Styl szybki.
Obrót, cięcie, parowanie. Krok do tyłu, cięcie.Ciężko nabierałam mroźnego powietrza do płuc, patrząc na ciało martwego mężczyzny. Z podłużnego cięcia na jego szyi wypływała struga krwi, która wypełniała szczeliny w bruku. Martwe, zastygłe w przerażeniu oczy wpatrywały się w moją twarz.
Schowałam sztylet obklejony osoczem do specjalnej kieszeni, a później naciągnęłam kaptur czarnego płaszcza mocniej na swoją głowę. Rozejrzałam się uważnie po otoczonej w półmroku uliczce Shiganshiny, nasłuchując ewentualnego wroga. Nie wyczuwałam na razie nikogo, zgubili chwilowo mój trop.
Z moich ust unosiła się para, gdy chłód wpijał się w moje przemęczone ciało. Uciekałam przez noce i dnie od dwóch tygodni, bez ani chwili wytchnienia. Gonili mnie i znajdowali w nawet największych dziurach jak psy myśliwskie. Nie mogłam się nigdzie zatrzymać, nie miałam jak odpocząć ani gdzie się schronić. Mój organizm już ledwo wytrzymywał, oczy kleiły i piekły od braku snu, a spierzchnięte gardło błagało o odrobinę wody.
-Kurwa. - syknęłam pod nosem, z trudem przesuwając jeszcze ciepłe ciało za pobliski śmietnik. Przykryłam je na szybko jakimś fragmentem szmaty. Nie dam już rady dłużej uciekać, ani odpierać ewentualnych ataków. Muszę znaleźć jak najszybciej jakieś schronienie by się zregenerować. Ale gdzie mogłabym się zaszyć, skoro wszędzie byli oni? Każdy zakątek murów był przez nich dokładnie inwigilowany, gdziekolwiek bym się nie pojawiła to ich oczy od razu mnie dostrzegą. Wiem doskonale jak działają, w końcu z nich wszystkich to ja byłam najlepsza - ale nie wygram z całą organizacją.
Powolnym krokiem wyszłam z uliczki, mając mięśnie napięte jak struna. Muszę na razie zachować spokój i pełną koncentrację, bo doskonale wiem, że są w pobliżu. Za chwilę znajdą martwe ciało i znowu się za mną rzucą. Jeśli nie znajdę schronienia w trybie natychmiastowym to zarżną mnie jeszcze dziś.
Wyszłam na tłoczny rynek Shiganshiny, mieszając się w tłum opatulonych kurtkami mieszczan. Mroźna zima była dopiero na początku drogi do przemiany w wiosnę, a kamieniczki były utopione w bladym blasku poranka.
Przed moimi oczami pojawił się mały budynek, który dobrze znałam. Przeszłam pod czarnym szyldem z wygrawerowanym napisem "Informacja do twoich usług". Najlepszy detektyw w całej Shiganshinie, ale nie mam jak skorzystać z jego pomocy. Jestem w potrzasku, muszę się na razie jakoś sama uratować.
Oparłam się o ścianę zaraz pod szyldem. Trzymałam ręce w kieszeniach czarnego płaszcza, mocno ściskając rękojeść sztyletu.
Delikatnymi ruchami głowy rozejrzałam się po okolicy.Dwóch na dachu obserwuje rynek. Mam szczęście, że nie cała czwórka. Ewidentnie stracili mój trop. Jeśli jednak przyprą mnie do ściany to będę walczyć i zaręczam, że bez litości zarżnę każdego kto stanie mi na drodze. Nawet cywila, jeśli takowy się napatoczy. Gdybym miała jeszcze siłę to powybijałabym tych skurwysynów, jednego po drugim w pień.
Usłyszałam warczenie. Obróciłam szybko głowę i spojrzałam w dół. Czarny kundel nastroszył sierść. Wyczuł ode mnie krew. Kurwa zapomniałam, że ten dom przyciąga takie przybłędy.
-Wypierdalaj. - warknęłam do psa, ale ten jeszcze bardziej się najeżył i zaczął szczekać. Ludzie dookoła odwracali się zaciekawieni w moją stronę. Kopnęłam kundla. Upadł ciężko i zaskomlał. Za późno. Znaleźli mnie. Kurwa mać.
Rzuciłam się przerażona do ucieczki, czując jak moje ciało napełnia adrenalina. Kula.
Zrobiłam szybki przewrót w przód, a idealnie wycelowany nabój przeleciał nad moją głową z świstem. Tłum zaczął panikować i uciekać. Stworzył ruchomą masę w której każdy próbował się uratować, a jedni tratowali drugich. Kątem oka dostrzegłam jak ktoś przebiega po małym chłopcu miażdżąc mu nos. Przynajmniej nie mogą mnie dzięki temu zamieszaniu zestrzelić.
CZYTASZ
Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)
FanfictionWitaj w Czwartym Korpusie, tylko dzięki nam Paradis może zwać się Rajem dla Erdian. To My tuszujemy prawdę - szybko, po cichu i bez wahania. Słodka niewiedza ma swój koszt. Nasi żołnierze ustalają cenę.