Ból to wyjście

775 28 1
                                    


Dick siedział spokojnie na łóżku czytając książkę, "smętarz zwierząt" Stephena Kinga, książka była jego zdaniem zabawna i ciekawa. Od ostatniego spotkania z Jokerem minęło już 5 lat. Niby dużo, ale od niego zmienił się. Makabryczne rzeczy były jego normalnością, lubił o nich czytać. Lubił je widzieć.

Pamiętał to spotkanie z roześmianym klaunem bardzo dokładnie, zaczęło się od prostej misji...

~~~5 lat wcześniej~~~

- Dick pośpiesz się!- krzyknął Hank. Dick pośpiesznie założył ten znienawidzony strój i wyszedł z przebieralni. Plan był prosty, zamknąć kilku niezbyt mądrych złodziei zanim dojdzie do napadu.

Gdy już dotarliśmy na miejsce Dawn i Hank obezwładnili ochroniarzy, Wodnik i Wonder Girl zabezpieczali tyły. Ja jako Robin wdarłem się do magazynu w sam środek niezłego gówna.
- Kurwa mać- powiedziałem pod nosem po czym zacząłem walczyć z ludźmi Jokera. Nacisnąłem mój alarm awaryjny w stroju. Usłyszałem dobijanie się do magazynu i kilka strzałów z pistoletu. Jedna kula przeleciała tuż obok mojej głowy druga trafiła w tętnice na ramieniu a trzecia w brzuch. Dalej walcząc wyplułem dużą ilość krwi razem ze śliną. Strój na ramieniu i brzuchu przesiąkał krwią na wylot, a w ustach czułem tak dobrze mi znany metaliczny posmak. Joker w pewnym momencie kazał swoim parobkom zostawić mnie po czym zaśmiał się tym swoim mrożącym krew w żyłach makabrycznym śmiechem. Spojrzałem na niego niezrozumiale, on jedynie uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- miałem nadzieję że zjawi się Batman, ale ty też dajesz radę młody. Szkoda tylko że teraz ty musisz dokonać tego wyboru.- powiedział po czym ukazała mi się grupka ludzi, związana. Joker wyjął pistolet i wycelował w ludzi, oni jedynie wzdrygnęli się.
- Daj mi coś co jest warte ich życia, a puszczę ich wolno.. tylko nie próbuj żadnych sztuczek, bo wszyscy umrą.- powiedział.
- czy ja jestem wystarczający?- spytałem słysząc moich przyjaciół, biegnących w moją stronę. Krew dość rzewnie opuszczała moje ciało, poczułem dość mocne zawroty głowy przez co padłem na kolana i popatrzyłem na Jokera z proszącym wzrokiem. On znów wydał z siebie ten śmiech.
- jesteś idealny- uśmiechnął się i zwrócił się do moich znajomych - zakładnicy są wasi, ale on jest mój, nie próbujcie go znaleźć- powiedział.
- Odpierdol się od niego- powiedział Hank. Podszedł do Graysona lecz szybko się cofnął gdy Joker wskazał pistoletem na zakładników.- weź mnie, on się zaraz wykrwawi pojebie. A wątpię że ktoś mu zatamuje krwawienie- dorzucił Wodnik.
- on jest najlepszy, i najdroższy, będzie z niego idealny zabójca, mój adoptowany syn...- powiedział po czym jego goryle mnie zabrali pod ręce- nie szukajcie mnie, bo zginiecie- powiedziałem ostatkiem sił po czym zemdlałem. Zostałem zawleczony do auta w którym została mi udzielona pomoc medyczna. Chwilę później dołączył do mnie Joker uważnie mi się przyglądając po czym delikatnie złapał mnie za dłoń i wbił mi w ramię strzykawkę i wstrzyknął mi dziwną fioletową substancje.

Drużyna zabrała wszystkich zakładników w bezpieczne miejsce i rozpoczęła poszukiwania Robina. Zajęło im to miesiąc. Jeden z najdłuższych i najokropniejszych miesięcy z życia całej drużyny jak i Dicka. Czym prędzej ruszyli w te miejsce.

Dick zaraz po przewiezieniu został poddany elektrowstrząsom. Po nich zmienił się, Joker uczył go skutecznie mordować. A Dick? On nie był w stanie mu się sprzeciwić, coś go przymuszała do słuchania go. Joker z niewiadomych powodów traktował go jak prawdziwego syna. Harley Quinn traktowała go jak syna. A on po 2 tygodniach do tego przywykł. Zaczął zachowywać się jak syn Jokera i czół z nim dziwną więź. Za każdym razem gdy tylko odcinał głowę manekinowi, lub wbijał mu nóż w serce lub robił jeszcze inną nie podobna do niego rzecz Joker go chwalił. Pewnego dnia Joker chcąc go uodpornić na głos sumienia mordował ludzi na jego oczach. Niewinnych ludzi zabranych z ulicy. Dick po 23 ofiarze tylko patrzył, pustym beznamiętnym wzrokiem. Ale jedna rzecz była naprawdę przerażająca. Miał szeroki uśmiech na twarzy. Po starym Dicku nie zostało już prawie nic.

Pewnego dnia jego "ojciec" kazał mu się przebrać w ten okropny fioletowy garnitur i umalować się. Wykonał to jak najszybciej. Chwilę później do magazynu w którym się znajdowali wparowała drużyna w bojowym szyku.
- Dick?- spytała Dawn. On jedynie przekręcił głowę w bok i z makabrycznym uśmiechem pokiwał głową na znak " nie".
- Dick nie żyje Gołębico, a przynajmniej jego część. Ja jestem jedną z jego stron, tą najlepszą- zaczął się głośno śmiać patrząc im w oczy. Grupa wzdrygnęła się i podeszła do niego. On wyciągnął pistolet kręcąc nim w dłoni.
- kto idzie na pierwszy ogień tato?- popatrzył na Jokera.
- no nie wiem synu, nie wiem. Może...on- wskazał na Hanka. Mały Joker popatrzył na Hawka i wycelował pistoletem.
- Dick, jeśli tam jesteś nie rób tego, proszę nie strzelaj- powiedziała Diana.
Grayson schował pistolet, a zamiast tego wyciągnął nóż i rzucił nim w ramię Hawka. Mężczyzna jedynie wyciągnął zakrwawiony sztylet z ramienia i odrzucił go na bok.
- tatoo? Mogę się pobawić- spytał 18 latek z uśmiechem na twarzy i proszącymi oczami.
- tak synku, mama się z tobą pobawi nowymi zabawkami.-powiedział i zaraz po tym do Graysona podbiegła czerwono-niebiesko włosa mocno przytulając chłopaka. - tak długo czekałam żeby się z tobą pobawić synku-powiedziała.- ja z tobą też mamo, chłopak uśmiechnął się i pocałował kobietę w policzek. Oni jedynie patrzyli na nich przerażeni, ich najlepszy przyjaciel poświęcił się i teraz żyje w jakimś totalnie pojebanym cyrku. On miał tylko 18 lat. Wiedzieli że czeka ich ciężka walka którą muszą wygrać za wszelką cenę. Wodnik nie myśląc długo stworzył kulę z wody i uderzył nią Harley która z hukiem upadła na ścianę.
- MAMO! - krzyknął Dick strzelając Wodnikowi w piszczel. Mężczyzna padł na ziemię nie mogąc ustać na nogach. Chwilę później Donna rzuciła swym lassem prosto na Dicka ale on uskoczył i złapał je z drugiej strony ciągnąc za nie i wywracając kobietę. Zabranym lassem związał Hanka który po kilku próbach wydostania się poddał się. Donna wstała i podbiegła do Wodnika usztywniając mu nogę. Mały zielonowłosy rzucił jej niż w plecy. Kobieta syknęła i zabrała z tąd wodnika, zaraz potem wracając. Dick podciął jej nogi i poprawił sobie garnitur. Została mu tylko Dawn. Patrzył na nią z uśmiechem wyciągając strzykawkę z fioletową substancją. Podszedł do niej i podciął jej nogi. Gdy kobieta upadła przybił ją do ziemi stając jedną nogą na niej. Popatrzył na nią z uśmiechem. - będziesz moją Harley słońce, ale najpierw coś na znieczulenie żeby nie bolało jak mnie- uśmiechnął się i pocałował ją mocno, namiętnie i niemal boleśnie. Kobieta odsunęła się od niego i kożystając z chwilowej nieuwagi wytrąciła mu strzykawkę z fioletową substancją i drugą z morfiną, łapiąc tą drugą i wbijając ją w kostkę dicka. Młody mężczyzna popatrzył na nią z wyrzutem, zaraz potem padł na ziemię. Zaraz po tym podbiegł do niego Joker delikatnie trącając go aby się obudził.
Dawn długo nie myśląc ogłuszyła go.
Podbiegła do związanego Hanka i go uwolniła. Razem podbiegli do Dicka który mimo snu i tak miał na twarzy makabryczny uśmiech. Harley i Jokera zabrano do Arkham. Dickiem zajęli się oni i Bruce. Bruce opowiadał mu o jego życiu, a najbardziej o jego porażkach, z tąd te urojenia. Joker musiał zostawić po sobie ślad. I zrobił to. Dick już nigdy nie był taki sam. Zaczął zabijać. Ofiar było więcej niż ocalonych. Niby ofiarami byli same najgorsze szumowiny, ale za jaką cenę? Jako mały Joker był cały czas w swoim pokoju przywiązany do łóżka całym ciałem. Bez makijażu i zielonych włosów dalej przypominał Jokera. Jego twarz wysmukła i wszystko co złe nie zostawiało już na nim piętna. On po prostu nic nie czuł. Mordował dla dobra i trochę tylko po to aby popatrzeć na krew ściekającą z ciał zabitych przez niego. Stał się kimś, czymś innym. Był jak cień. Nieuchwytny. Nie zostawiał po sobie niczego prócz stosu ciał. Wszystko mu się przypomniało, ale pamiętał też o życiu jako syn króla i królowej Gotham. Czuł się przy nich dobrze jak nigdy...

~~~obecnie~~~

I zostało mu tak do teraz, stał po stronie dobra, ale zło też go pociągało. Ojciec Rachel, Trygon to udowodnił.  Po skończeniu tej jakże wspaniałej książki odrzucił ją na łóżko. I zaraz po tym usłyszał bieg i dość głośne otworzenie jego drzwi. Zaraz potem do jego pokoju weszła Rachel, Gar i Jason. Widząc go odetchnęli z ulgą.,- coś się stało?- spytałem zmęczonym wzrokiem wstając i siadając na łóżku.
- jak zchakowałeś kamery?- spytał Jason. - mieszkałem u Bruca Wayne'a a w moim pokoju działy się różne rzeczy, poza tym to było banalnie proste- stwierdziłem posyłając im beznamiętne spojrzenie.- a teraz jeśli pozwolicie chciałbym wyjść załatwić kilka spraw.
Popatszeli chwilę po sobie po czym do pokoju weszła Donna- nigdzie nie idziesz Wonder boy- uśmiechnęła się do mnie i przysiadła na moim łóżku. Ja tylko przewróciłem oczami i podszedłem do okna- czy to areszt domowy?-spytałem patrząc przed siebie. Donna pokiwała głową twierdząco a ja dalej patrzyłem przed siebie słysząc śmiech Jokera i swój.
Czułem smak krwi. Czułem ból jaki mi zadał. Czułem to wszystko, ale również nie czułem zupełnie nic...

Nothing ends today|| Dick GraysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz