19 • pożoga żalu

410 74 61
                                    

  — Katsuki, ja... — zaczął Kirishima, ale Bakugo natychmiast mu przerwał, unosząc palec.

  — Ktoś idzie — mruknął, a chwilę później za drzwiami rozległ się przytłumiony odgłos szybkich kroków.

  Odczekali chwilę, gotowi w każdej chwili zerwać się z miejsc i ogłuszyć przeciwnika, ale na szczęście nikt nie wpadł na pomysł odwiedzenia Ground Zero w jego ciemnej celi.

  — Cieszę się, że cię widzę... cieszę się, że w ogóle widzę, ale pozmawiamy później, okej? — powiedział w końcu Bakugo, wykrzywiając usta w grymasie przypominającym uśmiech. — Chcę już stąd wyjść.

  — Ale...

  — Eijiro, zaraz ktoś się zorientuje — kontynuował spokojnie, nawet nie zwracając uwagi na próby przerwania mu Kirishimy.

  — Wiem! Ja tylko... jesteś bardzo spokojny — powiedział w końcu mężczyzna, opuszczając wzrok.

  Bakugo prychnął, wywracając oczami.

  — Wiesz, miałem trochę czasu na wyciszenie się — zauważył, po czym podniósł się z podłogi na wciąż chwiejnych nogach.

  — Pomóc ci?

  — Nie, dam sobie radę. Ty masz jeszcze coś do roboty, nie? — zapytał Bakugo, po czym, nie czekając na odpowiedź, dodał: — Jeśli spotkasz Shigarakiego, walnij go ode mnie. Mocno.

  Kirishima uśmiechnął się blado. Po tym wszystkim, czego się dowiedzieli, po tak długiej rozłące, naprawdę miał zostawić Katsukiego samego sobie? Z drugiej strony, opcja ciągnięcia go za sobą po całym ośrodku, by odnaleźć te cholerne akta, była jeszcze gorsza.

  — Dobra, chodźmy stąd — powiedział więc tylko, a Bakugo ochoczo pchnął drzwi prowadzące do korytarza i stanął jak wryty.

  — Kurczę, faktycznie jasno — jęknął, osłaniając oczy dłońmi i robiąc krok w tył.

  — Jeśli chcesz, to możemy jeszcze poczekać...

  — Kurwa, Eijiro, nie jestem dzieckiem. Dam sobie radę — warknął Bakugo, stanowczo ruszając z miejsca, a Kirishima niechętnie poszedł za nim.

  I wtedy gdzieś z oddali rozległ się krzyk.

  — Znaleźli Togę — domyślił się błyskawicznie Kirishima. — Cholera, za długo nam to zajęło — jęknął, a Bakugo spojrzał na niego z ukosa, jakby chciał spytać: ,,nam?".

  — Idź, odwrócę ich uwagę — mruknął, na przemian rozchylając i zaciskając palce prawej dłoni.

  — Co chcesz...?

  Błysnęło, gdy gigantyczna eksplozja wybuchła tuż przed nimi. Zaraz po niej pojawiły się kolejne, ale te nie były już zasługą Bakugo, który odwrócił się do Kirishimy z szerokim uśmiechem na ustach.

  — To laboratorium, Eijiro. Pełno tu łatwopalnych rzeczy.

  Jak na zawołanie, gdy tylko skończył mówić, dym dostał się do ich nozdrzy, a później zobaczyli płomienie, które powoli rozrastały się, pochłaniając część przestrzeni za nimi.

  Kirishima pewnie stałby tam dalej z szokiem wymalowanym na twarzy, gdyby Bakugo nie popchnął go w stronę najbliższej odnogi, a sam nie odszedł w drugą stronę.

  Minęło sporo czasu i Eijiro zdążył przeszukać już dokładnie gabinet Shiagarakiego, nim zdał sobie sprawę, że w, jak mówił Katsuki, laboratorium pełnych łatwopalnych rzeczy, powinien być chociaż alarm na wypadek pożaru, a najlepiej i zraszacze na suficie. Po chwili zdziwił się jeszcze bardziej, gdy wychodząc z pomieszczenia zauważył, że zraszacze naprawdę są na swoim miejscu, ale z jakiegoś powodu się nie aktywują.

Otwarta klatka ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz