Rozdział 5

396 19 0
                                    

- Hej - usiadłam obok Marthy.
- Cześć. Wiesz że ma dojść nowy uczeń ? - dziewczyna uśmiechnęła się. - Fajnie.
- Z tego co wiem ma na imię Troy i jest z Liceum Czarnej Magii. - powiedziała.
- Czekaj...Troy Moon ? - zapytałam lekko wstrząśnięta.
- Chyba tak ale nie jestem pewna.
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon z kieszeni.

Troy: Hej Annabeth, gdzie jesteś ?

Ja: Siedzę pod klasą.

Troy : Jaki numer ?

Ja: 22

Troy: Okej.

Wtedy go zobaczyłam. Szedł w moją stronę. Jak poparzona wstałam i ze łzami w oczach podbiegłam i rzuciłam się na niego. Staliśmy tak na środku korytarza. Ja wtulona w jego tors trzymałam głowę w zagłębieniu szyi a on gładził mnie po włosach. Płakałam ze szczęścia. Potem oparł swoje czoło o moje tak jak to miał w zwyczaju robić gdy chodziłam z nim do szkoły. Starłam z jego policzka samotną łzę.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem. - wyszeptał.
- Cały czas o tobie myślałam - głos mi się łamał.
- Ja o tobie też.
- Jak się tu znalazłeś ? - podniosłam na niego wzrok.
- Mam znajomości w tej szkole. To dzięki nim wiedziałem że tu jesteś i od razu się przepisałem. - uśmiechnął się.
Jeszcze raz go przytuliłam a potem udaliśmy się do klasy.

- On jest taki cudowny ! - mówiła Martha.
- Mhm. - mruknęłam zamyślona.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - spytała oburzona wyrywając mnie z zamyślenia.
- Umm...tylko częściowo. - uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Dobijasz mnie.

Po lekcji szłyśmy korytarzem. Zauważyłam niebieską burzę włosów, które należały do crusha Marthy Nathana Swifta. Właśnie przechodziłyśmy obok więc postanowiłam wdrożyć mój plan zeswatania ich w życie. Popchnęłam dziewczynę tak że razem z Nathanem poleciała do tyłu. Wyszło na to że dziewczyna cała czerwona na twarzy leżała na chłopaku, który również oblał się rumieńcem. Zaśmiałam się i odeszła poszukać Troya.

Kolejnego dnia

- Gdzie ty mnie prowadzisz ? - zapytałam Marthę, która ciągnęła mnie przez korytarz.
- Niespodzianka - powiedziała tajemniczo.
- Wiesz że nie lubię niespodzianek a do tego mam zawiązane oczy i nic nie widzę - mruknęłam.
- Już niedaleko - puściła moją rękę i lekko popchnęła mnie do przodu.
- Ej ! - uderzyłam w coś a raczej w kogoś.
Mam wrażenie że skądś kojarzę te perfumy.
Wyciągnęłam rękę przed siebie. Poczułam dobrze znany mi materiał. Uniosłam rękę do góry i musnęłam palcami czyjeś włosy.
Nie...to nie może być to...
- Jude ? - podniosłam opaskę z oczu i podniosłam wzrok na postać, w którą uderzyłam.
- Cześć księżniczko - chłopak uśmiechnął się i przytulił mnie.
Po chwili dołączyli do nas Joseph i David. Gdy w końcu uwolniłam się z ich uścisku spojrzałam na chłopaka stojącego za nimi. Caleb Stonewall.
- Caleb Stonewall. Znów się spotykamy. - uśmiechnęłam się do niego.
- Hej Annabeth.
Nie wspominałam że po tej sytuacji z pierwszego dnia w Akademii Królewskiej ja i Caleb za sobą nie przepadaliśmy ale potem pogodziliśmy się.
Objął mnie przyjacielsko ramieniem i dał buziaka w skroń a ja lekko zmarszczyłam nos co zaskutkowało śmiechem chłopaków.

Po lekcjach poszliśmy na boisko trochę pograć jak za dawnych czasów.
Mark zabrał się z nami. Chłopak stanął na bramce i rzucił do nas piłkę.
Troy przyjął ją i ruszył do przodu. Biegłam zaraz za nim.
- Mroczny...! - chłopak podbił piłkę w górę.
Wokół boiska pojawiła się wręcz czarna mgła. Otoczyła Troya i mnie tak że reszta nas nie widziała.
- Świat ! - kopnęłam piłkę w kierunku bramki.
Mgła rozwiała się. Mark upadł na kolana zanim piłka wleciała do bramki. Rękami zasłaniał uszy, oczy miał mocno zaciśnięte.
Miękko opadłam na murawę i podeszłam do bramkarza wyciągając do niego rękę.
- Co to było ? - skrzywił się.
- Moja technika Dookoła Świata wykonana z Troyem. - krzywo się uśmiechnęłam.
Wytłumaczyłam chłopakom na czym to polega. W głowie bramkarza i innych zawodników, którzy są blisko piłki słychać głosy zwierząt oraz zjawisk atmosferycznych, które są nie do wytrzymania, dlatego nie da się tego obronić. Gorszą wersją tej techniki jest Mroczny Świat. Słychać wtedy ryk burzy, tornada i innych najgorszych zjawisk pogodowych oraz wycie, ryki oraz skomlenie zwierząt z całego świata. Po treningu poszłam z chłopakami na lody.

Minęły już dwa tygodnie od tego jak Jude, David i Joseph chodzą ze mną do szkoły. Wstałam dziś z przekonaniem że ten dzień będzie bardzo ale to bardzo dobrym dniem. Ubrałam ciemno-różową spódniczkę, białą koszulę a pod kołnierzem zawiązałam kokardę w tym samym kolorze co spódniczka. Mam taki mundurek dlatego że dziadkowie bardzo angażują się w życie szkoły. Normalnie miałabym szarą spódniczkę i zieloną kokardę. Wzięłam plecak i poszłam do szkoły.
Będąc już w budynku skierowałam się pod klasę gdzie miała czekać na mnie Martha. Zobaczyłam ją a obok niej stał Nathan. Zauważyłam że trzymają się za ręce. Przywitałam się z nią. Nie chciałam im przeszkadzać dlatego poszłam na boisko bo jak się okazało odwołano nam pierwszą lekcję.
Poszłam przebrać się w strój do ćwiczeń, który składał się z krótkich dresowych spodenek i czerwonej bluzki z czarnym napisem :
Boyfriend ? No thank you !
Wzięłam piłkę i kolanem zaczęłam ją podbijać. Wyrzuciłam ją w powietrze. Zrobiłam salto.
- Włócznia Atheny !
- Tak jak parę miesięcy temu. Ta sama mina zdeterminowania i tryumfu gdy piłka wpada do bramki. - usłyszałam głos, który ostatni raz słyszałam gdy chodziłam do Liceum Zeusa.
- Hera ?! - łzy szczęścia wypełniły oczy moje i chłopaka.
- Athena - chwycił mnie za uda gdy chciałam wskoczyć mu na ręce.
- Gdzie chłopaki ? - wyciągnęłam do nozdrzy zapach jego perfum.
- Stoją kawałek dalej - uśmiechnął się i pokazał palcem za siebie.
Zaniósł mnie do nich na rękach. Ja za żadne skarby świata nie chciałam go puścić. Bawiłam się jego włosami, poprawiałam mu opaskę. W końcu chłopak nie wytrzymał i zaczął się drzeć że mam z niego złazić. Ja oczywiście nie posłuchałam dlatego zawołał na pomoc Aresa a Aphrodi stojąc z boku płakał ze śmiechu. W końcu puściłam biednego Herę i uczepiłam się Aphrodiego ale jemu najwidoczniej to nie przeszkadzało.

Po szkole wróciłam do domu. Do głowy wpadł mi pomysł stworzenia własnej drużyny. Chciałam zebrać najlepszych z najlepszych. Ale intuicja mówiła mi żebym jeszcze się powstrzymała. Czułam gdzieś w duszy a może w sercu że coś ważnego się stanie i że dopiero po tym wydarzeniu będę mogła stworzyć drużynę...

𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐫𝐲 𝐚𝐛𝐨𝐮𝐭 𝐥𝐨𝐯𝐞 || 𝐢𝐧𝐚𝐳𝐮𝐦𝐚 𝐞𝐥𝐞𝐯𝐞𝐧 ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz