Roy

172 8 2
                                    

Wyszedłem z pokoju i wziąłem mój motor odjeżdżając nim w wyznaczone przez Bruca miejsce. Nie wiem co będę robił w tym czasie ale 5 godzin to zbyt długo na samą jazdę. Zatrzymałem się przy jakiejś stacji i założyłem słuchawki włączając w nich losowy kawałek, od razu odjeżdżając. Długo nie widziałem Roya, a dokładniej jakieś 10 miesięcy, ja zająłem się pracą i obowiązkami jako "Robin" a on Laylą i sprawami "Red Arrowa" od tego czasu wiele się zmieniło. Ja znalazłem i przypodobałem sobie moją "ciemną stronę" a on stracił kogoś dla siebie ważnego. I właśnie z tymi myślami jechałem wyprzedzając po kolei wszystkie auta na swojej drodze.

Około 4 i pół godziny później znalazłem się pod wskazanym adresem. Miejsce wyglądało na zadbane lecz puste, jakby bez ducha. Zostawiłem motor pod budynkiem i wszedłem przez okno na piętrze instynktownie przepowiadając miejsce pobytu Roya do którego właśnie wparowałem oknem. Chłopak poderwał się na nogi i złapał łuk uważnie mi się przyglądając -kim ty kurwa jesteś?- spytał a ja się zaśmiałem zdejmując maskę -no co, przyjaciela nie poznajesz?- spytałem patrząc na niego białymi oczami. - Richard?- spytał dość niepewnie na co ja odpowiedziałem -wolę Dick, ale tak zgadłeś- uśmiechnąłem się i zaraz wylądowałem w ramionach rudowłosego.
- nowy strój? Fajny, ale z czymś takim nie możesz nazywać się Robin- stwierdził. - bo się tak nie nazywam, jestem Nightwing- odpowiedziałem zdejmując soczewki -pożyczysz jakieś normalne ciuchy? Nie miałem okazji i czasu się spakować- spytałem i chłopak zaraz wręczył mi jakieś jeansy i czerwoną bluzę, bo jaką inną? Szarą? Czarną? Skąd że, on kochał tylko i wyłącznie czerwony, jakby mógł chodziłby w nim na co dzień, więc kolor jak i ciemny jego odcień nie wywarły na mnie zdziwienia. Gdy już stałem przebrany w normalne ubrania rudowłosy czekał na mnie, i gdy mnie już ujrzał popatrzył na mnie -zmieniłeś się, oprócz ciemniejszego odcienia i tak już prawie czarnych włosów właśnie dowiedziałem się że zabijasz i masz nowe alter ego. Może to nie moja sprawa ale uważam że jestem najwłaściwszą osobą która powinna usłyszeć od ciebie i wiedzieć co się dzieje lub stało, Dick- powiedział i popatrzył na mnie pytająco jak i prosząco. Westchnąłem i stanąłem podpierając się ścianą i krzyżując ręce na torsie, i wtedy zauważyłem uśmiech na twarzy mężczyzny i nieudolne zakrywanie go dłonią - co się śmiejesz?- spytałem. - ktoś tu ostatnio nieźle się bawił- stwierdził i położył się plecami do kanapy. -Babs- stwierdziłem wzruszając ramionami, zaraz po tym chłopak usiadł patrząc na mnie ze zdziwieniem - jak to robisz, że wciąż przyjaźnisz się ze swoimi ex, i jeszcze one i oni ganiają za tobą bez szansy na ciebie na wyłączność?- spytał a ja się delikatnie uśmiechnąłem.
- po prostu jestem dobry, we wszystkim-
Stwierdziłem i usiadłem koło niego zamazując uśmiech doszczętnie z mojej twarzy, gdy mężczyzna to zauważył szturchną mnie ramieniem- co się dzieje stary?- spytał. - nieistotne- powiedziałem cicho - masz jakieś informacje o Layli?- spytałem. -Layla jest bezpiecznie w swoim domu, po prostu chciałem cię zobaczyć i porozmawiać.- powiedział, i popatrzył na mnie-powiesz co się dzieje?- rzucił mi pytające spojrzenie. -nic, a ściślej mówiąc nic ważnego...- powiedziałem i wstałem - będę się już zbierał- stwierdziłem. Mężczyzna wstał zaraz po mnie i popatrzył na mnie błagającym wzrokiem -proszę cię, wiem że źle postąpiłem ale ostatnie zdarzenia mnie do tego zmusiły, choćby nowe alter ego, w normalnej rzeczywistości jesteś miłym i pogodnym Dickiem Graysonem a teraz po założeniu maski nie jesteś ani sobą ani Robinem, jesteś kimś innym, którego nie znam i po spędzeniu z tobą tych kilku chwil stwierdzam że Nightwing przejął nad tobą kontrolę a wiesz że ty i on nie powinniście ingerować w swoje życia i sprawy- powiedział na jednym wdechu a ja zacisnąłem pięści i popatrzyłem na niego nienawistnym i pełnym pogardy spojrzeniem - a pomyślałeś o tym że byłem taki miły i optymistyczny przez to że byłem zagubiony i starałem się znaleźć chociaż jaką kolejek cechę która by do mnie pasowała? Żadna z nich nie odpowiadała mi i po prostu przyjąłem pewien wzór siebie do którego się przyzwyczaiłem i chciałem w nim pozostać do śmierci, ale Robin jak i w pewnym stopniu Joker i jego treningi pomógły mi znaleźć prawdziwego i wolnego mnie, który wie do czego został stworzony i zna swoje miejsce na świecie- wycedziłem przez zęby by pokręcić jeszcze na niego głową z dezaprobatą i usiadłem na oknie.

Znowu ten sam dylemat. Skoczyć, czy nie. Warto? Może i tak. Nie warto? Nie spróbujesz nie zobaczysz. Ale to jeszcze nie mój dzień. Mam jeszcze niedokończone sprawy, a jak mam odejść w niebyt to tylko jako człowiek wolny, bez kotwic trzymających go na tym świecie.

-nie powinno mnie tu być, przepraszam- powiedziałem i popatrzyłem na niego że skruchą. -zostań chcę z tobą porozmawiać, ale mam jedno zasadnicze pytanie, farbowałeś włosy? Bo są dużo ciemniejsze- stwierdził z jego klasyczną głupią miną. - rozjaśniałem, były za ciemne jak na Robina i na "mnie" ale czasy się zmieniły i już nie ma tamtego mnie- stwierdziłem - a czemu go nie ma?- spytał znów. - bo pod tamtą maską wychodowałem prawdziwego siebie i mimo krwi na rękach jestem szczęśliwy, chyba- odpowiedziałem i znów usiadłem koło niego. - do rozpoczęcia szukania samego siebie zmusił mnie Joker. Gdy zabijał i torturował na moich oczach odkryłem że nie przeszkadza mi w tym nic oprócz tego że cierpieli niewinni, a żeby to przeżyć po prostu wyobrażałem sobie że to on tak cierpi, to mi pomagało, dlatego nie krzyczałem, przestałem czuć cokolwiek, ale starałem się po powrocie do normalności odbudować część uczuć. I udało mi się z prawie wszystkimi, prócz bycia obojętnym na śmierć. - skończyłem mój monolog i opuściłem ręce patrząc na Harpera który po chwili mnie przytulił tak o. Popatrzyłem na niego zdeczka zdziwiony i oddałem przytulasa czując łzy w oczach i pozwalając jednej spłynąć. Ból. To jest to co czuł w tej chwili i chował w sobie aż do tej chwili, teraz przy swoim jedynym najlepszym przyjacielu mógł dać upust swojemu niekończącemu się bólowi. I zaraz spłynęły kolejne i kolejne łzy, których nie potrafił powstrzymać. I nie chciał. Chciał żeby wszystkie złe emocje z niego uleciały, a wiedział że jedyna osoba która mogła mu pomóc właśnie trzymała go w ramionach i nie myślała puścić.

POV. Roy

Patrzyłem na jego niebieskie oczy w których powoli pojawiały się łzy, długo nie myśląc przytuliłem go. Chłopak po chwili oplótł mnie niepewnie rękami. Jedyne co po tym czułem to żezne łzy moczące moją koszulkę i delikatne drżenie jego ciała.

_________________________________________

Jak wam mija kwarantanna? Ja osobiście piszę i zaczynam nowe książki. Ci którzy jeszcze mnie nie zaobserwowali serdecznie do tego nakłaniam. Miłych koronaferii!
#zostańwdomu

Nothing ends today|| Dick GraysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz