Zakrztusiłam się własną śliną. Robiła co?! Chociaż ,,po co" było najbardziej sensownym pytaniem, w mojej głowie kotłowało się jeszcze kilka innych i żadne nie potrafiło przejść z niej przez gardło z powodu szoku, jaki to we mnie wywołało. Moje brwi były jeszcze dużo, dużo wyżej, a oczy za kilka sekund mogłyby spokojnie wylecieć z oczodołów. Nie rozumiałam. Domyślałam się, że po moim dramatycznym wyjściu musieli obmyślić plan, który zadowoli Asha, ale na tym kończyła się rozumność tej sytuacji. Dalej już tylko czarna dziura, bo nie miałam nawet pojęcia, z jakiego powodu to robił.
— Ale... — zatkało mnie, jak tylko zaczęłam mówić — Po cholerę? — dokończyłam po chwili.
— Uważaj na słowa — upomniała mnie automatycznie — I uciskaj ranę. — Machnęła dłonią na miejsce, gdzie miałam opatrunek.
— Tyle że nie mam tej rany — syknęłam z irytacją. Dogadać się z nią było równie ciężko co z jej synem. Ash był właściwie jej mniej uprzejmą wersją i tyle.
— Nikomu nic nie mów i idź poczekać na wyniki, proszę.
Uśmiechnęła się, wskazując teraz na wszystkich nastolatków, którzy kierowali się do wyjścia z sali. Spojrzałam na nią z powagą, ale zapisywała już coś na papierach na blacie obok fotela. Westchnęłam, ruszając się, żeby wstać. Zebrałam swoją bluzę, przerzuconą przez oparcie siedzenia i z całą swoją irytacją wyszłam z sali za grupą. Uciskałam przy tym opatrunek, jakby faktycznie mógł powstać tam siniak. Nie było jednak na to szansy, dopóki nikt faktycznie nie pobrał mi krwi. Westchnęłam, idąc dalej z grupą. W końcu podzielili nas na dziewczyny i chłopaków i wszyscy musieliśmy czekać do rana w jakiś dziwnych pokojach, które nie były ani SOR-em ani hotelem. Nie przypominały w ogóle szpitalu, chociaż wszyscy wiedzieliśmy, gdzie się znajdowaliśmy.
Dostaliśmy obiad i przesiedzieliśmy tak do rana, ja głównie w telefonie i dziewczyny równie bezsensownie. Dopiero przed śniadaniem zebrali nas tam, gdzie pobierano krew i po kolei rozdawali karty z wynikami i pozwalali iść do autokaru, odbierając po drodze śniadanie na wynos. Jedynie Denis z trzeciego roku został poproszony do innej sali i kiedy czekaliśmy w autokarze na ostatnie osoby, on już nie wszedł.
Przejrzałam wyniki, które otrzymałam bez specjalnego zainteresowania, bo i tak wiedziałam, że moje one nie były. Oprócz tego, że Ash był perfekcyjnym okazem zdrowia i nie miał żadnych wyników obniżonych lub zawyżonych, nie było w tym nic interesującego. Plus nie miał jakiegoś ,,BI", czymkolwiek ono było, więc nie wiedziałam czy był aż tak bezproblemowy.
***
Weszłam spóźniona do Głównej Sali, starając się jak najciszej zająć miejsce obok Selene i Maddie, ktora to akurat notowała coś w swoim zeszycie, nawet na niego nie patrząc. Jakimś cudem była w stanie przyglądać się mówiącemu profesorowi i robić notatkę w tym samym czasie. Nie zdążyłam nawet dojść do rzędu, w którym siedziały, a wicedyrektor już zwrócił na mnie uwagę, przerywając swój krótki wykład.
— Venezio? — zagadnął, więc zatrzymałam się natychmiast, przenosząc swoje spojrzenie na niego. Przełknęłam ślinę, bojąc się, że mogę naliczyć sobie kolejny już szlaban. Mieliśmy tylko odnieść ciuchy do pokoi i iść na lekcje i to nie moja wina, że o tym zapomniałam.
— Tak? — zapytałam beztrosko, uśmiechając się po tym delikatnie i ignorując fakt, że większość rocznika się na mnie gapiła.
— Myślałem, że ćwiczysz na zajęciach z Ashtonem — stwierdził jednak, najwyraźniej zupełnie ignorując moje spóźnienie.
Obejrzałam się kilka rzędów za siebie, gdzie siedział Canyon, gadając o czymś cicho z Quintonem przed nim. Na swoje imię uniósł spojrzenie, patrząc na profesora. Po chwili zrozumiał, że nie mówił wcale do niego i jego wzrok spoczął na mnie. Nie dałam po sobie poznać, że jakkolwiek mnie to obchodziło, ponieważ wspomnienia wszystkich sytuacji, gdy ze mnie drwił, pojawiły się natychmiast w mojej głowie. Zacisnęłam silniej dłoń na długopisie w mojej dłoni i przywracając mój uśmiech na twarz, odwróciłam się do wicedyrektora.
CZYTASZ
Wherewithal's Academy
RomanceKiedy twoi rodzice oferują prestiżowej akademii wysoką cenę za twoją rekrutację, nie możesz się przeciwstawić. Chociażbyś wewnętrznie umierała, nie wolno ci nic zrobić. A kiedy poznajesz chłopaka, który dla twojej rodziny wydaje się perfekcyjnym kan...