógł mieć na mnie oko. Z jednej strony było to miłe, z drugiej czułam ograniczenie prywatności, które i tak było dosyć małe przez to miejsce.

Gdy moja głowa dotknęła poduszki, rozpłakałam się na dobre. Wpatrywałam się w sufit i płakałam, jak nigdy wcześniej. Moje całe dotychczasowe życie było niekończącym się pasmem porażek. Matka, dla której nigdy nie byłam ważna. Istniałam tylko po to, aby wizerunek Christiny był lepszy, w oczach obywateli. Jako matka była postrzegana za bardziej przychylną rodzinom. Całe jej życie było jedną, wielką grą, aby utrzymać się przy władzy. Wychodziło jej to całkiem sprawnie. Utrzymywała się na stanowisku już prawie dwadzieścia lat i była najmłodszym przywódcą, jaki widział ten świat.

Później okazało się, że żyłam w szklanej bańce i świat nie był taki, jakim go znałam. Nadal istniało wiele zła i wcale nie byli temu winni mężczyźni, lecz kobiety. Ludzie musieli się ukrywać, żyli w ciągłym strachu z bronią w ręku, ponieważ zawsze mógł przyjść czas na walkę. Nie było lepiej, tylko gorzej.

Poznałam Dylana, który był jedynym promieniem słońca, który wdzierał się do mojego ponurego świata. Pokazał mi drugą stronę Państwa, tę pełną bólu i cierpienia niewinnych, ponieważ ktoś kiedyś ustalił głupią zasadę niwelującą równość. Wojna nigdy się nie skończyła, przeszła w czas uśpienia, ale po tylu latach, ludzie pamiętali, wyrastały nowe pokolenia, które nie chciały dzielić losu przodków.

Dodatkowo działo się ze mną coś niewytłumaczalnego. Moja matka zrobiła ze mnie królika doświadczalnego, którego sobie sama wyhodowała, tylko dla własnych korzyści.

Miałam ochotę krzyczeć, ponieważ nie tak powinno wyglądać moje życie, nie tak powinien wyglądać świat. Czy zawsze musiał znaleźć się ktoś mściwy i niszczyć świat? Całe Państwo Wyzwolone było imaginacją, istniało na pokaz. Osobne miasta, oddalone o siebie wieloma milami porozrzucane po całym kraju? To nazywaliśmy Państwem? Propagandy w telewizji mydlące oczy. Centrum Wyboru, które istniało wyłącznie dla rozrywki, ponieważ in vitro nie było dla wielu wystarczające i musieli zaspokoić swoje naturalne potrzeby.

Ludzie byli głupi, że tego nie widzieli. Możliwe też, że nie chcieli widzieć, żyło im się zbyt wygodnie. Mieli co jeść, gdzie spać. Dlaczego więc się buntować? Tylko nieliczne kobiety dostrzegały rzeczywistość. Mężczyźni, choć odczuwali wszelkie zło, w większości nie mogli nic zrobić. Byli więźniami mojej matki i Państwa.

Podniosłam się z łóżka, czując ogromną gulę w gardle. Powinnam ochłonąć, ponieważ płaczem nie mogłam nic zdziałać. Musiałam zacząć coś robić.

Lost ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz