3. Gdzie rodzą się plotki.

1.5K 73 10
                                    

Wstałam nad ranem w niekoniecznie najlepszym humorze, ponieważ wiedziałam, że Ashton będzie chciał psuć mi życie i średnio mi się to widziało. Do tego dowiedziałam się, że od tego dnia obowiązują kolejki do toalet. Nasz pokój miał zaledwie dwie toalety na dziesiątkę lokatorek, dlatego żeby zarezerwować sobie wczesne miejsce w kolejce, musiałabym wstawać jeszcze szybciej, czego robić nie miałam zamiaru. Dlatego byłam jako ostatnia i z naręczem ciuchów oraz dwoma kosmetyczkami wpakowałam się do środka. Jak najszybciej się wyszykowałam, bo zostało mi pół godziny do końca śniadania i to kiedy wyszłam z łazienki. Dziewczyny już poszły do jadalni, dlatego złapałam moje tenisówki i niemalże w nie wskoczyłam. Złapałam klucz, który leżał na parapecie i biegiem ruszyłam przez szkołę.

Mimo wszystko Wherewithal's Academy nie było gigantyczne. Nie było nawet ogromne. Oczywiście, było duże. Z pewnością większe niż przeciętny budynek, ale nie było potrzeby na gigantyczną budowlę, kiedy do szkoły uczęszczało sześćdziesiąt uczniów. Na parterze znajdowała się kuchnia z jadalnią oraz Główna Sala, no i oczywiście wejście do szkoły. Wyżej były głównie sale lekcyjne, jednak znajdował się tam również pokój nauczycielski, który w zasadzie większego celu nie miał, ponieważ nauczyciele głównie zostawali na czas przerwy w sali lub przechodzili do innej, w której mieli mieć następną lekcję. Na pierwszym piętrze była jeszcze biblioteka, połączona z salonem, który okazał się miejscem, w którym zostałam ulokowana w pierwszym dniu. Drugi poziom szkoły był głównie miejscem rozmieszczenia uczniowskich pokoi, jednak okazjonalnie odbywały się na tym poziomie lekcje z dodatkowych przedmiotów, stąd sala filmowa, której pierwotnym celem miało być miejscem zajęć z filmu. Później jednak uczniowie naczytali się o pozostałych placówkach Wherewithal's Academy i zapragnęli równych dóbr. Z tego powodu, niezagospodarowany wcześniej poziom minus jeden, wypełniony został wszelkimi rzeczami, które nazwać można było rozrywką. Zaczynając od sali sportowej, która była dostępna dla uczniów o ile tylko nie było w niej wtedy zajęć, przechodząc przez klimatyczną bibliotekę, zmodernizowaną siłownię, sale malarską oraz stoły do ping ponga, dochodząc nawet do basenu sportowego. Nauczyciele mieszkali w osobnym budynku, który osadzony był na tyłach szkoły i prowadziły tam tylko jedne drzwi, jednak nikt specjalnie nie był zainteresowany, gdzie one się znajdują. Zaraz za murem szkoły, niecałe dziesięć minut spaceru spod bramy znajdowało się jezioro, otoczone lasem. Na jego brzegu szkoła wybudowała altankę, aby przy ciepłej pogodzie uczniowie mogli tam posiedzieć lub skorzystać z kręgu ogniskowego, który również się tam znalazł, chociaż w styczniu, kiedy lekcje się zaczynały, nie było na to wielkich szans.

Pół godziny na zjedzenie śniadania byłoby w porządku. Pół godziny na dotarcie do jadalni, czekanie w kolejce do szwedzkiego stołu, znalezienie sobie stolika i zjedzenie śniadania nagle przestawało być w porządku, dlatego skorzystałam z najszybszego tempa biegu, jakie posiadałam w swoich umiejętnościach. Chociaż muszę przyznać, szybko to i tak nie było.

Kiedy wbiegłam do jadalni, spojrzałam jak najszybciej na wyświetlacz telefonu. Do czasu rozpoczęcia zajęć mogliśmy korzystać z nich bez specjalnych ograniczeń. Miałam jeszcze dwadzieścia dwie minuty, dlatego ruszyłam w stronę stołu z jedzeniem. Cena śniadań, lunchu i kolacji wchodziła w cenę szkoły, więc nie potrzebowaliśmy za bardzo pieniędzy, chyba że planowaliśmy wydawać coś podczas własnych wyjść. Wyjścia zdarzały się zazwyczaj co dwa weekendy od piątkowego popołudnia do dwudziestej trzeciej w niedzielę.

Podeszłam do ustawionych talerzy i ustawiłam go na tacce. Ludzie nie zdawali się mnie kojarzyć, co jak najbardziej mi pasowało. Prawdopodobieństwo, że zrobię coś głupiego, było zbyt wysokie, abym chciała być rozpoznawalna. Nałożyłam sobie jedzenie i odwróciłam się w kierunku uczniów. Dużo stolików pozostawało już wolnych o tej godzinie, jednak niespecjalnie chciałam jeść samotnie. Livii już nie było, jednak Alex siedział w towarzystwie Charliego i Quintona oraz dwóch innych chłopaków, których imion już nie spamiętałam. Podeszłam do nich czym prędzej i uśmiechnęłam się miło w stronę Alexa.

Wherewithal's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz