~22~

995 55 66
                                    

Pov. Todoroki

Jest poniedziałek, godzina 17:23. Obecnie, szykuje się do wyjścia na umówiony bankiet u Momo. Ciocia Inko oczywiście okropnie się zamartwia... Z resztą ja także...

Nie mam pojęcia czego się spodziewać oraz w jakim stanie zaznam chłopaka, jednak starałem się nie myśleć o najgorszych opcjach.

Tego dnia, po jej powrocie z pracy, dokładnie wyjaśniłem co zaszło. Oczywiście się załamała (chociaż mogłem się tego po niej spodziewać), mimo wszystko jednak nie panikowała i poradziła mi na ten podążać za instrukcją, co oznaczało na ten moment udział w bankiecie.

Nie byłem tym pomysłem oczywiście zachwycony, że względu na moją aspołeczność... Jednak doszedłem do wniosku, że to na chwilę obecną jest najlepsza decyzja.
*aut* Tak, to jest ta godzina, gdy autorka ma rozkminy życiowe i się jak na siebie zachowuje zbyt poważnie (jest w tym momencie 2:00 xd)

Ubrałem się jakoś elegancko, wziąłem pare najpotrzebniejszych rzeczy i powolnym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia

- Todoroki! - usłyszałem nagle za sobą  głos Cioci Inko

- Tak? - odwróciłem się natychmiastowo w jej stronę

- Błagam, uważaj na siebie...

- Nie martw się - położyłem rękę na jej ramieniu - Wszystko będzie dobrze, a przede wszystkim go znajdę i bezpiecznie odprowadzę do domu, obiecuję

Inko, mocno objęła moje ramię, a z jej oczu wypłynęły strumienie łez

- Dzi-dziękuje, że się tak dla n-niego poświęcasz... - szeptała, przerywanym głosem, przez łzy

- Myśl, że znajduje się w miejscu gdzie mogą go krzywdzić nie daje mi spokoju... Znajdę choćby się znajdował na końcu świata! *znowu aut hehe* Mam wrażenie że się chyba naćpałam... ZDECYDOWANIE MUSZĘ ODSTAWIĆ KAKAŁKO






~🖤~







Pov. Deku

- T-Toga Himiko? - powtórzyłem powoli jej imię, przełykając ślinę z przerażenia

- Zgadza się - jasnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się szerzej, uwydatniając swoje wielkie, białe jak śnieg kły

- Czy ty... Przybrłaś postać Uraraki?

- Widzę, że jesteś spostrzegawczy - psychopatka, zbliżyła twarz do mojego ucha - Nie raz... I nie dwa...

Po tych słowach poczułem coś na moim policzku. Był to jej język, który stopniowo przesuwał się w stronę moich ust. Byłem przerażony, ale nie byłem w stanie nic zrobić. Cały się trzęsłem, a moje serce łomotało że strachu. Próbowałem się wyrywać, ale bezskutecznie. Jej usta kurczowo przyssały się do moich tak, że praktycznie nie mogłem oddychać.
>To jakiś koszmar... Co ja mam robić? Zaraz się rozpłaczę...

- Wykonanie, szefowo - usłyszałem jakiś zbawienny, kobiecy głos, który uratował mnie od tego strasznego momentu

Toga, oderwała się z niechęcią od mojej twarzy i ruszyła w stronę za pewne jej "podwładnej".
?
Odetchnąłem z ulgą.
>Jestem w fatalnym położeniu... Nie wiem co robić...
Ale jakby się zastanowić dowiedziałem się czegoś ciekawego... Skoro Toga może przybierać postać danej osoby, to bardzo możliwe jest to, że osobą, która zaprosiła mnie w tedy na herbatę... Mogła wcale nie być Uraraką... *aut* Tak tylko dodam, że w tym momencie Deku nie ma pojęcia, że quirk Togi działa po zetknięciu z krwią c;
>Ona za chwilę może wrócić... Cholera... Todoroki... Liczę, że mnie jakoś znajdzie... Tak bardzo się boję...





~🖤~

                                         








Pov. Todoroki

Wyszedłem z klatki (schodowej oczywiście). Moją twarz od razu obleciał ciepły podmuch powietrza, który delikatnie zmieżwił kosmyki moich kolorowych włosów.
Niebo otacza już jaskawo-pomarańczowa aura zachodzącego słońca. Zbliża się wieczór, a życiodajna gwiazda powoli zmiża się powoli ku zachodowi. Zdecydowanie piękny wieczór...

>Ah gdyby był tu Deku... Moglibyśmy tak stać i patrzeć w ten hipnotyzujący urok... - w tym momencie po moim policzku słynęła łza...
>Nie maż się tylko działaj, Todoroki!

Otarłem delikatnie twarz i ruszyłem w stronę domu Momo. W kieszeni ściskałem ową, znienawidzoną kartkę, zarazem powstrzymując się przed spaleniem jej. Z każdym krokiem moja frustracja rosła, ale nie traciłem zewnętrznej ,,pozornej" powagi i spokoju.

>Nie wybaczę temu, kto jest za to wszytko odpowiedzialny. Nienawidzę tego, co próbuje zniszczyć nam życie...



















*

Kacchan: NO KURNA BRAWO.

Aut: ZAMKNIJ ŁEB KARACZAN!! PRZECIEŻ NAPISAŁAM

Kacchan: Prawie miesiąc później idioto, a tak btw... CZEMU TY MI ZNOWU KAKAŁO WYŻERASZ?!

Aut: A kto powiedział, że jest twoje? Przypominam, że to ja cię tu utrzymuje

Kacchan: Pfff kakało akurat kupiłem za własny hajs

Aut: I TAK JEST MOJE JASNE?!

Kacchan: A W MORDE CHCESZ?!

Aut: A NA ULICE CHCESZ?!

Kacchan: Dobra dobra spokój DZIECKO n

Aut: Wrrrr jak ja cię zaraz pogryzę

Kacchan: Yy to ja se już pójdę jak masz na mnie warczeć dzikusie

Aut: Dokąd ty znowu idziesz?!

Kacchan: A no do Kirishimy... Hehe

Aut: A to wróć jutro c:

Kacchan: Ok...

...CZEKAJ CO?!

*

Cóóóż trochę mnie nie było 😅 Stęsknił się ktoś może?

Taaak wiem że macie ochotę mnie zabić ale no jestem 71830 (teraz rozkminiajcie co mam na myśli xd) i działam strasznie chaotycznie, tak więc NIE WIEM kiedy będzie następny rozdział, ale t głównie zależy od weny.

Podsumowując, do zobaczonka nie wiem kiedy i mam nadzieję, że jeszcze na mnie dziś nie szykujecie, bo jednak przydać się jeszcze mogę hah

Dobranoc kochani <33

~*One True Love*~ Tododeku pl ❤️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz