Minęły dwa tygodnie od balu. A ja cały czas chodziłam przygnębiona. No ale nie mogę się w nieskończoność smucić, więc postanowiłam dać mojej drużynie pewną lekcję.
- Dziś nie ma treningu ! - krzyknęłam do drużyny zebranej w domku klubowym.
- Ale dlaczego ? - Mark zrobił urażoną minę.
- Dziś nauczę was czegoś lepszego niż grania w piłkę - uśmiechnęłam się tajemniczo. - Wszyscy macie się stawić na boisku nad rzeką o 15.
Wyszłam na dwór i skierowałam się do bramy. Od razu obrałam kurs na boisko. Wypuściłam Thunder. Chciałam z nią przećwiczyć jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Smoczyca przysiadła na piachu. Stanęłam na przeciw niej. Całą moją uwagę skierowałam na smoka i na plecy. Thunder lekko skinęła głową i zniknęła w rozbłysku światła. Spojrzałam na swoje odbicie w wodzie. Na moich plecach znajdował się wizerunek granatowego smoka. Thunder znów pojawiła się na boisku. Właśnie w tym momencie cała drużyna oraz menadżerki pojawili się na boisku.
- Dziś nauczę was jak przywołać swojego zwierzoducha.
- A co to jest zwierzoduch ? - zainteresowała się Martha.
- Zwierzoduch to zwierzę, które przychodzi na świat w tym samym czasie co my. Wtedy nasze dusze się łączą i do końca życia jesteśmy ze sobą połączeni. - wyjaśniłam.
Ustawiłam wszystkich w rzędzie.
- Teraz skupcie się. Musicie myśleć o tym że chcecie zobaczyć swojego towarzysza. Musicie tego pragnąć całym waszym sercem.
Widziałam skupienie na ich twarzach. W końcu w różnokolorowych rozbłyskach światła pojawiły się różne zwierzęta.
- Teraz nazwijcie swoje zwierzęta. Macie na to kilka minut. Za chwilę zrobię krótką inspekcję, a potem wrócimy do ćwiczeń.
Patrzyłam na ich roześmiane twarze. Byłam zachwycona zdziwieniem, które malowało się na ich twarzach gdy zwierzoduchy do nich przemówiły. Potem wybrałam się na krótki obchód. Pierwszy był Axel.
- Cześć. Kogo tu mamy ? - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Lew albinos. Nazywa się Charlie.
- Bardzo ładnie - pogłaskałam lwa po grzywie.
- Zawsze chciałem mieć psa ale ojciec nigdy mi nie pozwolił. A teraz mam lwa. To dla mnie coś niepojętego - uśmiech i iskierki szczęścia w jego oczach sprawiły że wyglądał jak mały chłopiec, który ucieszył się z nowej zabawki.
Dalej był Caleb ze swoim orłem o imieniu Nova, Nathan i sokół Ku, Mark i dalmatyńczyk Bella, Joseph i czarna pantera Wakanda ( czyt. Wakanda nie łakanda ), David i żbik Thoraley, Jude i pingwin Fred, Bryce i sowa śnieżna Flake, Claude z kobrą o imieniu Becon na ramieniu, Jordan z fenkiem o imieniu Green, Xavier i ptasznik Parker, Byron i puchata alpaka Hester, Hera i paw Sonata, Ares i doberman Cerber, Sail i akita Shuriken, Troy i kot Halley, Archer i łoś Asher, Austin i tygrys Kitty, Kevin z waranem o imieniu Fly, Martha z mustangiem o imieniu Raven, Nelly z króliczkiem Bugsem, Shawn z białym wilkiem o imieniu Snowwhite, Aiden i niedźwiedź polarny Ice oraz Harley z psem dingo wabiącym się Tsunami.Nauczyłam ich wszystkiego co sama wiem. Cieszyłam się ich szczęściem. Było miło patrzeć na szczęście w ich oczach. Zyskali własne zwierzaki. Dla mnie to wszystko było normalne ale dla nich to coś zupełnie nowego. Kilka dni upłynęło spokojnie, aż do czasu gdy mieliśmy zagrać mecz z drużyną z Akademii Królewskiej.
×××××××××××
Cała drużyna była już gotowa. Czekali tylko na mnie. Zawiązałam sznurówki. Wyciągnęłam z torby złotą opaskę kapitana. Założyłam ją na prawe ramię.
- Jesteście gotowi ? - krzyknęłam.
- Tak ! - cała drużyna odpowiedziała.
- Kto wygra ten mecz ? - krzyknęłam.
- My !
- Jak się nazywacie ?
- Zjednoczone Imperium !
- To wychodzimy !
Ustawiliśmy się parami i wyszliśmy na murawę.Dziś znów tryumfowaliśmy. Euforia wypełniała nasze serca. Pogratulowałam wszystkim świetnej roboty. Oni jak zawsze potrafią mnie zadziwić. Na dzisiejszym meczu wykorzystali swoje więzi ze zwierzoduchami. Było miło patrzeć na swoje dzieło. Gdy byliśmy już w szatni mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran, na którym wyświetlało się zdjęcie wujka.
- Halo ? - odezwałam się nakazując pozostałym ciszę.
- Anna ? - usłyszałam jego cichy głos.
- Tak. Coś się stało ? - lekko się zaniepokoiłam.
- Dziadek i babcia podczas gdy jechali na twój mecz mieli wypadek. - próbował powstrzymać płacz - Właśnie jestem u nich w szpitalu.
- I co z nimi ?! - teraz już spanikowałam.
- Babcia jest w śpiączce. Dziadek też ale jego stan jest gorszy. Walczy o życie. - głos mu się załamał.
- Już tam jadę. Trzymaj się. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę.Narrator pov
Łzy spływały jej po twarzy. Dłonie zacisnęła w pięści. Nawet nie ściągnęła stroju. Wzięła tylko torbę i rzuciła reszcie krótkie " Cześć " i wybiegła z szatni. Po drodze zgarnęła zdziwioną Tiny. Zamówiła taksówkę. W oczekiwaniu na transport Annie wyjaśniła wszystko zaszokowanej kuzynce. Gdy samochód podjechał szybko wsiadły do środka. Podały kierowcy odpowiedni adres i po kilkunastu minutach były na miejscu. Wbiegły do szpitala i odszukały salę z nazwiskiem Jackson na drzwiach. Annabeth załamała się na widok nieruchomych dziadków. Podczas gdy babcia była podpięta tylko do kroplówki i aparatu monitorującego pracę serca, dziadek miał podpiętą do siebie masę kabelków i rurek. Obydwie siedziały tak, w milczeniu patrzyły na dziadków. Po jakimś czasie Tiny wróciła do domu. A Annabeth dalej siedziała.
- To wszystko moja wina. Gdybym nie pojechała na ten głupi mecz nic by się nie stało - szepnęła - Nie będę grać w piłkę. Już nigdy. Obiecuję. Nie będę w nią grać, bo ona mi was odebrała. Jedyną rodzinę jaka mi została.
To powiedziawszy wyszła z sali. Skierowała się do wyjścia. Gdy znalazła się na dworze udała się do domu. Szła wolno roniąc pojedyncze łzy. Gdy była już w domu pojedyncze krople zmieniły się w strumienie, a szloch wstrząsnął jej ciałem.××××××××××××
Annabeth povKolejnego dnia byłam bardzo przygnębiona. Chodząc po szkole powłuczyłam nogami. Nic mnie nie cieszyło. Tępo patrzyłam na ściany podczas lekcji. Niektórzy próbowali mnie rozśmieszać ale ja dalej byłam niewzruszona. Po lekcjach miał się odbyć trening. Czekałam na niego, ponieważ miałam dla wszystkich dwie bardzo ważne informacje. Lekcje dłużyły mi się masakrycznie. Bawiłam się długopisem lub spoglądałam nerwowo na zegar.
- Coś nie tak panienko Jackson ? - zapytał nauczyciel japońskiego.
- Nie. Oczywiście że nie - wymusiłam uśmiech.
W końcu nadeszła ostatnia lekcja, którą był angielski. Ten minął dosyć szybko. Gdy zadzwonił dzwonek szybko spakowałam swoje rzeczy do plecaka i jako jedna z pierwszych wyszłam z klasy. Weszłam do naszego domku klubowego i tam się przebrałam. Stawiłam się na boisku punkt 15. Odłożyłam swoją torbę koło ławki gdy już wszyscy się zebrali. Cały trening obszedł się bez zmian. One miały nastąpić dopiero później. Gdy wszyscy mieli się już zbierać zawołałam ich. Wszyscy podeszli i stanęli wokół mnie.
- Mam dla was dwie wiadomości. Pierwsza. Mam zaszczyt ogłosić Marthę Collins naszym nowym zawodnikiem ! - zaczęłam klaskać.
Wręczyłam jej koszulkę ze złotym numerem 29 i nazwiskiem Collins w tym samym kolorze. Popatrzyła na mnie z wdzięcznością. Ja spojrzałam na nią ze smutkiem. Ściągnęłam opaskę kapitana i wręczyłam ją zdziwionemu Markowi.
- Zaopiekuj się nimi - szepnęłam czując gulę w gardle i łzy w oczach.
Potem ściągnęłam koszulkę i rzuciłam ją zaszokowanej Nelly.
- Powieście ją pod moim zdjęciem. Na pamiątkę. - pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
- Anna co ty robisz ? - Martha popatrzyła na mnie.
- Ja już nie gram w piłkę.
- Ale jak to ? - teraz odezwał się Mark. - Nie możesz nasz zostawić ! - krzyknął Shawn.
- No właśnie ! - poparł go David.
- Po za tym jesteś naszym kapitanem ! - powiedział Xavier.
- Byłam kapitanem. Teraz jest nim Mark. - zawiesiłam się - Odchodzę.
Wzięłam torbę i rzuciłam im smutne spojrzenie przez ramię.Dziś na zawsze pożegnałam się z piłką i drużyną, którą sama stworzyłam.
- Przepraszam - szepnęłam i odeszłam zostawiając smutną i zaszokowaną drużynę.Cześć siema elo wredotki !!
Dziś taki mały bonusik z okazji koronaferii żebyście mieli co czytać ! Rozdział trochę albo nawet bardzo wzruszający, więc mam nadzieję że miło go przyjmiecie. Ja jak go pisałam to miałam łzy w oczach. Prawie jak Annie. Mam nadzieję że się podoba.
Kocham was wredotki moje małe !!
Ta Wredna Dama
CZYTASZ
𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐫𝐲 𝐚𝐛𝐨𝐮𝐭 𝐥𝐨𝐯𝐞 || 𝐢𝐧𝐚𝐳𝐮𝐦𝐚 𝐞𝐥𝐞𝐯𝐞𝐧 ✓
Romance❞kiedy marzeniem pewnej dziewczyny była jej własna drużyna❝