— Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale masz teraz tę minę w stylu ,,zaraz wpakuję się w kłopoty, ale w sumie żyje się tylko raz".
Całkiem możliwe, nie zaprzeczam.
Taki właśnie był problem z Madison Andreaz. Znała mnie trochę ponad tydzień, a już rozpoznawała wszystkie moje zachowania i przewidywała, co zamierzałam robić. Co więcej, nie dało się z nią dyskutować i była najlepszą osobą w wyciąganiu informacji. Z tych powodów trzymanie przed nią tajemnic było jedną z najtrudniejszych rzeczy na świecie.
Dlatego, Venezio, usuwaj od razu pomysł okradania jej.
— Domyślam się — przyznałam, a Maddie prychnęła pod nosem na moje słowa.
Wzięłam głęboki oddech, zastanawiając się raz jeszcze, czy było warto. Ale tak, było. To nie była moja głupia zachcianka, a coś, co mogło wpędzić mnie w poważne kłopoty.
Maddie jeszcze chwilę siedziała ze wzrokiem utkwionym w lekturze, jednak zaraz westchnęła, rzuciła długopis (którego nie używała do niczego innego niż podgryzania) wzdłuż stołu i spojrzała na mnie zirytowana.
Siedziałyśmy w bibliotece, ponieważ ja musiałam zrobić notatkę na temat filowirusów na medycynę, a Andreaz szukała czegoś w książce na temat przydatnych roślin domowych. Jeśli zamierzała tworzyć z naszego pokoju szklarnię, oficjalnie nie wyrażałam zgody.
— Okej, o co chodzi? — zapytała, a po chwili opadła dramatycznie plecami na oparcie krzesła. — Jeśli powiesz, że wiesz, kto zabrał wywar, będę szczęśliwa — oznajmiła, a ja wiedziałam co miała na myśli. Cały czas chodziła i tylko wymyślała, kto mógł go zabrać, bo nie mogła przeboleć, że nie dowiedziała się czy wyszedł. Teraz uruchomił się w niej tryb detektywa i każda osoba, która o nim wiedziała, była podejrzana.
— Mam prośbę — oświadczyłam niepewnym tonem. Jeśli Maddie by się nie zgodziła, byłabym w dupie. — To ważne. Bardzo.
— W porządku, mów już.
— Potrzebuję pięć półpłaskich łyżek mieszanki Betrymova — oświadczyłam i uciekłam wzrokiem do regałów z książkami. Dziewczyna gapiła się na mnie przez cały czas i byłam tego świadoma.
— Kończy mi się już.
Czekaj, co? Żadnych podejrzliwych pytań, psychologicznych sztuczek, szantażu... Nic?!
Z opóźnionym refleksem spojrzałam na blondynkę, która już wróciła do swojej książki.
— Wiem. Jeśli powiesz mi, gdzie ją kupić, oddam ci, kiedy tylko będziemy mieć wolne.
Maddie spojrzała na mnie niezainteresowana.
— Dlaczego nie możesz sobie kupić i nie pożyczać ode mnie?
— Bo potrzebuję na rano — burknęłam zdesperowana, bo Maddie wcale nie wyglądała na chętną do pomocy. Co więcej, nie była ani trochę zainteresowana tym, co planowałam, a to sprawiało, że miałam ochotę zmierzyć jej temperaturę.
Maddie wymamrotała coś pod nosem.
— Możesz mi pożyczyć czy nie? Oddam ci dwa razy więcej, jeśli się zgodzisz — zaproponowałam.
Nastolatka przewróciła oczami, ale w końcu poświęciła mi więcej uwagi. Zamknęła książkę i odłożyła ją na blat. Utkwiła we mnie spojrzenie brązowych tęczówek i zastanowiła się chwilę.
Podałam jej długopis, kiedy zaczęła obgryzać paznokieć.
— Co jest takie ważne, hm? — zapytała podejrzliwie, co oznaczało, że normalna Maddie wróciła
CZYTASZ
Wherewithal's Academy
RomanceKiedy twoi rodzice oferują prestiżowej akademii wysoką cenę za twoją rekrutację, nie możesz się przeciwstawić. Chociażbyś wewnętrznie umierała, nie wolno ci nic zrobić. A kiedy poznajesz chłopaka, który dla twojej rodziny wydaje się perfekcyjnym kan...