Rozdział 17

190 9 9
                                    

Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę boiska. Byłam już ubrana w strój. Na sobie miałam jeszcze czarną bluzę klubową. Na głowę miałam zaciągnięty kaptur. Szłam patrząc pod nogi od czasu do czasu zerkając przed siebie. Wyciągnęłam z kieszeni słuchawki i telefon. Podpięłam je a następnie włożyłam do uszu. Puściłam piosenkę zespołu 5 Seconds Of Summer Lie to me. Przechodziłam przez most nad rzeką. Widziałam już całą drużynę. Oprócz jednej osoby. Byrona. Serce zacisnęło mi się ze smutku. Zamrugałam kilka razy by odgonić łzy. Stanęłam przy barierce patrząc na resztę. Jednym ruchem ściągnęłam kaptur i pozwoliłam moim włosom unosić się swobodnie na wietrze. Spojrzałam w dół. Widziałam że moi przyjaciele pokazują na mnie palcami. Nie przejmowałam się tym. Wiedziałam że zmieniając wygląd przyciągnę spojrzenia ludzi. Zeszłam z mostu i poszłam na boisko. Dziewczyny pomachały mi. Nie odmachałam. Nawet się nie uśmiechnęłam. Usłyszałam świst piłki. Momentalnie się odwróciłam i z niebywałą siłą kopnęłam ją w stronę bramki. Ciągnęła się za nią bladożółta smuga. Poczułam ostry zapach burzy. Spojrzałam na drużynę.
- Trening czas zacząć ! - krzyknęłam wchodząc na środek.

Joseph pov
Rozmawiałem z Markiem gdy on nagle popatrzył w stronę mostu.
- Kto tam stoi ? - palcem wskazał na postać opierającą się o barierkę.
- Nie wiem - Sail wzruszył ramionami.
Postać ściągnęła kaptur z głowy. Długie włosy zafalowały na wietrze. Dziewczyna ruszyła w naszą stronę. Gdy była blisko zrozumiałem kto do nas idzie. Nasza pani kapitan. Annabeth Jackson. Wyglądała inaczej. Kiedyś brązowe włosy teraz są czarne z granatowymi końcówkami. Pierwsze pasemko po lewej stronie jest jasno żółte. Paznokcie pomalowane na czarno. Rzęsy mocno wytuszowane. Pod prawym okiem namalowała mały piorun. Dziewczyny pomachały jej. Nie odpowiedziała. Któryś z chłopaków kopnął piłkę w stronę Anny. Ona ze spokojem odwróciła się i odbiła piłkę wprost do siatki. Za piłką ciągnął się żółty ogon. Poczułem zapach ozonu unoszący się w powietrzu. Pani Burzy, nasza Smocza Wojowniczka wróciła.
- Trening czas zacząć ! - weszła na boisko i stanęła.
Reszta wzięła piłki i zaczęła ćwiczyć podania.
- W sumie zapomniałam się przywitać - zaśmiała się ale nie słyszałem tam żadnej radości. - Wróciłam !
- Nareszcie jesteś - Jude się uśmiechnął.
- Teraz faktycznie widać że z ciebie Pani Burzy - Troy położył jej rękę na ramieniu.
- Nawet wytatuowałam sobie imię mojego smoka - na jej twarzy zagościł pełen tryumfu uśmiech.
- Ty masz tatuaż ? - szeroko otworzyłem oczy.
- Mhm - podwinęła koszulkę.
Odwróciła się do nas plecami ukazując napis Thunder. Z jednej i drugiej strony napisu były małe smocze skrzydła. Muszę przyznać że bardzo ładnie zrobiony. Wzięła piłkę i kopnęła ją do bramki. Wydawała się dużo silniejsza niż wcześniej. Pewna siebie, wyniosła i pełna gracji. Blada skóra idealnie kontrastowała z ciemnymi włosami. Po krwiakach nie było śladu. Na wardze znajdowała się mała blizna w kształcie rogalika. Uśmiech na twarzy i błysk w oku. Uśmiech przepełniony smutkiem bądź wyrażający tylko tryumf. A ten błysk w oku spowodowany tylko i wyłącznie pojedynczą łzą, której ona nie chciała nam pokazać.

Narrator pov
Dziewczyna ćwiczyła najciężej z nich wszystkich. Często przywoływała Thunder by ta jej pomogła. Ćwiczyła i ćwiczyła na każdej pozycji wylewając z siebie litry potu. Jej gra była inna niż kiedyś. Teraz w każdy strzał wkładała swój ból, nienawiść, złość i smutek. A to wszystko spowodowane przez jedną osobę. Przez niego stara Any umarła a w jej nowym ciele narodziła się nowa Annabeth. Wredna i arogancka nieokazująca uczuć dziewczyna. Widać było że jej zachowanie jest przykrywką dla innych emocji tłoczących się w jej pokruszonym sercu. Nikt nie wiedział że ona kochała go. Ale nie jako przyjaciela. Darzyła go uczuciem takim samym jakim darzyła swojego młodszego brata bliźniaka przed 9 laty. Był dla niej kimś więcej niż przyjacielem. Teraz poduszka dostała nową rolę. Każdej nocy wsłuchiwała się w płacz dziewczyny. Wycierała jej mokre oczy. Lecz ona nic nie mogła zrobić bo jest przecież tylko poduszką. Gdy rano budziła się cała w łzach znów ukrywała je pod maską. Nakładała na usta zimny, pełen tryumfu lub wredny uśmiech. Lecz jej oczy zdradzały wszystko. Gdy się w nie spojrzało wyraźnie dało się zobaczyć ból, smutek czy złość. Ona sama szukała pomocy. Bała się jednak tego że nikt jej nie zrozumie. Pomocna dłoń była tuż przed jej nosem. Lecz ona wpatrzona w siebie jej nie widziała. A może ją odtrącała. Była otoczona ludźmi, którzy bez chwili namysłu pomogli by jej. Lecz ona wszystkich odpychała. Trzymała na dystans by mogła wybudować wokół siebie mur. Mur nie dopuszczający innych do niej, do jej emocji. Mówiła sobie że nie będzie płakać. A jednak to robiła. Mówiła że nigdy nie odejdzie od piłki nożnej. A teraz ona przestała ją cieszyć. Ale grała dalej. Zniecierpliwiona czekała na dzień gdy on znów się pojawi. By znów mogli razem zagrać. By mogła się do niego uśmiechnąć. Zapleść mu warkocze albo zrobić inne fryzury.
Mijał miesiąc za miesiącem. Jej tęsknota nie słabła. Pogłębiała się z każdym dniem. Rutyna każdego dnia przyprawiała ją o zawroty głowy. Odliczała dni. Nie cieszyła się z wyjazdu na Okinawę. Nie cieszyła się z nowego zawodnika w drużynie. On sam - Harley Kane - też nie potrafił jej pomóc. Nic nie sprawiało jej radości. Była wrakiem człowieka, pusta w środku, sama skorupa. Dni dłużyły jej się niesamowicie. W końcu przestała się uśmiechać. Przestała odczuwać emocje inne niż smutek, żal, ból i złość. Nie czuła radości, szczęścia, dumy. Zamknęła się w sobie. Otoczyła murem, którego nikt nie potrafił zburzyć. Nie potrafiła otworzyć się na nowo. Jedyną rzeczą, której akurat wtedy potrzebowała był on. Byron Love. Chciała by znów ją przytulił, chciała poczuć jego oddech na karku, jego dotyk, chciała wiedzieć że gdy będzie go potrzebować on będzie obok, będzie na każde jej skinienie. Dni mijały. A ona pogrążała się coraz bardziej w rozpaczy. Nie była już sobą. Ani tą miłą i przyjazną dziewczyną, ani tą wredną i obojętną zawodniczką. Któregoś dnia nie wytrzymała. Łzy strumieniami spływały po jej twarzy. Zburzyła mur, który tak długo budowała. Pozwoliła sobie pomóc. Już nie odtrąciła pomocnej dłoni. Martha wyciągnęła ją z ciemności i uwolniła od demonów. Wyprowadziła ją na jasną drogę. Pociągnęła ją za sobą. Zrobiła to dlatego że ona wie co czuje Any. Cała drużyna pomogła jej wrócić do dawnej formy. Dni zaczęły mijać szybciej. Zegar pędził jak szalony. Z dnia robił się tydzień, a z tygodnia miesiąc. I tak w końcu minęło pół roku. Nadszedł ten upragniony dzień. Powrót Byrona.

Annabeth pov
Od rana byłam masakrycznie zestresowana. Bałam się jak Byron przyjmie mój wygląd. Jak przyjmie te kilka tatuaży, które pojawiły się na moim ciele przez te pół roku. Jak przyjmie to że byłam dziewczyną Axela Blaze'a. Ubrałam mundurek szkolny. Poszłam do łazienki. Pomalowałam rzęsy, eyelinerem zrobiłam kreski na powiekach i narysowałam pod prawym okiem mały piorun. Włosy spięłam w wysoką kitkę, jasne pasmo trochę wyciągnęłam tak żeby nadal było spięte ale też żeby luźno opadało na skroń. Wzięłam plecak i wyszłam uprzednio zamykając drzwi na klucz. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam piosenkę Faouzi Born without a heart. Pierwsze dźwięki zabrzmiały mi w uszach.
I'm an angel,
Tell me what you mean by that.
I take it all
And I will never give it back.
I don't feel sorry
Every time I see you cry.
Every time you start,
I'm waiting for your tears to dry.
I don't really care
And I never will
That's the way I am
Such a bitter pill.
I don't really care,
How much silence kills.
That's the way I am...
No !
I wasn't born without a heart
I always wasn't like this, no
Watched you break me, no
Now you blame me.
No !
I wasn't born with all these flaws
And that's what made me like this, no
Can you blame me, no ?
I'm a nightmare
I know what you mean by that
I can't wake up from all these scary dreams I have
I don't really care and I never will
That's the way I am
Such a bitter pill
I don't really care
How much silence kills
That's the way I am
No !
I wasn't born without a heart
I always wasn't like this, no
Watched you break me, no
Now you blame me, no
No !
I wasn't born with all these flaws
And that's what made me like this, no
Can you blame me, no ?
I wasn't born like this
Hurt people
Hurt people
I'd rather be heartless
Than have my heart in pieces
No !
I wasn't born without a heart
I always wasn't like this, no
Watched you break me, no
Now you blame me, no
No !
I wasn't born with all these flaws
And that's what made me like this, no
Can you blame me, no ?

Cześć siema elo wredotki !!!
To już 17 rozdział. Kolejny rozdział, który napisałam jakbym była jakimś psychologiem czy kim tam. Czy tylko ja tak uważam ? Wiem że MartaAvengers2006 będzie płakać dlatego z góry przepraszam że znów zrobię w twoim pokoju powódź chusteczek.
Tą książkę bardzo dobrze mi się pisze. Wkładam w nią dużo uczuć. Próbuję sobie wyobrazić to jak czują się bohaterowie by móc lepiej to napisać.
Dziękuję bardzo
_Kya_Chan_
Im_only_illusion
MartaAvengers2006
Ranmaru_Kirino
slparasiempre

Kocham was !
Ta Wredna Dama

𝐚𝐧𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐬𝐭𝐨𝐫𝐲 𝐚𝐛𝐨𝐮𝐭 𝐥𝐨𝐯𝐞 || 𝐢𝐧𝐚𝐳𝐮𝐦𝐚 𝐞𝐥𝐞𝐯𝐞𝐧 ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz