— Eijiro! Eijiro, zwolnij! Eijiro!
Uśmiechał się wesoło, pedałując na nieco na niego za małym rowerku. Za nim biegła jego matka, wysoka kobieta o roześmianych oczach i czarnych, długich włosach, które wiatr rozwiewał we wszystkie strony.
— Mamo, popatrz! Bez trzymanki! — zawołał, a chwilę później z głośnym hukiem wjechał prosto w drzewo, spadając z rowerka.
— Och, skarbie, ile razy mam ci powtarzać... — Kobieta podeszła do synka z grymasem na twarzy.
— Nie boli — zapewnił od razu, choć w oczach zbierały mu się łzy. Rowerek leżał na boku, nieco brudny od błota, ale cały.
— Chodź tu, zadrapałeś sobie kolana. — Mama usiadła na trawie, podwijając pod nogi swoją niebieską letnią sukienkę i posadziła sobie synka na kolanach. — Prosiłam, żebyś uważał.
— Przepraszam, mamo — wyszeptał chłopiec, patrząc, jak jej szczupłe palce zgrabnie przemywają mu ranki wodą utlenioną, z którą kobieta nie rozstawała się od jakiegoś czasu, a dokładniej od momentu, w którym jej syn dostał na urodziny swój pierwszy rower, którym był absolutnie zachwycony.
— Po prostu nie rób tak więcej. Mamie pęka serce, gdy coś ci się dzieje.
— Nie chcę, żeby ci pękało serce!
— A ja nie chcę, żeby coś ci się stało, skarbie. Kocham cię najbardziej na świecie — wyszeptała kobieta, przytulając dziecko.
— Też cię kocham, mamo.
Mama...
— Boże, ale ty się wleczesz — jęknął wysoki blondyn przed nim, który dopiero co uniósł wzrok znad swojego telefonu. — Zdążyłem sam zjeść lody. Za ciebie i za siebie.
— Nieprawda, dopiero co przyszedłeś — zaprzeczył Eijiro, podchodząc bliżej przyjaciela i zerkając mu przez ramię. — Do kogo piszesz?
— Do ciebie, kretynie. Jeszcze chwila i bym to wysłał, przysięgam.
Chłopak roześmiał się głośno, patrząc na widniejącą na ekranie długą, napisaną Caps Lockiem i opatrzoną znaczną ilością wykrzykników wiadomość.
— Też się cieszę, że cię widzę, stary. To jak, poświęcisz się i zjesz te lody ze swoim najlepszym przyjacielem?
— Mam najlepszego przyjaciela? Odsuń się, widocznie go zasłaniasz.
— Bakugo!
Bakugo uśmiechnął się lekko i podszedł do budki z lodami, gdzie sprzedawczyni już czekała w gotowości, by odebrać zamówienia od chłopców.
— Ale ty stawiasz.
Przyjaciel...
— Och, Eijiro, tak się cieszę, że przyszedłeś! — zawołała kobieta, delikatnie, lecz stanowczo pchając go, tak że opadł na kanapę. — W sam raz na obiad!
— On nie przyszedł do ciebie, starucho — warknął jej syn, a kobieta taktownie go zignorowała, już przychodząc z dwoma talerzami; dla siebie i dla Eijiro.
— A co z Katsukim, proszę pani...? — zapytał chłopak, zerkając niepewnie na Bakugo, który nadal stał przy drzwiach wejściowych.
— Sam sobie nałoży! — zawołała radośnie kobieta, a jej syn odszedł do kuchni, głośno tupiąc. — A teraz, skarbie, powiedz mi, od kiedy właściwie jesteście razem?
CZYTASZ
Otwarta klatka ||Kiribaku
FanfictionRed Riot mieszkał w cudownym miejscu wraz z życzliwymi ludźmi, których nazywał rodziną. Wiódł szczęśliwe życie jak z bajki, nie znał smutku; upływ czasu stał się dla niego tylko mitem. Sprawujący pieczę nad jego doskonałym losem doktorzy byli troskl...