Donna zbadała mnie od stóp do głowy, pytając co się działo w trakcie snu. Ja sam nie byłem pewien. Słyszałem jak ktoś mi czytał i czułem wręcz anielskie ruchy na mojej głowie. Czułem się...dziwnie? Jeśli poczucie pustki, szczęścia jak i smutku i pełności na raz można nazwać czymś dziwnym. Donna ze śmiechem stwierdziła że mam wachania nastrojów i że ma na mnie "chwyt udobruchający" nie zabardzo wiedząc o co jej chodzi po prostu polowałem głową. Wszyscy zaczęli mnie traktować jak jakieś dziecko niezdolne do samodzielności, pobłażali mi i bali się mnie. Nie wiem co się stało. Czułem się sam, aż do pewnego momentu.
3 dni po moim obudzeniu był atak na jubilera. Wszyscy pojechali, nie licząc Jason'a. Oczywiście nie mogłem jechać z nimi, bo jak by inaczej, nie miałem nawet stroju, więc nawet im się nie dziwiłem. Chłopak dał mi wolną rękę, wiedząc że nie zrobié nic głupiego, więc nie myśląc zbyt dużo wyszedłem. Pokierowałem swoje kroki do jedynego człowieka który mógł mi pomóc w moim kostiumowym kryzysie. Oczywiście bez scen się nie dało, bo przecież spaliłem jego autorki strój! Jak ja mogłem? No tak mogłem, musiałem. Po dłuższych przeprosinach zostałem wprowadzony do ' tajnej organizacji dla superbohaterów' czy jakoś tak. -...Bruce już wybrał ci tematykę w nawiązaniu do "ostatnich zdarzeń".- powiedział sprzedawca, a ja mu przytaknąłem. Chwilę później moim oczom ukazał się czarny strój nie krępujący ruchów z niebieskim ptakiem na piersi. - muszę przyznać, spisaliście się na medal- powiedziałem po czym otrzymałem mój strój i wróciłem do wierzy. Zaraz po wyjściu z windy usłyszałem alarm. Coś im nie poszło na misji i potrzebują pilnego wsparcia. Jason'a nigdzie nie było, pewnie już poszedł, długo nie myśląc czym prędzej przebrałem się w swój nowy strój. Muszę przyznać, był bardzo wygodny, trochę jak druga skóra. Wymiary zdecydowanie moje, cały czarny idealny do wtapiania się w noc, i do tego niebieski ptak na piersi dopełniający go w każdym aspekcie tak że nie mogłem go nie założyć. A do tego coś co jest wręcz idealne do moich umiejętności i do charakteru stroju.
W kilka minut znalazłem się w jakiejś hali ze skrzyniami w których znajdowały się pieniądze i wartościowe kamienie. Na jej środku znajdowali się moi przyjaciele okrążeni przez kilkunastu ludzi porozstawianych po całej jej szerokości. Między nimi był Joker. Stał przed nimi i wypatrywał kogoś.-a gdzie jest ten wspaniały chłopak? Liczyłem na jakąś zabawę, brakuje mi go, polubiłem go przypomina mi młodego mnie. Macie mi zdradzić miejsce jego pobytu.- zarządał Joker- bo inaczej zrobi się nieprzyjemnie- powiedział patrząc na nich. Nie mogąc już dłużej na to patrzeć stojąc na belce podrzymującej sufi rzuciłem bombą dymną w skrzynkę z pradem, niszcząc ją przez co światła w całym pomieszczeniu zgasły a ja mając noktowizor wbudowany w maskę, bezszelestnie zeskoczyłem z belki na ziemię. Od razu zacząłem po kolei zabijać wszystkich ludzi Jokera.
Po 30 sekundach przy życiu zostali moi przyjaciele i Joker. Gdy skręciłem kark ostatniemu awaryjne światło oświetliło cała halę ukazując 25 ciał bez życia na podłodze i mnie stojącego tyłem do nich patrzącego jak ostatnie ciało osuwa się przede mną na ziemię bez życia. Joker rozejrzał się wokół siebie i widząc górę ciał uśmiechnął się- kim jesteś i co byś powiedział na etat u pana J. ?- spytał z nadzieją i podziwem w głosie.-jestem Nightwing i wątpię że cię na mnie stać, poza tym jestem przyjacielem Batmana jak i starego Robina i jestem z tej "dobrej strony", długo mnie tu nie było i widzę że batman cię trochę rozpuścił ty jebany skurwysynie - powiedziałem niskim lecz nadal naturalnym głosem po czym odwróciłem się do niego i zrobiłem cudzysłów palcami. Joker zaśmiał się i naparł na mnie. Wyciągnąłem moje "kijki" i przeszedłem nimi po moim ciele, od karku po boki przyjmując bojową pozycję trzymając kijki w obu dłoniach. Uderzyłem zielonowłosego w twarz po czym poradziłem go z największą mocą w głowę. Mężczyzna padł na ziemię z delikatnymi drgawkami- słaby- skwitowałem go. Popatrzyłem na resztę drużyny którzy patrzyli na mnie ze strachem i podziwem. Podszedłem do nich i zacisnąłem mocniej dłoń na mojej lasce z której przez to wysunął się nóż. Przeciąłem krępujące ich więzy i zanim zdążyłem rzucić bombą dymną odezwał się Jason.- znasz Dicka?- ja się tylko zaśmiałem. - Richard Dick Grayson to mój bliski przyjaciel. Do zobaczenia.- uśmiechnąłem się do nich po czym dym z bomby rozlał się po całym pomieszczeniu zasłaniając mnie jak i moją drogę ucieczki.Szybko przejechałem przez miasto i wróciłem do wierzy zanim reszta tytanów tam wróci. Strój schowałem w sejfie schowanym w ścianie. Oni nie mogą się o mnie dowiedzieć, i tak już igram z ogniem tym że powiedziałem im jako Nightwing że znam się. W swoim pokoju przejrzałem się jeszcze w lustrze wypatrując ewentualnych zadrapań. Twarz była nieskazitelna, na moje szczęście. Jeszcze tylko fryzura. Ułożyłem przedziałek na drugą stronę i zamiast spuścić włosy na oczy, to delikatnie spuściłem grzywkę na czoło. Po skończeniu tych prozaicznych ale mimo wszystko ważnych rzeczy dzięki którym trudniej mnie rozpoznać wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Zaraz po tym przed nim pojawili się tytani w swoich strojach i nieopatrzonych ranach. Rzuciłem im pytające spojrzenie na które odpowiedzieli mi w tym samym czasie Jason, Gar i Kori- kto to Nightwing, i z kąd go znacz?- od wszystkich dostałem pytające spojrzenie. - nie mogę wam powiedzieć i znam go z liceum. Brał za mnie nocne patrole w różnych sytuacjach. Gość jest to zadań specjalnych, dlatego po niego zadzwoniłem.- odpowiedziałem spokojnie. Wbrew pozorom jestem zajebistym kłamcą. - podziękuj mu- powiedział Hank odchodząc w głąb korytarza.- jasne- powiedziałem z lekkim uśmiechem. -przystojny ten twój kolega, nie chciałby może do nas dołączyć? - spytała Kori. - chciałby, ale to by go zbyt dużo kosztowało, a zwłaszcza jego otoczenie- powiedziałem i wstałem - Joker mnie podobno szuka, prawda?- spytałem. Wszyscy pokiwali głowami na potwierdzenie. Westchnąłem i ruszyłem do swojego pokoju.- a ty kurwa dokąd?-spytał Jason. - zadzwonić- uśmiechnąłem się i wyciągnąłem telefon. Chwilę później znalazłem się w swoim pokoju i przebrałem się w strój i zmieniając swoją fryzurę, wychodząc przez swoje okno i wrzucając przez okno kuchenne bombę dymną i wchodząc w jego chmurę.
Gdy chmura opadła stałem w całej swej okazałości patrząc po kolei na każdego z nich. - o kurwa to ty!- krzykną Jason.- Dick cię przysłał? A tak w ogóle gdzie ten zjeb?-popatrzył na Kori która jedynie wzruszyła ramionami. Nightwing jedynie uśmiechnął się- musiałem go gdzieś zabrać, zwrócę go przed 20- puścił im oczko i wyszedł tak jak wszedł. - czy Nightwing rżnie Dicka?- spytał Hank popijając sok. - bleee- powiedzieli razem Rachel, Gar i Jason.
_________________________________________A więc tak...to moja pierwsza poważna książka na tym profilu i dzięki koronaferią napisałam 16 rozdziałów w przód co oznacza dodanie następnego jutro wieczorem, więc do zobaczenia!
CZYTASZ
Nothing ends today|| Dick Grayson
FanfictionDick wielokrotnie był w sytuacji bez wyjścia, ale kiedy jego sumienie w postaci Bruca Wayne'a zaczęło go nękać nie mógł wytrzymać. Ludzie się łamią, ale on był wystarczająco silny aby stawić temu czoło, ale ile jeszcze tak wytrzyma?