• zamknięta klatka; alternatywne zakończenie •

385 56 39
                                    

  Bolała go głowa. Bolała tak bardzo, że miał ochotę zwinąć się w kulkę na podłodze i jęczeć cicho, szarpiąc za włosy. Tak bardzo chciał, żeby ból ustał.

  Uniósł wzrok, ale nie zobaczył nic. Włożył wiele wysiłku w to, by w końcu podnieść również rękę i ostrożnie, uważając na zarówno nowe, jak i stare rany, dotknąć nią chłodnego muru przed sobą. Odczekał chwilę, nim obok dłoni przyłożył do ściany również głowę, a wtedy ból minimalnie ustał, dając mu szansę zastanowić się nad tym, jak w ogóle się tu znalazł. Przecież doskonale pamiętał ucieczkę z laboratorium, oświadczyny, wyjście z lasu i... i tego cholernego zdrajcę, który kilka godzin temu wstrzyknął mu w ramię jakąś substancję, przez którą teraz ledwo mógł myśleć.

  Pamiętał wszystko, więc rozumiał, co stracił, tym razem bezpowrotnie. Już nie nazywał się Bakugo Katsuki, znowu stał się Ground Zero, torturowanym więźniem w ciasnym pomieszczeniu, skazanym na bezmyślną egzystencję, otoczonym jedynie przez pozornie ludzkie potwory.

  Ale tym razem Red Riot nie mógł mu pomóc.

•H•E•L•P•

  W pomieszczeniu było ciemno, ale wysokiemu mężczyźnie w idealnie wyprasowanym, szarym garniturze, zdawało się to nie przeszkadzać. Beznamiętnie wpatrywał się w ledwo widoczny wzorek na zaciągniętych zasłonach, oświetlanych jedynie przez słabe światło bijące od włączonych monitorów w rogu pokoju. Krzesło skrzypnęło, gdy mężczyzna podniósł się, by sięgnąć po pilota. Powolnym ruchem przeskakiwał przez kanały, żadnemu z nich nie poświęcając więcej niż pięciu sekund uwagi. Właśnie miał z powrotem wyłączyć telewizor, gdy drzwi po jego lewej stronie uchyliły się nieznacznie, sprawiając, że ciemność nieco ustąpiła.

  — Doktorze? — rzucił ktoś za drzwiami; młody mężczyzna, sądząc po głosie. 

  — Wejdź — przyzwolił doktor, odkładając pilota na jego stałe miejsce. Wszystko musiało być idealne, jak lubił. — Jakiś postęp w badaniach?

  — Bez zmian. Wciąż nie jesteśmy w stanie zmusić ich do całkowitego posłuszeństwa.

  Doktor uśmiechnął się leniwie, gdy mężczyzna wszedł do pomieszczenia i ukłonił się nieco, po czym szybko zamknął za sobą drzwi. Trafił mu się prawdziwy klejnot w jego kolekcji. Idealny podwładny, robiący wszystko, czego oczekiwał.

  — Niedługo to się zmieni, ma się rozumieć?

  — Oczywiście, po prostu potrzebujemy trochę czasu — zapewnił pośpiesznie mężczyzna, a doktor zmarszczył brwi.

  — Jak wiele? Przed następną wizytacją musimy mieć ich pod kontrolą.

  — I z pewnością będziemy mieli.

  — Skoro tak uważasz — powiedział po chwili doktor, a mężczyzna skinął głową. — Lepiej dla ciebie będzie, żebyś się nie mylił.

  — Wiem.

  — Ale nie kłopoczesz mnie chyba bez powodu?

  — W telewizji o nas mówią.

  Doktor pierwszy raz od dłuższego czasu nagle zdał się być zaciekawiony. Szybkim ruchem (co było do niego niepodobne, bo zwykł mawiać, że dla należycie zorganizowanego człowieka nie ma czegoś takiego jak pośpiech) pochwycił znów pilota i przełączył na kanał informacyjny, gdzie, ku swojej satysfakcji, ukazała mu się jego własna twarz, pokazana tuż obok zdjęcia dzieła jego życia. Okazałego, kilkupiętrowego budynku, w którego wnętrzu akurat się znajdował.

  — ...niepokojącego incydentu, który wstrząsnął całą Japonią. Równo rok temu w lesie znaleziono grupę dorosłych, utrzymujących o rzekomym ich porwaniu, torturowaniu i wykorzystywaniu do nielegalnych badań. Po przeprowadzeniu odpowiednich działań medycznych, wykryto u nich liczne choroby zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Towarzyszył im pracownik szpitala psychiatrycznego ,,All for One", wedle zeznań którego dorośli zostali przez niego znalezieni w szczątkach spalonego przez nich budynku. Władze podjęły badania o natychmiastowym przekazaniu poszkodowanych szpitalowi ,,All for One", gdzie otrzymali odpowiednią pomoc. Udało nam się ustalić, że stan pacjentów jest już stabilny, choć niestety nie ma żadnych szans na wyleczenie. Za chwilę wywiad z Fuyumi Todoroki, siostrą jednego ze zidentyfikowanych poszkodowanych...

  Ekran zgasł, a ręka z pilotem opadła na podłokietnik fotela. Doktor milczał przez chwilę, po czym jego usta opuścił krótki chichot. Zimny, głośny i piskliwy. A potem chichot przerodził się w bezlitosny śmiech.

  — Wygrałem — powiedział w końcu cicho.

  — Mogę o coś spytać? — zapytał mężczyzna, a doktor skinął na niego ręką. — Dlaczego pozwoliłeś im spalić to laboratorium? Nieomal straciliśmy wszystkie wyniki.

  — Przecież właśnie po to ty tam byłeś, prawda? Żeby dopilnować, by wszystko poszło zgodnie z planem.

  — A Shigaraki...

  — Shigaraki od początku był tylko przynętą — żachnął się doktor, a mężczyzna uniósł brew. — Laboratorium w górach? Prędzej czy później ktoś by je odkrył i rozpętałaby się afera. Tak wystarczyło pociągnąć za kilka sznurków, sprowadzić tam ciebie i pozwolić im odkryć część prawdy. Kwestią czasu była ucieczka, później odnalezienie ich przez ludzi. Byłeś tam jedyną normalną osobą, oczywiste, że to tobie uwierzyli. Później wystarczyło zaoferować swoją pomoc i media od razu zaczęły wychwalać nas pod niebiosa. Mamy wszystko po swojej stronie. Rząd, opinię publiczną, dofinansowanie. Możemy robić co chcemy, możemy pozwolić im uciec, a i tak wrócą, sprowadzeni przez policję. To był cel. Rozumiesz już, dlaczego pozwoliłem na spalenie laboratorium?

  — Żeby coś osiągnąć, trzeba poświęcić coś innego — powiedział powoli mężczyzna, a doktor uśmiechnął się z satysfakcją.

  — Tak, teraz już nic nam nie przeszkodzi. Wiedziałem, że zrozumiesz, w końcu nie bez powodu jesteś moją prawą ręką, prawda? Ty i ja zrobimy wszystko w imię nauki. Świat padnie u naszych stóp.

  Obaj mężczyźni uśmiechnęli się szeroko, a ich spojrzenia spotkały się. Spojrzenia mordercy i zdrajcy, którzy pozwolili wyfrunąć małym ptaszkom ze złotej klatki tylko po to, by zaraz zamknąć je w drugiej, stalowej.

  Ordynator szpitala psychiatrycznego ,,All for One" skinął dłonią, a wtedy młody doktor Hitoshi Shinso opuścił pomieszczenie. Ubrany był w biały kitel lekarski, splamiony szkarłatną krwią ludzi, którzy niegdyś uważali go za przyjaciela, a w jego oczach widać było tylko chłód.

Otwarta klatka ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz