Rozdział 22: Łukasz

2.4K 150 131
                                    

Obudziłem się przed Markiem, który spał zakopany w pościeli w moim łóżku. Poprawiłem kołdrę na jego ciele, bo chłopakowi zawsze było zimno rano i wstałem z łóżka. Założyłem na siebie szybko jakieś spodnie i wyszedłem z pokoju.

Zszedłem na dół do kuchni, aby zrobić nam kawę i coś na śniadanie. Nie miałem pomysłu, więc zastanawiałem się nad tostami francuskimi i zapiekankami z szynką i serem.

W końcu zdecydowałem się na zapiekanki, więc wyciągnąłem z lodówki to co mi potrzebne i odłożyłem na blat.

Nalałem kawy do kubka, posłodziłem i napiłem się, a potem zrobiłem nam zapiekanki i wstawiłem je do piekarnika. Kiedy myłem ręce, poczułem ramiona obejmujące mnie w pasie.

- Hej - szepnął Marek i musnął ustami moją łopatkę.

- Cześć, słoneczko - zakręciłem wodę i odwróciłem się do niego, łapiąc ścierkę. - Wyspałeś się? - pocałowałem go w czoło, wycierając ręce za jego plecami.

- Nom... Lubię z tobą spać - wtulił się we mnie mocno. Odłożyłem ściereczkę i objąłem go ramionami. Musnąłem ustami jego głowę, a on przytulił się do mnie mocniej. Przesunąłem dłońmi po materiale mojej koszulki na jego plecach i zatrzymałem je na biodrach chłopaka.

- Zrobić ci kawy? - zaproponowałem.

- Wszystko mnie boli - wyszeptał, a ja westchnąłem. - Jak powiesz, że sam tego chciałem to ci coś zrobię.

- Nie miałem zamiaru - przesunąłem delikatnie dłonią po jego pośladku, a on odsunął się trochę od mojego dotyku. - Mówiłem, że pasek to zły pomysł, kotku.

- Oj tam - stanął na palcach i dał mi buziaka. - Zrób mi tej kawy.

- To usiądź sobie, skarbie... Przynieść ci poduszkę? - zapytałem, a on uderzył mnie w ramię na co się zaśmiałem. - Poważnie mówię. Będzie ci wygodniej.

- Na kolana mnie weźmiesz - zdecydował, a ja tylko pokiwałem głową. Odsunąłem się od blondyna i zrobiłem mu kawę, a potem wyciągnąłem zapiekanki. Nałożyłem nam je i usiadłem przy stole, a Maruś wgramolił się na moje kolana. Widziałem jak się skrzywił, ale tylko przesunąłem dłonią po jego plecach i zatrzymałem ją nisko na jego krzyżu oraz musnąłem ustami jego szyję.

Chłopak cały czas, gdy jedliśmy, kręcił się na moich kolanach. Nie mógł znaleźć wygodnej i bezbolesnej pozycji.

Jednocześnie było mi go szkoda i mu współczułem, ale też mnie to lekko śmieszyło.

Gdy zjedliśmy, ja sprzątnąłem, a Marek poszedł na górę. Kiedy do niego dołączyłem, chłopak leżał na brzuchu na łóżku z pilotem w dłoni i skakał po kanałach. Położyłem się obok niego i zsunąłem się niżej, aby oprzeć policzek na jego pupie.

- Łukasz - zaśmiał się, a ja przesunąłem lewą ręką po jego lewym pośladku. - Nie obmacuj mnie, bo mnie boli - powiedział.

Przesunąłem głowę na jego lędźwie, a dłoń na udo i leżałem chwilę. Muskałem palcami jego skórę na udzie, dochodząc do krawędzi bokserek. Marek chichotał co chwilę.

W końcu podniosłem się i usiadłem na jego udach i położyłem dłonie na jego pośladkach.

- Aua - jęknął, a ja od razu przesunąłem je na jego plecy.

- Przepraszam - pochyliłem się i pocałowałem jego pośladek przez materiał bokserek. Chłopak zaśmiał się na ten gest, a ja złapałem gumkę jego bielizny i zsunąłem je pod jego pupę.

- Ej! Co ty? - zdziwił się, a ja ją popatrzyłem na jego skórę. Była dosłownie czerwono fioletowa. Pochyliłem głowę i złożyłem kilka pocałunków na jego pośladkach. - Wiesz co mówią o chłopakach, którzy całują swoją drugą połowę po pupie?

- Że bardzo kochają? - uśmiechnąłem się i podniosłem trochę.

- Że znają swoje miejsce - roześmiał się, a ja mu zawtórowałem.

- Przepraszam - szepnąłem i poprawiłem jego bieliznę. - Ale sam tego chciałeś - dodałem

- No wiem... Niczego nie żałuję - dodał, a ja położyłem się przy nim na plecach i założyłem ręce za głowę. - Ale chyba nie chcę tego powtarzać.

- Mam nadzieję - roześmiałem się. - Bo ja na pewno nie chcę.

Marek przysunął się do mnie i położył mi głowę na klatce piersiowej. Objąłem go ramieniem, a on się we mnie wtulił.

Leżeliśmy w łóżku prawie cały dzień. Wyszliśmy dopiero wieczorem. Marek wyciągnął mnie na spacer. Wiem, że blondyn bał się chodzić po zmroku, ale mówił też, że nie gdy jest ze mną i z tego względu to on zazwyczaj wychodził z inicjatywą spaceru.

Zaniosło nas do parku niedaleko. Marek tulił się do mojego boku, a ja obejmowałem ramieniem jego barki. Chłopak opowiadał mi o swojej rozmowie z Błażejem, kiedy ktoś nam przerwał.

- Łukasz! - odwróciłem się, a Marek objął mnie jeszcze mocniej. Chyba nie od razu rozpoznał Damiana.

- Nie wiem czy się cieszę na twój widok - oznajmiłem, a on podał mi rękę. Uścisnąłem jego prawą dłoń.

- Ja się cieszę. Powinniśmy pogadać - zauważył. Widziałem, że Marek chciał się odezwać, więc położyłem mu dłoń na ustach.

- To nie jest dobry moment - zauważyłem. - I nie mamy o czym gadać. Wszystko już ci powiedziałem.

- I musimy już iść - Marek popchnął mnie lekko, abym odsunął się od Damiana. - I nie będziecie rozmawiać - dodał i złapał mnie za rękę, a następnie pociągnął w stronę mojego domu. Zaśmiałem się i przytuliłem go, a potem wsunąłem dłonie tylną kieszeń jego spodni.

- Zazdrośnik - pocałowałem go w głowę.

- Boli mnie gdy tak robisz - oznajmił.

- Jak? Tak - złapałem go mocniej za tyłek.

- Łukasz! - podniósł głos, a ja się roześmiałem. - To nie jest zabawne!

- Trochę jest - śmiałem się, a on mnie od siebie odepchnął.

- Idź sobie.

- Mam wrócić do Damiana? - rzuciłem.

- Rób co chcesz - mruknął.

- To idę do niego - zatrzymałem się, a on zrobił jeszcze kilka kroków przed siebie.

- Debilu! - krzyknął na mnie. - Chodź tu! - odwrócił się do mnie.

- Po co? - stałem kilka metrów przed nim.

- No chodź! - krzyknął, a ja się zaśmiałem, a to jeszcze bardziej go wkurzyło. - Łukasz! Chodź!

Roześmiałem się znowu i podszedłem do niego. Objąłem go w pasie i mocno do siebie przytuliłem. Marek uderzył mnie w ramię i się przytulił.

- Kocham cię - pocałowałem go w skroń.

- Ja ciebie nie, debilu - uderzył mnie lekko w tył głowy. Zaśmiałem się i przytuliłem go mocniej, gniotąc lekko. Czekałem aż powie, że on mnie też, a gdy tego nie zrobił, dałem mu delikatnego klapsa. - Łukasz! Pojebało cię! - chciał się odsunąć ale mu nie dałem. - No kocham cię. Najbardziej na świecie.

- Możemy iść - oznajmiłem, a on się do mnie przytulił.

Przez chwilę szliśmy w ciszy aż w końcu Marek klepnął mnie w tyłek, więc moja dłoń zsunęła się po jego ciele i chciałem złapać go za tyłek, ale mnie powstrzymał.

- Łuki, nie... Boli mnie przecież.

- Dobrze - wsunąłem dłoń w kieszeni jego spodni. Marek wtulił się we mnie i powoli wracaliśmy do mnie do domu.

Chcecie epilog dziś w nocy czy jutro w dzień? Bo jeszcze może jeden rozdział i epilog.

PS. Kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz