Nikt nie przyszedł w porze obiadowej. Nadal siedziałam poirytowana. Z czasem jednak to niepokój obezwładnił mnie całkowicie. Telefon mi się rozładował i mogłam jedynie oglądać telewizję, nasłuchując kroków. Co jakiś czas ktoś pojawiał się przed drzwiami i zazwyczaj rozpoznawałam głosy nauczycieli. Po chwili jednak profesorowie się oddalali i moje pukanie w drzwi nie przynosiło rezultatów. Najwyraźniej ktoś próbujący wydostać się z nieznanego sobie pokoju był w Akademii codziennością. Szczęk w zamku rozległ się dopiero w okolicy godziny piętnastej. Byłam już rozleniwiona i zapał, który pojawiał się za każdym razem, gdy przed drzwiami ktoś przechodził, nakręcający mnie do wstawania i przysłuchiwania się, ugasł. Obróciłam się więc w stronę wejścia i dostrzegłam tam trzecioroczną przewodniczącą. Jej ciemne, kręcone włosy nie były nawet rozczesane, a na sobie miała te same ubrania, co dzień wcześniej. Przywitała się miło i wślizgnęła się do środka, trzymając w dłoni talerz z jedzeniem.
— Nie wiedziałam, że byłaś zamknięta. Przyszłabym ci otworzyć — oświadczyła na początku i wystawiła w moją stronę obiad. Przechwyciłam go i odstawiłam na mały stolik, przyglądając się jej w zamyśleniu.
— Czemu tutaj spałam? — zapytałam, przyciszając program w telewizji.
Dziewczyna przystawiła sobie do mnie krzesło, siadając na nim z gracją, co przypomniało mi, że nadal byłam w dresach i nieogarniętych włosach.
— Wszyscy, którzy zostali do późna, są zwolnieni z zajęć i nauczyciele kazali nam odpoczywać. Nie możemy wychodzić z nauczycielskiego segmentu. Kucharki chwilę temu przyniosły obiad — kiwnęła głową na stolik, na który odstawiłam talerz. Potem przejechała dłonią po włosach, zawiesiła chwilę wzrok na telewizorze i podskoczyła, przypominając coś sobie. — Scarlett Reid, jeśli jeszcze mnie nie znasz. — Nachyliła się w moją stronę z wyciągniętą ręką.
— Venezia Soleil.
— Wiem, jesteś wszędzie.
Potrząsnęłam głową, odrywając spojrzenie od telewizora, na którym obie skupiłyśmy swoją uwagę. Jej ton był żartobliwy i luźny, jednak jej poważna mina mówiła co innego. Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami.
— Co? — zapytałam głupio, parskając przy tym rozkojarzona. Uśmiechałam się nieco wymuszenie.
Zakreśliła ręką dziwny kształt.
— No może nie wszędzie, ale jestem przewodniczącą, więc wiesz o co chodzi. Nic nie może przejść niezauważone — mruknęła kpiąco i byłam pewna, że cytowała Daxa. Tylko on był tak zafiksowany na punkcie kontroli.
Pokiwałam głową, absolutnie nie mając pojęcia, o czym mówi. Nie drążyłam już tematu, ponieważ Scarlett sięgnęła po pilot i podgłośniła dźwięk w telewizorze.
— Dostanę jakieś inne ubrania? — zapytałam, rozprostowując biały podkoszulek. Dziewczyna zerknęła na moją sukienkę i zerknęła na mnie współczująco. Wzruszyła ramionami, co uznałam za zaprzeczenie. Westchnęłam. — Czyli mogę sobie stąd wyjść?
Scarlett wymamrotała coś, co brzmiało jak potwierdzenie. Obecnie jednak pochłonięta była programem, podjadając frytki z mojego talerza. Zdecydowałam się zostawić ją z moim obiadem i wyszłam na korytarz. Byłam zaraz obok pielęgniarki i to przypomniało mi o bardzo ważnym pytaniu – czy udało się wypracować lekarstwo? Bez zawahania ruszyłam w tamtą stronę, jednak nie dane było mi dotarcie do celu.
— Nie wolno nam wchodzić. — Odwróciłam się do Daxa, który stał na korytarzu w głębi, opierając się plecami o ścianę i wydmuchując leniwie dym papierosowy. Musiał się tam niedawno pojawić, ponieważ wcześniej nie czułam nieprzyjemnej woni. — Ale znaleźli jakieś lekarstwo. Logan odpowie za to przed Radą. W sumie może jest już na miejscu, jeśli się pospieszyli.
CZYTASZ
Wherewithal's Academy
RomanceKiedy twoi rodzice oferują prestiżowej akademii wysoką cenę za twoją rekrutację, nie możesz się przeciwstawić. Chociażbyś wewnętrznie umierała, nie wolno ci nic zrobić. A kiedy poznajesz chłopaka, który dla twojej rodziny wydaje się perfekcyjnym kan...