Na śniadaniu Red Riot nie potrafił się skupić, ciągle zadręczając się myślami o rychłym spotkaniu z doktorem Shinso. Mężczyzna jeszcze nie wiedział o ograniczeniu czasowym, jakie nałożył na nich doktor Dabi, więc nie można było przewidzieć, jak na nie zareaguje. Co jeśli zmieni zdanie i nie będzie chciał im pomagać?
Niepewnie uniósł wzrok i skierował go w stronę, gdzie przy podłużnym stole, pod jedną ze ścian jadalni, siedzieli doktorzy. Shinso spokojnie konwersował z doktor Togą, która co jakiś czas chichotała, w ręku trzymając kieliszek z ciemnoczerwonym płynem, najprawdopodobniej winem. Dabi jadł w milczeniu, w przeciwieństwie do Overhaula, który kłócił się o coś z doktorem Shigarakim, co właściwie zdarzało się tak często, że nikt, w tym sam Shigaraki, nie zwracał na niego uwagi. Kurogiri przez moment rozmawiał z roześmianymi dziewczynami, głównie z Pinky, po czym z powrotem zaszył się w kuchni, najpewniej po to, by przygotować obiad.
Ależ on musi mieć nudne życie, przemknęło przez myśl Red Riotowi, gdy przyglądał się mężczyźnie. Żyje z jednego posiłku na drugi, czasem posprząta. Jego jedynym problemem są niepozmywane naczynia. Zmarszczył brwi, wpychając sobie do ust widelec z nadzianą na niego parówką. Kurczę, ja też tak chcę.
— Pinky na razie nie zachowuje się inaczej — mruknęła Earphone Jack, gdy przechodziła obok jego stolika.
Żaden z siedzących przy nim mężczyzn nie zareagował, wiedząc, że nawet jeśli doktor Shigaraki tego nie okazuje, uważnie się im przygląda. Dalej jedli w milczeniu, już tylko czekając na moment, gdy wszyscy się posilą i rozejdą po ośrodku.
— Cholera, denerwujecie się tak samo, czy to tylko ja? — wyrzucił w końcu z siebie Deku, a Red Riot odetchnął z ulgą, że chwilę poczekał z powiedzeniem tego samego.
Przecież nie może zachowywać się niemęsko, musi pozostać opanowany i wziąć to na klatę jak powinien to zrobić każdy mężczyzna.
— Trochę — przyznał Cellophane między kolejnymi kęsami usmarowanej keczupem kanapki. — Damy radę, no nie, Red?
— Tak, damy — przyznał Red Riot, siląc się na uśmiech. Od wczorajszego popołudnia on i Cellophane byli dla siebie wręcz przesadnie uprzejmi i mili, głównie po to, by zatuszować fakt, że w jakimś stopniu nadal są źli.
— Ale... ale co jeśli nie damy? — zapytał Deku, spuszczając głowę. — Co jeśli źle oceniliśmy sytuację, to spotkanie to pułapka, a my skazaliśmy wszystkich na śmierć? — Z każdym słowem mówił coraz szybciej i ciszej, nieświadomie mocniej zaciskając palce na szklance z gorącą herbatą, którą trzymał w dłoni. — Co jeśli doktor Shigaraki się dowie, że my się dowiedzieliśmy, że on się dowiedział, że my się dowiedzieliśmy? Co je... — Słowotok przerwał mu głośny trzask, gdy szklanka, naciskana z wielu stron i wypełniona wrzącym napojem, pękła, rozlewając swoją zawartość na stoliku i podłodze oraz rozpryskując szkło wszędzie wokoło. — O nie...
— Co...?! — Z kuchni wypadł Kurogiri w różowym fartuchu z niebieskim napisem ,,Wzorowa Gospodyni" i tasakiem w ręce. Gdy zauważył, co spowodowało gwałtowny hałas, zawrócił, odłożył tasak, a na jego miejsce wziął mopa, i podszedł do ich stolika z kamienną twarzą. — Nic się nie stało, nic się nie stało... — powiedział radośnie, choć się nie uśmiechał. — Zaraz wytrzemy. Deku, mógłbyś wstać?
— O-oczywiście! — krzyknął mężczyzna, zrywając się z krzesła i odsuwając jak najdalej, by nie zawadzać Kurogiriemu. — Przepraszam za kłopot, to tak... niechcący...
— Trudny dzień, rozumiem.
— Ee, tak. Znaczy nie. Wszystko w porządku! — zapewnił Deku, czerwieniejąc na twarzy.
CZYTASZ
Otwarta klatka ||Kiribaku
FanfictionRed Riot mieszkał w cudownym miejscu wraz z życzliwymi ludźmi, których nazywał rodziną. Wiódł szczęśliwe życie jak z bajki, nie znał smutku; upływ czasu stał się dla niego tylko mitem. Sprawujący pieczę nad jego doskonałym losem doktorzy byli troskl...