17 • luka w planie

398 78 26
                                    

  Nie stało się nic.

  Red Riot nadal bezmyślnie wpatrywał się we wciśnięty przycisk alarmu, ale nie stało się... nic.

  — C-co jest? — wyjąkała doktor Toga, która nagle zbladła, a pewny siebie uśmiech zszedł jej z twarzy. — Powinno już wyć...

  Powoli obrócił głowę w jej stronę i roześmiał się krótko. Alarm się nie włączył.

  Byli ocaleni.

  — Ktoś... ktoś go wyłączył, czyli... — Toga zmarszczyła brwi, po czym nagle szeroko otworzyła oczy. — Zdrajca! — krzyknęła, ale Red Riot prędko zatkał jej usta dłonią. Po chwili jednak, równie szybko, odsunął ją, gdy kobieta go ugryzła.

  — Suka — warknął, wycierając jej ślinę w spodnie.

  — Niech zgadnę... to Shinso, tak? Mały, podły zdrajca, od początku go nie lubiłam, za bardzo się z wami spoufalał... — syczała wściekła, rozpaczliwie próbując wydostać się z uścisku silniejszego mężczyzny. — Głupiec... Shigaraki zresztą też głupiec, po cholerę było mu to całe wasze szczęście! Ja to bym was dawno wrzuciła za kratki, dziwaki! — wrzasnęła, a Red Riot dłużej nie czekał na to, czy się uspokoi.

  Puścił ją tak gwałtownie, że Toga upadła na ziemię, zataczając się. Prędko poderwała się na nogi, patrząc na niego z nienawiścią. Podchodził od niej powoli, na przemian rozprostowując i zaciskając palce.

  — Czyli jednak chcesz mnie zabić? — zapytała, a w jej głosie rozbrzmiała nutka przerażenia. — Czy w ten sposób nie staniesz się taki jak ja, bohaterze? — rzuciła sarkastycznie, a Red Riot pokręcił głową. 

  — Nie zabiję cię.

  — Więc co ze mną zrobisz? Dobrze wiesz, że nie możesz mnie puścić.

  — Tak, wiem.

  Kobieta wpatrywała się w niego uważnie, cofając się w tym samym tempie, w którym on się do niej zbliżał. Była w przegranej pozycji, a ostatecznie przyjęła porażkę dopiero wtedy, gdy jej plecy uderzyły o ścianę. Drżała, rozbieganym wzrokiem wodząc po pomieszczeniu, by znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.

  Stanął nad nią.

  — Nie zabiję cię — powtórzył, a ona tylko pokręciła głową, w jej oczach zebrały się łzy. — Nic ci nie zrobię, tylko powiedz, że żałujesz.

  — Nie.

  — Powiedz.

  — Nie! — krzyknęła i uderzyła go w twarz, tym samym nieco go od siebie odpychając. — Nie żałuję, niczego nie żałuję! — Roześmiała się, kręcąc głową. — A twój czas reakcji nadal nie jest wystarczający. Jeszcze kilka miesięcy pracy i może byłbyś w stanie utwardzić się, zanim cię uderzyłam.

  Pochyliła głowę, nadal cicho chichocząc. 

  Psycha jej siada, pomyślał Red Riot, ale jakoś wcale nie zrobiło mu się jej żal.

  — Niczego nie żałuję — szepnęła raz jeszcze, przymykając oczy. — Niczego nie żałuję, robiłam to, na co miałam ochotę. Lubię patrzeć na ludzki ból. Lubię słuchać ludzkich wrzasków. Jestem pierdoloną sadystką i niczego nie żałuję — mruknęła, a Red Riot dłużej nie czekał, celnym uderzeniem w głowę sprawił, że nieprzytomna padła na ziemię.

  Westchnął i ostrożnie podniósł jej ciało z zimnej posadzki. W każdej chwili mogła się obudzić i wszcząć alarm, a tego żadne z uciekinierów by nie chciało. Musiał ją jakoś unieszkodliwić. Jego wzrok padł na fotel, wiedział, że metalowe obręcze przy nadgarstkach nie były używane podczas badań. Doktorzy musieli za wszelką cenę utrzymać iluzję bezpiecznego domu i ciepła, a przywiązywanie pacjentów do krzeseł na pewno by im w tym nie pomagało. Teraz jednak zabezpieczenia mogły się przydać.

Otwarta klatka ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz