32. Buzia na kłódkę.

442 39 41
                                    

Bez zbędnego rozmyślania nacisnęłam wreszcie klamkę od drzwi jego pokoju. Popchnęłam je, wchodząc. Wiedziałam, że był tam tylko Ash, skoro cała reszta poszła na obiad. Zamknęłam je za sobą cicho, rozglądając się za nastolatkiem. Siedział u siebie na łóżku, przewracając w dłoniach czarny długopis. Uniósł na mnie spojrzenie, kiedy podchodziłam do biurka, aby na nie wskoczyć i wysłuchać co miał do powiedzenia. Ułożyłam dłonie za sobą, odchylając się delikatnie do tyłu. Machałam przy tym tak beztrosko nogami, jakby nic nie mogło mnie już nigdy dosięgnąć. Jakby nic się nie liczyło.

— Wyjaśnię ci wszystko pod jednym warunkiem — oświadczył, patrząc na mnie w oczekiwaniu. Uniosłam brew, aby kontynuował. — Bez względu na wszystko, będziesz ze mną współpracować, bo w przeciwnym wypadku wszystko spieprzysz.

— Każesz mi obiecać, że będę się ciebie słuchać, chociaż nie mam pojęcia o co chodzi? — powtórzyłam z dystansem, ale jego pewna siebie mina nie sugerowała, aby żartował.

— Dobrze, że nadążasz.

Prychnęłam, ale ostatecznie zgodziłam się na tą współpracę.

— Kiedy rozwiązywaliśmy sprawę twojego Imperium, powiedziałem ci, że Bliźniacze Imperium jest bardzo rzadkie. I jest. Super rzadkie. Wychodzi jednak na to, że od początku dwa tysiące osiemnastego aż do teraz, wielu uczniów zaczęło się skarżyć na zanikające Imperium i z czasem się okazało, że Bliźniaczych Imperiów jest więcej niż kiedykolwiek. Jakby wasze daty urodzenia zaczęły się synchronizować. Stąd te wszystkie pobierania krwi. Jak tylko okazało się, że krew osób z Bliźniaczym Imperium różni się od tych ze zwykłym, zaczęto takich osób szukać, bo w końcu co dwa Imperia to nie jedno. A teraz starają się dowiedzieć, czy dałoby się zsynchronizować ze sobą więcej narodzin lub czy też niektóre osoby nie nabywają Imperium w dniu swoich urodzin, dzięki istocie imperialnej, narodzonej w tym momencie. Ogólnie jest to całkiem niepewna sprawa i starają się dowiedzieć o tym jak najwięcej, ale nie dadzą rady zrobić tego bez takiej ciebie.

— Więc dlaczego zamieniłeś moją krew?

Ash wstał z łóżka, podchodząc do mnie.

— Bo mogłoby ci się coś stać. — Oparł dłonie po obu stronach moich ud, patrząc mi się prosto w oczy. — I wbrew wszystkiemu co myślisz i co robię i mówię, naprawdę chcę tego uniknąć.

Przewróciłam oczami, choć żołądek zaczął mi się przekręcać, a moje dłonie zapłonęły. Ostatecznie wróciłam do kontaktu wzrokowego. Miał takie śliczne oczy. I takie zepsute wnętrze. Chociaż, czy naprawdę tak uważałam? Zagryzłam wargę, przypatrując się mu i starając się pozbierać myśli.

— To tylko badania. — Pokręcił głową, nim jeszcze dokończyłam.

— To testy. To bezwzględni ludzie, którzy za wszelką cenę chcą nowych umiejętności. To mężczyźni, sprawdzający każdy element twojego ciała w poszukiwaniu odpowiedzi. — Jego dłonie przeniosły się na moje uda, jeżdżąc wzdłuż nich delikatnie. — I kobiety, gotowe wedrzeć się pod twoją skórę po dodatkowe materiały. Lekarze, faszerujący cię valium, żebyś nie zadawała pytań i w najgorszym wypadku szykujący ci miejsce w kostnicy. To osoby, dla których nie liczy się kim jesteś, a co możesz im zaoferować. Dlatego, nie miałaś jechać na badania. Dlatego podmieniliśmy krew i dlatego nikt nie może się dowiedzieć. Trzymaj buzię na kłódkę i na jakiś czas będziesz bezpieczna. 

Skończył, zatrzymując dłonie na moich biodrach i zaciskając na nich swoje palce. Przyciągnął mnie bliżej końca blatu i bliżej siebie. Jego dotyk parzył mnie nawet przez materiał jeansów, a spojrzenie sprawiało, że nie chciałam już się hamować. Rozchyliłam nogi, przyciągając go bliżej za koszulkę i patrząc głęboko w te mętne tęczówki.

Wherewithal's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz