Rozdział 3

452 19 5
                                    

Zakończenie roku szkolnego. Do końca roku byłam w tej samej szkole. A teraz dowiedziałam się że nowy rok zacznę jako uczennica Akademii Królewskiej. Będę musiała pożegnać się z Aphrodim, Herą i Aresem. Nie jestem z tego powodu zadowolona. Jedynym plusem jest to że w nowej szkole znam już trzy osoby. I załatwiono mi chodzenie z nimi do klasy. Świetnie. Lepiej być nie mogło ( Czujecie ten sarkazm ? ). Byłam już w szkole. Miała się odbyć akademia i uroczyste pożegnanie przed wakacjami. Siedziałam sama przed klasą czekając na chłopaków.
- Hejka - przywitał się Ares.
- Cześć - mruknęłam pod nosem.
- Nie cieszysz się że teraz będą wakacje ? - zaśmiał się Afuro.
- Powiedz mi. Czy mogę się cieszyć z kolejnej wyprowadzki i zmiany szkoły ? - w gardle rosła mi gula a oczy wypełniły łzy.
- Nie mówisz poważnie. Prawda ? - Hera usiadł obok mnie.
- Czy ja wyglądam na taką co sobie teraz żartuje. - ledwo widziałam go przez łzy.
- Kiedy wyjeżdżasz ? - Aphrodi przytulił się do mnie.
- W pierwszym tygodniu wakacji. - wtuliłam się w jego tors. - Będę chodziła do Akademii Królewskiej.
Chłopcy wstrzymali oddech.

W dzień wyjazdu

Chłopcy przyszli do mnie się pożegnać.
- Nigdy cię nie zapomnimy - powiedział Hera ze łzami w oczach.
- Ja też was nigdy nie zapomnę. - przytuliłam każdego po kolei. - Będę tęsknić.
Nie wytrzymałam i po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.
- Nie zostawiaj mnie... - rzekł przez łzy Aphrodi.
- Przepraszam. - powiedziałam wsiadając do auta. - Kocham was.
- My ciebie też - dodał Ares i przyjacielsko objął ramieniem Aphrodiego, któremu łzy znaczyły mokre ślady na policzkach. Hera również płakał. Ares tak samo. Pierwszy raz widziałam ich w takim stanie.

- Nie zostawiaj mnie... - powiedział Troy Moon z Liceum Czarnej Magii.
- Nie zostawiaj mnie... - powiedział Sail Bluesea z Liceum Shuriken
- Nie zostawiaj mnie... - powiedział Claude, Bryce, Xavier i Jordan.

Teraz do nich dołączył Aphrodi. Kolejny chłopak, którego pokochałam.

Dwa miesiące później

Stoję przed nową szkołą. Ubrana już w ten okropny mundurek wchodzę do szkoły. Mundurek składa się z czarnej spódniczki, białej koszuli i czarnej marynarki ze złotymi łańcuszkami, które idą od ramienia i kończą się na kołnierzu marynarki. Szkoła jest ogromna. Ale na szczęście nie musiałam szukać żadnego przewodnika. Trójka chłopaków z mojej klasy czekała na mnie przy wejściu.
- Hej - powiedziałam cicho i spóściłam głowę przypominając sobie nasze wspólne wyjście na basen.
- Tylko się nie popłacz księżniczko. - zaśmiał się cicho David.
- Zamknij się debilu. - uciszył go Joe.
- Ona jest teraz naszą małą księżniczką z ciężką przeszłością - powiedział Jude i się uśmiechnął.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością i szybko otarłam jedną łzę, która popłynęła po policzku. Poszłam za nimi pod klasę. Zadzwonił dzwonek. Nasz wychowawca zaprosił nas do klasy.
- Mamy w klasie nową uczennicę. Proszę wyjdź na środek i opowiedz o sobie. - powiedział nauczyciel.
- Cześć. Jestem Annabeth Jackson. Wcześniej chodziłam do Akademii Aliea, Liceum Shuriken, Liceum Czarnej Magii oraz do Liceum Zeusa i jeszcze paru innych szkół. Gram w piłkę nożną na wszystkich pozycjach i mam parę własnych technik. Mam nadzieję że się zakolegujemy. - wymusiłam uśmiech.
- Dobrze dziękuję. Możesz usiąść.
Poszłam do ławki i usiadłam koło Juda. Podesłałam mu karteczkę.

Czemu oni się tak na mnie dziwnie patrzą ?

Jesteś w tej klasie jedyną dziewczyną od kilkunastu lat.

Nie wiedziałam...

Nie miałaś jak się o tym dowiedzieć.

W sumie.

A teraz trzymaj się blisko nas.

Czemu ?

Ci zboczeńcy będą wiedzieli że nie mogą cię ruszyć bo jesteś nasza.

Nie jestem przedmiotem.

Bo jesteś naszą księżniczką. Pasuje ?

Tak.

Zgniotłam kartkę w kulkę. Podniosłam rękę.
- Tak Annabeth ? - zapytał nauczyciel.
- Mogę iść do toalety ? Pilna sprawa. - powiedziałam z błaganiem w oczach.
- Oczywiście.
Wyciągnęłam z plecaka małą kosmetyczkę, w której trzymam podpaski i tampony. Wyszłam z klasy. Przeszłam może pół korytarza. Usłyszałam za mną kroki. Odwróciłam się. Zobaczyłam idącego w moją stronę chłopaka. Miał brązowe włosy na czubku głowy opadające na czoło. Boki miał całkowicie wygolone.
- Annabeth Jackson - powiedział z chrypką w głosie.
- Czego chcesz ? - głos lekko mi zadrżał.
- Ciebie - popchnął mnie na ścianę i przygwoździł do niej.
Wiłam się pod nim próbując się wydostać. Jedną rękę położył na mojej talii a drugą chwycił moje nadgarstki i przyszpilił je do ściany nad moją głową. Nachylił się tak że jego usta znajdowały się na wysokości mojej szyi. Już miał zrobić na niej malinkę gdy otworzyły się drzwi z mojej klasy. Wybiegł z nich David Samford.
- Stonewall zostaw ją - warknął na chłopaka.
- Niech ci będzie - powiedział. - A z tobą jeszcze nie skończyłem.
Upadłam na ziemię. David podszedł do mnie.
- Nic ci nie jest ? - zapytał z troską w głosie.
- Chyba nie - odpowiedziałam nadal wystraszona.
- Idź do tej toalety. Ja na ciebie poczekam.
Poszłam do toalety i załatwiłam to co miałam załatwić. Gdy wyszłam David stał oparty o ścianę.
- Nigdy więcej nie wychodź sama. - powiedział i spojrzał na mnie.
- Dobrze.
Położył rękę na dole moich pleców. Przeszedł mnie miły dreszcz. Wróciliśmy do klasy.
Po lekcjach poszłam z chłopakami na trening. Chcieli zobaczyć wszystkie techniki, których się nauczyłam. Najpierw ataki, czyli :
- Pegaz,
- Dookoła świata,
- Burza,
- Mroczny Smok,
- Gwiezdny pył,
- Spadająca gwiazda,
- Włócznia Atheny,
- Boski Smok.
Stanęłam na środku boiska. Kopnęłam piłkę do góry.
- Pegaz ! - wyskoczyłam do góry.
Teraz siedziałam na grzbiecie granatowego pegaza z grzywą, ogonem, kopytami i skrzydłami w kolorze błyskawic. Pegaz okrążył piłkę i kopnął ją kopytem. Następnie powtórzył to jeszcze trzy razy tak że uderzył piłkę każdym kopytem. Potem ja zeskoczyłam z jego grzbietu i kopnęłam piłkę do bramki.
- Pełna Tarcza Mocy ! - Joseph wykonał technikę.
On chyba nie wie na co mnie stać.
Piłka rozbiła tarczę i wpadła do bramki.
- Dawaj kolejny strzał ! - krzyknął Joe.
- Się robi szefie ! - uśmiechnęłam się zawadiacko.
Znów stanęłam na środku. Ruszyłam do przodu.
Muszę przyznać że słabo mu szło bronienie bramki. Moje strzały najwidoczniej po prostu są za mocne. Muszę wymyśleć nową technikę bramkarską dla Josepha. Po skończonym treningu chłopcy odprowadzili mnie do domu. Gdy byłam już w środku od razu poszłam do pokoju i usiadłam przy biurku. Intensywnie myślałam na techniką dla mojego przyjaciela. W końcu wpadłam na pomysł. Chodziło tu o mniej więcej to samo co w Smoku Burzy. Trzeba wywołać zwierzę. A dla Joego wybrałam czarną panterę, która wyjdzie z ognia. Wzięłam czystą kartkę i ołówek i zaczęłam wszystko rozpisywać.

Kolejnego dnia

- Jesteś pewna że to wyjdzie ? - chłopak nie pewnie oglądał moje zapiski.
- Absolutnie. Musisz tylko obudzić w sobie bestię tak jak ja smoka. - uśmiechnęłam się do niego.
- W takim razie do roboty !
Stanął na bramce i rozstawił nogi. Ja wykonałam Burzę.
- Piekielna Bestia ! - krzyknął Joe.
Przed chłopakiem rozpalił się ogień a z niego wyskoczyła czarna pantera i złapała w zęby piłkę w locie.
- Udało się - wpadłam w objęcia chłopaka.
- To wszystko dzięki tobie ! - pocałował mnie w policzek.
- Drobnostka - zarumieniłam się.
- Dziękuję - szepnął mi do ucha a potem dmuchnął do środka.
W tym momencie łzy napłynęły mi do oczu.
Wspomnienia wróciły.

𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐫𝐲 𝐚𝐛𝐨𝐮𝐭 𝐥𝐨𝐯𝐞 || 𝐢𝐧𝐚𝐳𝐮𝐦𝐚 𝐞𝐥𝐞𝐯𝐞𝐧 ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz