Rozdział 23: Łukasz

2.3K 166 80
                                    

W poniedziałek Marek już nie miał problemu z siedzeniem, ale nadal miał siniaki na tyłku... I w miejscach, gdzie go ugryzłem.

Tradycyjnie przed pierwszą lekcją poszedłem zapalić fajka. Tam spotkałem Tomka, który ewidentnie był wkurzony.

- Co jest? - zapytałem od razu, a on zgasił peta.

- Błażej mnie rzucił.

- Co ty gadasz? - byłem w szoku, bo Błażej był w niego strasznie wpatrzony. - Dlaczego? - spytałem. Blondyn wyjął kolejnego papierosa.

- To skomplikowane i...

- Łukasz! - usłyszałem Marka i się odwróciłem. Chłopak był zły, widziałem to.

- Już nie palę, skarbie - rzuciłem fajka, którym zaciągnąłem się tylko raz.

- No o to chodzi - podszedł do nas, patrząc na Tomka. - Kawał z ciebie chuja - oznajmił i go uderzył. I to nie z otwartej dłoni, ale z pięści. I to bardzo mocno.

- Marek - złapałem go w pasie i odciągnąłem. - Co się dzieje? O co chodzi?

- Niech ci twój przyjaciel, skurwiel, powie - odsunął się i odszedł w stronę wejścia do szkoły. Spojrzałem na kumpla, który miał lekko rozcięty policzek, Maruś ma bardzo kościste palce, i płynęła mu krew. Dałem mu chusteczki i ruszyłem za moim chłopakiem.

- Marek - złapałem go przed samym wejściem i odciągnąłem na bok. - O co chodzi? Dlaczego Błażej go rzucił?

- Rzucił? On mu kazał wypierdalać i zapomnieć, że się znają.

- Więc?

- Mówiłem ci o czym rozmawiałem z Błażejem, pamiętasz? - zapytał, a ja pokiwałem głową.

- Że mają się nie spieszyć z niczym.

- No właśnie... I Tomek nie do końca to zrozumiał chyba... Błażej mi powiedział, że wrócili do Tomka skądś tam... Wychodzili z kimś w piątek wieczorem. No i tak się zaczęli trochę dobierać do siebie, ale było wiadome, że nic więcej nie będzie, bo Błażej nie chciał... I Tomek nie do końca zrozumiał słowo "nie". Już pominę szczegóły teraz, ale... Grubo go poniosło i uspokoił się jak Błażej mu strzelił w twarz. Kazał mu dać sobie spokój i zapomnieć... I to nie była pierwsza taka sytuacja... I Błażej się po prostu boi go... Bo nie wie co mu strzelił do łba... Jak nie rozumie "nie" i go dosłownie molestuje, bo jak on tego nie chce, to jak to nazwać, to może następnym razem go zgwałci?

- Nie przesadzaj. Do tego by się nie posunął. Zdradziłby go po prostu, ale nie zgwałcił - westchnąłem.

- On ma się nie zbliżać do Błażeja - oznajmił.

- O to możesz być pewien - zapewniłem go. - Pogadam z nim. Kuba też.

- Kuba jest za bardzo narwany i... - urwał, bo ja się zaśmiałem.

- Wyluzuj. Załatwię to. Możesz być pewien... Idź do szkoły, a ja muszę zadzwonić do Kubańczyka... Dziwne, że go jeszcze nie ma - wyjąłem telefon z kieszeni.

- Daj buziaka i idę - oznajmił, a ja złączyłem krótko nasze usta.

- Kocham cię! - krzyknąłem za nim, a on się odwrócił z uśmiechem.

- Ja ciebie też!

Marek wszedł do szkoły, a ja zadzwoniłem do Kuby.

- Zaraz będę, nie gorączkuj się tak, kochasiu - zaśmiał się, gdy odebrał.

- Akcja się szykuje... Tomek odpierdolił manianę. Wyjaśnię ci jak przyjedziesz, bo jak nie do sam mu jebnę.

- Ej, nie!!! Masz na mnie poczekać, Wawrzyn!!! Słyszysz, kurwa?!

PS. Kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz