15 • cisza przed burzą

454 76 20
                                    

    Obiad, wyjście do ogródka, kolacja, noc, śniadanie i znowu obiad minęły Cellophane na ukradkowym czytaniu raportów doktorów o dawnych dziejach ośrodka. Zaczynały się w momencie, gdy odbyły się pierwsze badania na mężczyźnie o pseudonimie One for All, co z kolei nasuwało podejrzenia co do jego możliwych powiązań z dyrektorem... który musiał być już w podeszłym wieku, patrząc na to, jak obszerna była teczka z dokumentami.

  Cellophane z niechęcią musiał przyznać, że historia ośrodka była fascynująca niemalże w tym samym stopniu, co przerażająca i wciągnął się w nią niemal od pierwszego zdania, przez co zupełnie nie zwracał uwagi na otoczenie, a raczej kontaktował tylko na tyle, by w miarę możliwości unikać doktorów i jakoś się kryć, nie udzieliła mu się więc nerwowa atmosfera oczekiwań.

  Za to Red Riot czuł się osamotniony. Deku zamknął się w pokoju swoim i Ingenium, oglądając plany budynku i opracowując drogę ucieczki, przy czym sporządzał mnóstwo notatek i modlił się, by jego współlokator nie postanowił nagle wrócić do sypialni. Earphone Jack pilnowała Pinky i rozmyślała nad sposobami odwrócenia uwagi doktorów od ich działań, chwilowo więc również pozostawała głucha na stres przyjaciela. Chargebolt praktycznie nie odchodził od doktora Shinso, co mimo wszystko nie wydawało się nikomu podejrzane, bo od początku było wiadome, że ta dwójka miała się ku sobie. Mogli więc spokojnie gromadzić potrzebne zapasy i sprzęty, nie zwracając na siebie uwagi. 

  W wirze przygotowań zawieruszyła się natomiast rola Red Riota, która, owszem, była ważna dla planu, ale dopiero wtedy, gdy rozpocznie się wykonywanie go. Poza tym nijak nie mógł się też do niej przygotować, pozostawało mu więc tylko czekać, czekać i jeszcze raz czekać na moment, w którym wreszcie będzie mógł na coś się przydać.

  Tak naprawdę po prostu chciał spotkać się z Ground Zero.

  — Mogę się dosiąść? — Błyskawicznie uniósł spojrzenie znad ciasno splecionych ze sobą palców. Przed nim stał Shoto, trzymający w rękach jakąś książkę i patrzący na niego z chłodną obojętnością w oczach.

  — Siadaj — mruknął Red Riot, przesuwając się nieco, by zrobić mu miejsce na kanapie. Nie skomentował tego, że mężczyzna postanowił usiąść akurat obok niego, mimo że w salonie było mnóstwo innych miejsc, niektórych nawet wygodniejszych i lepiej oświetlonych, a więc przeznaczonych właśnie do czytania.

  Shoto skinął głową i opadł obok niego. Otworzył książkę, nadal jednak nie spuszczając wzroku z Red Riota.

  — Chcesz czegoś? — warknął ten w końcu po kilku minutach ciszy, gdy wyczuwalne między nimi napięcie stawało się nie do wytrzymania.

  — Kiedy zamierzasz uciec?

  Red Riot uniósł brew. Spodziewał się, że to pytanie padnie, choć może w mniej... bezpośredni sposób. Widać Shoto nie chciał tracić czasu na owijanie w bawełnę.

  — Myślałem, że cię to nie obchodzi?

  — Bo nie obchodzi — przytaknął Shoto, zaraz dodał jednak, niby od niechcenia: — Wolę jednak być przygotowany. Zaszyję się w swojej sypialni i zniweluję podejrzenia, że w jakikolwiek sposób wam pomogłem.

  — Dotarło do mnie, że pomagać nie chcesz, ale nie uciekasz z nami?

  — Zacznijmy od tego, że to nie ma szansy się udać, a ja wolę umrzeć niż skończyć jak Ground Zero. — Wzruszył ramionami.

  No tak, przecież nie ma pojęcia o tym, że doktor Shinso nam pomaga, domyślił się Red Riot, z trudem powstrzymując się od uśmiechu. Nasze szanse wcale nie są takie małe.

Otwarta klatka ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz