Ten poranek nie należał do najprzyjemniejszych, Red Riot starał się odsunąć od siebie jedną, choć niezwykle dobitną myśl: a co jeżeli się nie uda? Im bardziej próbował nie wyobrażać sobie tego, co zrobią z nimi doktorzy, jeśli polegną, tym bardziej był przerażony perspektywą rychłej ucieczki.
Cellophane też nie sprawiał wrażenia zachwyconego, ale nadal w żadnym stopniu nie przypominał Deku, który rano wstał z twarzą zmieniającą kolory jak sygnalizacja świetlna. Przez dziesięć minut nie wychodził z toalety, a Red Riot zaczął doceniać odporność swoich nerwów.
Z Earphone Jack udało im się zamienić słowo dopiero, gdy podczas śniadania wyjątkowo dosiadła się do nich, bledsza niż zwykle.
— Jest tak... normalnie — powiedziała, wodząc wzrokiem po roześmianych twarzach rozbawionych kolegów. — Jakby dzisiaj nic nie miało się stać.
— Nie powinnaś była siadać z nami — mruknął Cellophane, niemrawo dłubiąc widelcem w jajecznicy. — Nigdy tego nie robisz, jeszcze ktoś się domyśli.
— Daj spokój, dużo dziwniejsze jest to, że Chargebolta nie ma.
— I doktora Shinso — poparł ją Red Riot, który jako jedyny rzeczywiście zabrał się za jedzenie. — Myślicie, że skończą na czas?
— Jak ty dajesz radę jeść? — jęknął Deku, łapiąc się za brzuch. — Mi się robi niedobrze od samego patrzenia.
— Wolę mieć siły do walki — wyjaśnił, ale, widząc minę przyjaciela, dodał szybko: — Choć oczywiście walka to ostateczność. Właściwie to jestem pewny, że do niej nie dojdzie. — Uśmiechnął się krzywo, a Deku pokręcił głową, spuszczając wzrok.
— Wiem, że tylko mnie pocieszasz. Zresztą i tak chyba nie mogę się bać bardziej. Jeśli pomyliłem się i wybrałem złą drogę, to... — Zachichotał nerwowo, ale zaraz jego śmiech zmienił się w rozpaczliwy jęk, gdy poderwał się z miejsca i pobiegł do łazienki.
Earphone Jack skrzywiła się, pochylając głowę nisko nad swoim talerzem.
— Wszyscy się na nas gapią. Jeszcze wydamy się przez coś tak głupiego — mruknęła, a Red Riot w myślach przyznał jej rację.
— Moi drodzy, proszę o uwagę! — dobiegł ich głos doktora Shigarakiego, który wstał od stołu z szerokim uśmiechem na twarzy. Wszystkie głowy natychmiast skierowały się w jego stronę. — Dzisiaj badania z wami znowu przeprowadzi doktor Toga, jako że w zeszłym tygodniu dobrze jej poszło, choć oczywiście mam nadzieję, że teraz pójdzie jeszcze lepiej!
Ktoś zaklaskał kilka razy, a kobieta posłała mu buziaka i roześmiała się serdecznie.
— Możecie spokojnie dokończyć jedzenie, wywoływać będziemy was jak zwykle — powiedziała.
Red Riot odetchnął głęboko. Miał jakieś dwie godziny, zanim nadejdzie jego kolej i... i wszystko się zacznie.
Spokojnie dojadł jajecznicę, poczekał na Earphone Jack i Cellophane, a później wszyscy wstali od stołu, by sprawdzić, co z Deku.
— Zaczekasz na nas? — zapytał Cellophane, gdy stanęli przed drzwiami do sektora męskiego, a Earphone Jack skinęła głową.
— Tylko pamiętajcie, że zaraz moja kolej — mruknęła, wyraźnie poddenerwowana.
Gdy weszli do łazienki, zastali Deku, siedzącego na podłodze przy umywalkach i płaczącego. Nad nim pochylał się Shoto z miną, jakby nie bardzo wiedział, co robić.
CZYTASZ
Otwarta klatka ||Kiribaku
FanfictionRed Riot mieszkał w cudownym miejscu wraz z życzliwymi ludźmi, których nazywał rodziną. Wiódł szczęśliwe życie jak z bajki, nie znał smutku; upływ czasu stał się dla niego tylko mitem. Sprawujący pieczę nad jego doskonałym losem doktorzy byli troskl...