Każdy ma swoje wspomnienia, miłe jak i złe, pozostaje pytanie. Czy dzięki nim jesteśmy jacy jesteśmy? Bardzo możliwe, ale wspomnienia zostawiają tylko piętno na naszej psychice. Tym co zostawia prawdziwy ślad na nas są nasze sny, niektórzy ich nie mają ale to tylko dlatego że walczą z pogodzeniem się z tym kim są. Na szczęście Tytani nie mieli z tym problemu, a przynajmniej wszyscy prócz Dicka aż do momentu gdy po raz pierwszy założył strój Nightwing'a. W końcu był sobą i nie musiał się z tym ukrywać, nie był "Dickiem Graysonem" który tylko w niektórych momentach był sobą, a teraz był wolny. Tylko że jego sny nie były takie same jak przed utratą rodziców, były to przeróżne koszmary bez większego sensu.
Każda noc była dla niego prawdziwym utrapieniem. Do momentu gdy po prostu poddał się i przestał spać, zamiast tego już 3 dzień pokryjomu chodził do centrali oglądając jak reszta jego drużyny smacznie śpi. Nie wiedział czy patrzył na nich z przyzwyczajenia czy samoistnej potrzeby snu, więc patrzył i patrzył. Aż do momentu gdy zaczynali się budzić, wtedy szedł albo na siłownię albo do kuchni na śniadanie. Dzisiaj akurat padło na kuchnię i po chwili Dick stał przy blacie kuchennym pijąc czarną jak jego sny kawę. Kawa była jego ulubionym napojem mimo że dawała chwilowy przypływ energii a zaraz potem podwajała zmęczenie. Po opróżnieniu kubka do zera nalał sobie drugi raz po same brzegi gdy usłyszał czyjeś kroki z każdą chwilą coraz bardziej zbliżające się w jego stronę aż w końcu ujrzał Donne przecierającą zmęczone oczy. Kobieta przywitała się ze mną na co skinąłem głową i dopiłem zawartość pięknie pachnącego brązowego płynu i umyłem kubek.
-Jak się spało?- spytałem przyglądając się brązowookiej która chyba już od jakiegoś czasu lustrowała mnie wzrokiem- coś się stało?- spytałem.
- masz nieskoordynowane ruchy wiesz? Chyba nie spałeś dobrze.- stwierdziła czemu nie mogłem zaprzeczyć, nie spałem wcale od ostatniego koszmaru. Trygon zostawił piętno we mnie tym "snem" w którym wyparłem się dobrą na rzecz zabicia Bruca, z nikim o tym nierozmawiałem i zaczyna mnie to dręczyć właśnie przez sen, i chyba jedyną osobą z jaką mógłbym o tym porozmawiać była właśnie Donna. Popatrzyłem na nią i posłałem jej mój firmowy uśmieszek- żeby to się wogóle spało to już by był postęp jakiego nie potrafię dokonać już dobry tydzień- powiedziałem idąc w jej stronę i siadając obok niej na krześle przy stole. Kobieta wyszczeżyła oczy i ścisnęła moją dłoń- jak to? Czemu, dręczy cię jakiś koszmar? Bo tydzień temu słyszałam czyjeś krzyki w nocy ale byłam pewna że to tylko sen- powiedziała na jednym wdechu kobieta i puściła moją dłoń. -pamiętasz jak Trygon przejął nad nami kontrolę?- spytałem.- no tak, musieliśmy wybrać czy jesteśmy za złem czy dobrem- odpowiedziała kobieta.
- ja mam właśnie ten koszmar w "zapętleniu" każdej nocy ten sam schemat. Jestem z Dawn i tworzymy szczęśliwą rodzinę po czym przyjeżdża Jason na wózku inwalidzkim i mówi o kulce w kręgosłup od człowieka zagadki i mówi o tym że Alfred, Barbara i Gordon nie żyją i że Gordona zabił Joker. Końcowi jadę do Gotham przekonać tego sukinsyna żeby nie zabijał tego dupka Jokera ale on jak na złość wbija mu batarang w serce, ale na Jokerze nie skończył, zabił jeszcze wszystkich dobrych czy złych w Arkham. Żeby Bruce już nikogo nie zabił wydaję go policji, zamiast go powstrzymać Bruce zabija wszystkich razem z Kori. Lecz za każdym razem kończy się dokładnie tak samo. Przyznaję mu wygraną w przeciągnięciu mnie w mrok i go zabijam po czym moje oczy stają się całe czarne a ja się budzę nie wiedząc ile jeszcze razy będę zmuszony do przeżycia tego całego gówna.- skończyłem mój monolog na co Donna z smutkiem w oczach wstała z swojego siedzenia i mnie przytuliła chcąc chociaż trochę złagodzić mój ból. Długo nie myśląc oddałem jej uścisk wtapiając twarz w jej piękne kasztanowe włosy. Po chwili kobieta odsunęła się odemnie że łzami w oczach a ja rzuciłem jej pytające spojrzenie.
- ja zabiłam podpalacza przez którego zginął mój ojciec- powiedziała i znów się we mnie wtuliła.
- ja zmusiłem Dawn do wzięcia narkotyków zamiast samemu ją pocieszyć gdy zmarła jej mama i mój brat- wtrącił Hank patrząc na nich.
- a ja zabiłem Dicka- powiedział smutnym tonem Jason wychylając się zza blądyna i idącego dołączyć się do przytulasa Grayson'a i Troy.
- wszyscy przeszliśmy coś strasznego co będzie nas prześladowało do końca naszych dni. Musimy stawić temu czoła bo skończymy jak ja w tej chwili.- stwierdził Dick i poklepał niższego chłopaka po plecach w pokrzepiającym geście- a tak poza tym, podsłuchiwaliście nas?- spytałem na co oboje skineli głowami. Ja jedynie przewróciłem oczami i ziewnołem przeciągle. - idź spać, Dick. Inaczej sama cię zmuszę- powiedziała brązowooka.Podniosłem dłonie w geście poddania się po czym ruszyłem do pokoju i od razu po położeniu twarz na delikatnym i miękkim materiale zasnąłem. Pierwszy raz od dłuższego czasu miałem normalny sen, nie wiem czy to dlatego że w końcu się komuś zwierzyłem czy dlatego że co jakiś czas ktoś mnie kontrolował przez kamerę którą nieudolnie zamontowali. Nie to że jej nie zauważył, kwestia tego że on sam lepiej się z tym czuł i wiedział że to dla jego dobra, gdy robił w swoim pokoju jakieś prywatne rzeczy oczywiście "przypadkiem" rzucał idealnie w nią koszulką zakrywając jej widoczność. Ale o czym on to?... A tak, pierwszy raz od dłuższego czasu wyspał się dłużej niż kilka minut i to na swoim łóżku. Dzisiaj spał cały dzień aż do następnego ranka, gdy promyki porannego słońca oświetliły jego twarz i zmusiły leniwe powieki do powstania z "martwych" i rozpoczęcia pięknego poranka a co za tym idzie i dnia. Wstał z pięknego i cieplutkiego azylu szczęścia zwanego łóżkiem i poszedł się przebrać w czyste ubrania i poszedł odbyć codzienną toaletę a co za tym idzie poukładać włosy które sterczały w dosłownie każdym kierunku i za wszelką cenę nie chciały się ułożyć. Dopiero po parunastu minutach wyglądał jak człowiek cywilizowany a nie neandertalczyk.
Poszedł do kuchni i zobaczył zmęczone twarze współtowarzyszy na które się uśmiechnął.- źle się spało?- spytał na co odpowiedziało mu tylko chrapanie Hanka który leżał na kanapie i cichy chihot reszty drużyny. Miło w końcu zaznać trochę normalności.
CZYTASZ
Nothing ends today|| Dick Grayson
FanfictionDick wielokrotnie był w sytuacji bez wyjścia, ale kiedy jego sumienie w postaci Bruca Wayne'a zaczęło go nękać nie mógł wytrzymać. Ludzie się łamią, ale on był wystarczająco silny aby stawić temu czoło, ale ile jeszcze tak wytrzyma?