Wraz z nowym tygodniem weszłam w stan dziwnego zawieszenia. Wszystko zdawało się być zbyt spokojne, a czas mijał niesamowicie wolno. Sprawa z Bliźniaczym Imperium rozwiązała się po prostu za łatwo i przyjęcie, że moje szkolne życia takie już miało pozostać, było co najmniej ciężkie. Nie dlatego, że mi to przeszkadzało, a dlatego, że nie mogłam się do tej myśli przyzwyczaić.
Niosło to jednak ze sobą pewne dobre aspekty — mogłam skupić się na przyjaciołach, a w szczególności na Alexie, z którym mój kontakt nieco osłabł, rodzice przestali jęczeć mi nad uchem, że mam zacząć się uczyć, a ja nie musiałam być już miła dla Canyona, ani z nim rozmawiać. Zostawała jedynie Liv, która od czasu czwartkowej kolacji chodziła dziwnie przygnębiona i zdawała się cichsza.
Po szkolnych korytarzach rozszedł się nieprzyjemny pisk, a następnie dało się słyszeć głos sekretarki.
— Amanda Mittchel natychmiast proszona do pokoju nauczycielskiego.
Spojrzałam pytająco na dziewczynę, która siedziała na Imperiach rząd za mną. Nie byłam zmuszona dzielić ławki z Ashtonem, ponieważ z niewiadomych przyczyn nasze stosunki się ochłodziły. Dziewczyna rozejrzała się niespokojnie dookoła, wydając się zaskoczona. Następnie jej wzrok powędrował od Bethany na profesora Humphreya.
— Mogę pójść? — zapytała, a ton jej głosu zdradzał, że wolałaby tego nie robić.
— Słyszałaś, że natychmiast. Nie mam za wiele do gadania — oznajmił, sięgając po pióro na skraju ambony i zaczynając coś pisać. Brunetka wstała na trzęsących się, patykowatych nogach i wymaszerowała z Sali.
Wicedyrektor wrócił do omawiania początków wykorzystywań Imperiów (co ciekawym tematem nie było) i po chwili pisk rozległ się ponownie.
— Venezia Soleil natychmiast proszona do pokoju nauczycielskiego.
O nie, tylko nie to.
Maddie, Selene i kilka innych spojrzeń skierowało się na mnie, kiedy obstawiałam, za które dokładnie wykroczenie zostałam wezwana. Serce biło mi minimalnie szybciej, jednak nie stresowałam się aż tak. Już kilka razy byłam wewnętrznie przygotowana na wydanie się jakiejkolwiek z kilku nielegalnych rzeczy, które zrobiłam, jednak nie spodziewałam się, że będzie wyglądać to w taki sposób. Nie miałam też pojęcia, co wspólnego z tym wszystkim miała Amanda.
Wicedyrektor kiwnął głową, kiedy spojrzałam na niego pytająco i wstałam, ignorując szepty, które pojawiły się, kiedy kolejna uczennica opuszczała salę. Szybkim krokiem pokonałam korytarz, wdrapałam się po schodach, a następnie stałam już pod drzwiami z ciemnego drewna, na których wisiała tabliczka z napisem ,,pokój nauczycielski". Akademia nie posiadała pomieszczenia ściśle określanego ,,sekretariatem". Tę rolę sprawował pokój nauczycielski, ponieważ profesorowie preferowali zostawanie w salach na czas przerw, więc własny pokój nie był im potrzebny. Ostatecznie stał się głównym gabinetem Matildy oraz szkolnej sekretarki, której nazwisko nikogo w zasadzie nie interesowało. Jej rolą było kontrolowanie bramy oraz rozwiązywanie problemów, do których dyrektorzy nie mieli głowy. Czyli całkiem niewdzięczna rola. Zapukałam do pomieszczenia, a drzwi natychmiast zostały otworzone przez nieco przygarbioną kobietę z burzą czarnych loków na głowie.
Na środku pomieszczenia ustawiony był duży, prostokątny stół, a na nim kilka stoisk z komputerami. Przy ścianach stały w szeregu regały, których półki zazwyczaj świeciły pustkami. Tylko gdzieniegdzie leżały jakieś notesy lub wierzchnie ubrania. Na krześle pod oknem siedziała Amanda i patrzyła na mnie przepraszająco. To rozkojarzyło mnie jeszcze bardziej, bo co niby ona mogła mi zrobić?
— Usiądź, Venezio — powiedziała sekretarka, opierając się tyłem ud o blat dużego stołu, twarzą do Amandy. Dziewczyna wstała i posłała pytające spojrzenie Matildzie. Ta kiwnęła głową i nastolatka wyszła z pomieszczenia. Zajęłam miejsce tam, gdzie wcześniej siedziała Mitchell.
CZYTASZ
Wherewithal's Academy
RomanceKiedy twoi rodzice oferują prestiżowej akademii wysoką cenę za twoją rekrutację, nie możesz się przeciwstawić. Chociażbyś wewnętrznie umierała, nie wolno ci nic zrobić. A kiedy poznajesz chłopaka, który dla twojej rodziny wydaje się perfekcyjnym kan...