- Musimy pogadać Dick..- usłyszałam z ust starszego. Westchnęłam i odwróciłam się do niego.
- Słucham?- spytałam odwracając się do niego na krześle.
- Wiesz może kiedy wrócisz do swojej wcześniejszej formy?- szepnął.
- Nie wiem, Liga Młodych zajęła się tym- stwierdziłam.
- Powinieneś spędzać więcej czasu z Timem. Gdy poszłam go poznać spał na biurku. I z wyraźności odbicia się klawiatury laptopa na jego twarzy, spał już z dobrą godzinę.- powiedziałam z poważną miną zakładając kosmyk ciemnych włosów za ucho. Mężczyzna westchnął i spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Czemu mnie nienawidzisz?- zadał pytanie którym totalnie zbił mnie z tropu. Rzuciłam mu pytające spojrzenie
- W sensie?- mruknęłam.
- Patrzysz na mnie z odrazą, nigdy nie odbierasz telefonu i do tego martwisz się o bezpieczeństwo i zdrowie psychiczne Tima. Nic mi nie mówisz, o Slade'dzie dowiedziałem się od Alfreda i Jason'a. Co się z tobą dzieje?- powiedział na jednym wdechu. Moje oczy momentalnie zaszkliły się.- Nigdy nie byłam twoim dzieckiem. Ani nawet podopieczną. Wszystko było ważniejsze odemnie, i nie mówię tu o moich uczuciach, o które i tak nie dbałeś, mówię tu o mnie jako człowieku a dokładniej zwykłym dziecku. Po stracie rodziców płakałam co noc. Od samego rana do późnego wieczora. Gdy przychodziłam rano na śniadanie z zapłakanymi oczami nie byłeś w stanie nawet na mnie spojrzeć. Jeżeli w ogóle byłeś. Byłeś bez wyrazu. Zawsze. Od ciebie nauczyłam się obojętności, bezduszności i stworzyłam maskę dzięki której ukrywam mój ból i cierpienie z dnia na dzień. Nie chcę tak dłużej żyć, ale nie chcę też zostawiać Jason'a, Rachel, Donnę, Gara i Dawn ze swoim nieżywym ciałem. Staram się zrobić wszystko żeby nie zauważyli tego co jest pod tą maską.- zakończyłam swój monolog pod koniec nie zatrzymując potoku łez. Mężczyzna chwilę na mnie patrzył po czym podszedł do mnie i mnie przytulił. Pierwszy raz od niepamiętnych lat po prostu podszedł do mnie i mnie przytulił dając mi do zrozumienia że nie jestem sama. Że jest ktoś kto też cierpi.
- Przepraszam za wszystko. Przepraszam.- zaczął mnie uspokajać. Niepewnie oddałam gest i nie zatrzymując potoku łez wyciszyłam się.
- To nie jest fair, ja tylko chciałam mieć rodzinę- powiedziałam.
- J-ja nie wiedziałem że ty tak cierpisz, ja po prostu chciałem nauczyć cię twardej woli, nie chciałem sprawiać ci takiego bólu. Naprawdę przepraszam- powiedział delikatnie głaszcząc mnie po głowie.
- Zamiast tego złamałeś mnie. Nawet miesiąc z Jokerem nie był tak straszny jak młodość z tobą. Ty nigdy mnie nie kochałeś, ledwo mnie znosiłeś a ja obwiniałam się o wszystko. Zawsze czułam się sama. Znienawidzona. Obojętna. Odkąd uciekłam z tąd zawsze byłam sama. Jakieś motele, policje w całej Ameryce. Dopiero po tych jebanych 5 latach znalazłem ludzi którzy mnie prawie nie znają. Nikt z nich mnie nie oceniał. Ale również przez to nikt mnie nie pilnował, i przekroczyłam tą małą ale znaczącą granicę. - wypłakałam się w ramię szatyna. Odetchnęłam kilkukrotnie i z zapłakanymi oczami i rozmytym makijażem spojrzałam na niego niebieskimi oczami. Mężczyzna odszedł odemnie i podał mi chusteczkę którą wytarłam słone łzy i głęboko westchnęłam uspokajając się do końca.
- W końcu otworzyłaś się przede mną. Wcześniej przed tą zmianą byłaś cicha i o niczym nie mówiłaś. Miło coś o tobie wiedzieć- stwierdził i podał mi szklankę wody. Wzięłam szklankę z której prawie od razu napiłam się.
- Dick musiał być zamknięty w sobie- stwierdziłam.
- Nawet nie wiesz jak- powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Pójdę zobaczyć co z Timem, dobrze?- dopowiedział.
- Jasne, ja pójdę się ogarnąć- powiedziałam pokazując dłonią całą siebie. Bruce kiwną głową i wyszedł z kuchni. Ja cicho westchnęłam i wzięłam miskę z płatkami po czym poszłam w stronę łazienki w moim pokoju.W łazience znajdowała się biała wanna w rogu pomieszczenia, mały kranik przy muszli klozetowej i z dwoma przyciemnianymi oknami wychodzącymi na Gotham. Puściłam gorącą wodę do wanny i nasypałal do niej soli do kompieli jak i olejku różanego. Usiadłam na podłodze i wzięłam miskę z płatkami dojadając je gdy usłyszałam dzwonek do telefonu. Popatrzyłam na ekran. Dzwoniła Kori, więc bez zbędnych formalności odebrałam.
- Cześć Kori, coś się stało?- spytałam.
/- Nie, po prostu dzwonię, jesteś na głośno mówiącym, chcieliśmy cię usłyszeć. Co tam?-
- Nie chcesz wiedzieć i na sto procent nie uwierzysz mi, żadne z was nie uwierzy.-
/- No dawaj stary- odezwał się Jason.
- Pierwsza rzecz to stara, jeśli chcecie wiedzieć- powiedziałam.
/- Co?- odezwali się wszyscy.
- Ehh, włączcie face time- powiedziałam załamana. Po chwili zobaczyłam ich przestraszone twarze.
- Zanim zaczniecie pytać, to wina Lexa Luthora, i w sumie Super Boya ale on przez przypadek- westchnęłam.
- O ja pierdole, Dick ma cycki!- wrzasnął Hank.
- Nie Dick, nazywam się Rachel- stwierdziłam przewracając oczami.
- Chwilowo jestem u Bruca, jakby dzwonili do was Roy, Wally lub dziewczyna podająca się za Zatannę lub Megan to mówcie że nie wiecie, dobrze? A teraz jeśli pozwolicie ogarnę się, i Jason, będziesz musiał w najbliższym czasie poznać Tima. Jest totalnym przeciwieństwem ciebie. -
- Dobrze, mamo-
- A za to dostaniesz odemnie później, i jeszcze jedno, jak wrócę do swojej mniej pociągającej formy powiedzcie mu że załatwiłam sprawę z Brucem-
- Ale jak to załatwił..-
- Paaa- powiedziałam i rozłączyłam się.Zdjęłam z siebie ubranie i weszłam do wanny. Ciepła woda otoczyła moje ciało. Wzięłam szampon i zaczęłam starannie myć się. Najpierw ciało, później włosy a na końcu dałam sobie spokój i chwilę wytchnienia.
Jak ja lubię odpoczywać, stawiam na to że to pewnie dlatego, że prawie wcale nie odpoczywam. Ciągle walczę, bez nadziei na jakąkolwiek szansę na odpoczynek. A gdy w końcu udaje mi się znaleźć chwilę na upragniony odpoczynek nie chcę go przerywać. Chciałabym żeby każda taka chwila trwała wieczność albo i nawet jeszcze dłużej. Jestem zmęczona tym wszystkim, chciałabym dać sobie spokój. Na szczęście lub i nie mam dla kogo żyć. Wystarczy się uspokoić. Dać upust cierpieniu i bólowi. Bruce, mimo iż jest człowiekiem który sprawił mi ten ból pomógł mi w tej chwili. Wysłuchał mnie i pomógł chociaż trochę. Dzięki niemu jest mi teraz lepiej, lżej jako zwykłemu załamanemu człowiekowi. Nie wierzę że to mówię ale cieszę się że rozmawiałam z Bruce'em. Może w końcu trochę się ogarnie, przydałoby się to jemu jak i Tomowi.
Moje rozmyślania przerwało oświadczenie Bruca, który najprawdopodobniej był na dole. Nie wiem ile czasu spędziłam na rozmyślaniach bo to co mi przekazał zdecydowanie mnie zdziwiło.
- Rachel, przyjechali twoi znajomi...-
CZYTASZ
Nothing ends today|| Dick Grayson
FanfictionDick wielokrotnie był w sytuacji bez wyjścia, ale kiedy jego sumienie w postaci Bruca Wayne'a zaczęło go nękać nie mógł wytrzymać. Ludzie się łamią, ale on był wystarczająco silny aby stawić temu czoło, ale ile jeszcze tak wytrzyma?