Rozdział 2

538 22 6
                                    

Od treningu chłopaków minęło kilka dni. Teraz mamy sobotę. Ja właśnie siedzę na boisku i staram się opanować nową technikę bramkarską. Nazwałam ją Bramy Olimpu. Chodzi w niej o to że ja stojąć w bramcę mam krzyknąć : "Bramy Olimpu " i wtedy pojawiają się złote wrota, które muszę zamknąć. Poprosiłam chłopaków o pomoc. Oni strzelali a ja broniłam.
- Boska Strzała ! - Hera kopnął piłkę.
- Bramy Olimpu ! - krzyknęłam.
Pojawiła się brama a ja szybko ją zamknęłam. Poczułam jak kropelka potu spływa mi po czole.
Dam radę ! To dla Sama !
Pędząca piłka uderzyła w bramę. Zaparłam się nogami jeszcze mocniej. Piłka straciła prędkość. Zakręciła się na bramie i upadła na ziemię.
- Udało się !!! - upadłam na ziemię płacząc ze szczęścia.
- Brawo ! - krzyknął Hera gdy wstałam i podeszłam do nich.
- Dziękuję za pomoc. - zagryzłam wargę i spojrzałam nieśmiało na każdego z chłopaków.
- Dziękuję. - szepnęłam i każdego po kolei pocałowałam w policzek.
Poczułam jak pieką mnie policzki. Zaczęłam się śmiać.
- Co cię tak śmieszy ? - zapytał zawstydzony Aphrodi.
- Wasze miny ! Bezcenne ! - teraz tarzałam się ze śmiechu.
- Dobra dosyć - wymamrotał Hera trzymając się za policzek na którym zostawiłam ślad po szmince.
- Okej. Mogę poćwiczyć teraz strzały na bramkę ? - uśmiechnęłam się jak głupia do sera.
- Oczywiście. - odparł Ares. - My siądziemy i popatrzymy.
Podeszłam do ławki gdzie zostawiłam mój plecak i wyciągnęłam notes. Przewróciłam kilka stron aż w końcu znalazłam tą, na której mam rozpisany nowy atak. Nazwałam go " Włócznia Atheny " . Stanęłam na boisku. Podbiłam piłkę do góry. Wyskoczyłam za nią.
- Włócznia Atheny ! - z całej siły kopnęłam piłkę.
W powietrzu pojawiła się złota włócznia. Leciała razem z piłką do bramki. Ale niestety szybko straciła pęd i spadła na ziemię.
- A niech to ! Było już tak blisko ! Co robię źle ? - sfrustrowana potarłam czoło.
- Ej nie załamuj się - Ares położył mi rękę na ramieniu.
- Widziałaś jak wykonuję Boską Strzałę ? - spytał Hera.
- Oczywiście. - odpowiedziałam. - Kopiesz piłkę kilka razy.
- To może też tak spróbuj.
- W sumie dobry pomysł.
Wróciłam na boisko. Znów podbiłam piłkę w górę i skoczyłam za nią.
- Włócznia Atheny !
Kopnęłam piłkę kilka razy. Razem ze złotą włócznią pomknęła do bramki ale tak jak wcześniej niestety do niej nie wpadła. Zrezygnowana usiadłam na murawie. Jeszcze raz obejrzałam moje zapiski.
Może powinnam coś poprawić ?
- Może spróbuj zrobić salto i wtedy kopnąć piłkę. - z rozmyślań wyrwał mnie głos Aphrodiego.
- Mogę spróbować - wstałam i otrzepałam spodenki.
I znów podbicie, wyskok razem z saltem.
- Włócznia Atheny ! - krzyknęłam gdy moja noga z wielką siłą zderzyła się z piłką.
Upadłam miękko i spojrzałam najpierw na bramkę a później na chłopaków. Wleciała !
- Udało się ! - skakałam jak małe dziecko.
- Świetnie ! - Hera zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Brawo - usłyszałam głos, który nie należał do żadnego z moich przyjaciół.
Odwróciłam się. Stało tam trzech chłopaków. Jeden miał gogle i brązowe dredy spięte w kucyk, drugi miał opaskę na oku i niebieskie włosy a trzeci starannie ułożone włosy w kolorze brązowym. Rozpoznałam w nich Jude'a Sharpa, Davida Samforda i Joego Kinga z Akademii Królewskiej.
- Czego - warknęłam na nich.
- Przyszliśmy tylko popatrzeć - Samford uśmiechnął się szyderczo.
- Chłopaki idziemy - rzuciłam w stronę moich "boskich" kolegów.
- Nie uciekajcie nam tak szybko - poczułam jak ktoś złapał mój nadgarstek i zamknął go w żelaznym uścisku.
- King puść mnie ! - zaczęłam się wić jak jakaś postrzelona.
- Nie puszczę cię księżniczko, wiesz o tym. - przysunął się bliżej tak że poczułam jego oddech na karku.
- Zostaw ją ! - powiedział już nieźle wkurzony Hera.
Nareszcie ktoś się obudził.
- Puszczę ją pod jednym warunkiem - King zaśmiał się.
- Jakim ? - zapytałam a potem splunęłam na murawę.
- Umówisz się ze mną - szepnął mi do ucha a potem dmuchnął do środka.
- Pogięło cię już do reszty. - parsknęłam.
- Może. Ale i tak cię nie puszczę.
- Jest jakiś inny warunek ? - zapytałam trochę milej.
- Tak.
- Jaki ?
- Idziemy jutro na basen. Pójdziesz z nami to cię puszczę.
- Pójdę pod jednym warunkiem.
- Okej.
- Biorę chłopaków ze sobą - wolną ręką wskazałam na trójkę moich przyjaciół.
- Spoko.
Nareszcie mnie puścił. Rozmasowałam obolały nadgarstek.
- Jutro tu na boisku o 13. - powiedział na odchodne Samford.
Potem poszli w swoją stronę.
Na dziś zakończyłam trening. Poszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam piżamę. Zmęczona upadłam na łóżko i przykryłam się kołdrą a następnie oddałam się w objęcia Morfeusza.

Kolejnego dnia

Wstałam około godziny 10. Wyciągnęłam z szafy czystą bieliznę i ubrania na dziś. Poszłam do łazienki się przebrać. Gdy już ogarnęłam sprawy łazienkowe zeszłam na dół do kuchni. Na wyspie kuchennej leżały gofry z nutellą.
Dziękuję babciu.
Moich dziadków często nie ma w domu, dlatego że muszą być w firmie albo mają jakieś spotkania biznesowe.
Ale mi to nie przeszkadza. Poczułam jak wibruje mi telefon. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie Hery.
- Siema mamuśka - zaśmiałam się.
- Hej córka - również się zaśmiał.
- Co tam ?
- Nie mam co robić. Mogę do ciebie wpaść a potem razem pójdziemy na boisko ?
- Jasne ! Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Nie czekałam długo. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał uśmiechnięty Hera z torbą na ramieniu.
- Cześć - zamknął mnie w uścisku.
- Hej. Dusisz. - wycharczałam.
- Umm... sorka - podrapał się po karku. - Mamy 11:30. Co robimy ?
- Możemy coś obejrzeć.
Usiedliśmy na kanapie. Włączyłam pierwszą lepszą bajkę. Wypadło na "Meridę Waleczną " . Skończyliśmy i od razu poszliśmy na boisko. Siadłam na ławce i wyciągnęłam telefon. Podniosłam głowę gdy ktoś rzucił na mnie cień.
- Idziemy ? - zapytał Joe.
- Tak. - mruknęłam w odpowiedzi.
15 minut później byliśmy na miejscu. Dostaliśmy kluczyki do szafek. Ja poszłam do przebieralni ubrać strój kąpielowy. Był to dwuczęściowy czarny strój. Zwykły wiązany po bokach dół i góra z paskami, które skrzyżowane znajdowały się na dekolcie. Wyszłam z ręcznikiem w ręce.
Jezu czemu oni wszyscy się tak na mnie gapią ?
- Ekhem. Możemy już iść ? - szybko otrząsnęli się.
- Uh...jasne - David próbował się nie gapić.
Weszliśmy na halę basenową. Zostawiłam ręcznik na leżaku a sama udałam się do jacuzzi. Nie przejmowałam się tym że chłopcy idą do największego basenu popływać. Ja chciałam się wygrzać. Posiedziałam tam chwilę a potem poszłam pooglądać chłopaków, który chlapali się wodą jak małe dzieci.
- Możesz mi pomóc wyjść ? - Aphrodi wyciągnął do mnie rękę.
- Jasne - podałam mu dłoń.
- Debilu ! - krzyknęłam gdy wciągnął mnie do zimnej wody. - Przegrzało ci łeb czy co ?!
- Haha szkoda że nie widziałaś swojej miny. - o mało co nie zachłysnął się wodą.
- Głupek - mruknęłam pod nosem.
- Słyszałem.
W odpowiedzi pokazałam mu język. Poszłam od nich. Usiadłam na leżaku i okryłam się ręcznikiem.
- Annabeth ! - usłyszałam.
- Czego chcesz Samford ?! - krzyknęłam zirytowana.
- Idziesz na zjeżdżalnie ?
- Nie !
Podszedł do mnie Jude i wziął mnie na ręce.
- Puść mnie trollu ! - okładałam go pięściami.
- Sama się o to prosiłaś - odstawił mnie przed zjeżdżalnią. - A teraz wskakuj i jedź.
- Niech ci będzie - fuknęłam na niego.
Na basenie siedzieliśmy do 17. Potem wróciliśmy na boisko i tam się rozstaliśmy.

𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐫𝐲 𝐚𝐛𝐨𝐮𝐭 𝐥𝐨𝐯𝐞 || 𝐢𝐧𝐚𝐳𝐮𝐦𝐚 𝐞𝐥𝐞𝐯𝐞𝐧 ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz