24. Töte mich.

476 36 2
                                    

Cały tydzień chodziłam naokoło Quintona na paluszkach, w obawie, że faktycznie gotowy był oddać Canyonowi wykonane zdjęcia. Nie tylko musiałam uważać przy nim na słowa oraz tłumaczyć jego znaczące komentarze, w których zdecydowanie za wiele razy przewijało się ,,mur" oraz ,,ucieczka", ale także wykonywać jego zlecenia, na które nie miałam najmniejszej ochoty. We wtorek musiałam błagać Phoebe, aby pomogła mi z notatką na mentorstwo, którego ja nie miałam w planie lekcji, a Madison i Selene drążyłyby temat, dlaczego to dawałam szantażować się Gibbsowi. Phoebe wystarczył dług wdzięczności i wymówka, że pomógł mi w szlabanie. W czwartek wysłał mnie do sali filmowej, abym umówiła go w kolejce na jeden z tych filmów, gdzie wszyscy na końcu kończą wąchając od spodu kwiatki. Ostatecznie jednak wymigałam się pomyłką, kiedy w piątek odkrył, że umówiłam go na maraton Disneya i ponieważ on nie zamierzał w nim uczestniczyć, zajęłyśmy jego miejsce prawie całą damską grupą pierwszorocznych. Nawet wtedy musiałam wyjść w połowie seansu, wymigując się przed dziewczynami bólem głowy i udzielać mu lekcji hiszpańskiego przy wszystkich chłopakach z jego pokoju. Sama miałam przeklęty niemiecki, jednak Quinton nie dbał o to, czy coś wyglądało podejrzanie, bo nie wierzył, że istniała możliwość, aby ktokolwiek wydedukował sytuację ze zdjęciami. I o ile prawdopodobieństwo tego było niskie, podejrzenia rosły w zastraszającym tempie. W pewnym momencie korepetycji miałam wręcz wrażenie, że Alex z Canyonem dosłownie na mnie siedzieli.

— Nie mogę się przez was skupić — warknęłam w końcu, patrząc znacząco na ich dwójkę, na zmianę patrzącą to na mnie i Gibbsa, to posyłającą sobie niechętne spojrzenia. Canyon opierał się o parapet zaraz obok zajmowanego przez nas biurka, a Alex siedział na swoim łóżku, wychylając się za jego krawędź i przyglądając się notatkom, które tworzyłam na bieżąco.

— Nie żebyś w ogóle umiała hiszpański — skomentował Alex, przyglądając się ze zmarszczonymi brwiami słowom, które bazgrałam na kartce papieru. Fuknęłam urażona i zwróciłam się do niego, przerzucając łokieć przez oparcie krzesła.

— Miałam hiszpański do dziesiątej klasy.

— Nie skończyłaś dziesiątej klasy — wypomniano mi teraz z drugiej strony i do Canyona zdecydowałam się już specjalnie nie odwracać. Przymknęłam jednak powieki, wypuszczając spokojnie powietrze.

— Bo musiałam przyjechać do Akademii w jakiejś wiosce — zauważyłam i wróciłam już do tłumaczenia czasu zaprzeszłego, którego ja sama do końca nie rozumiałam, a Quinton zdawał się posiadać już całą wiedzę, jaką w niego wciskałam. Mimo wszystko wiedziałam po co było to wszystko - ostrzeżenie za salę filmową. Gdyby faktycznie potrzebował pomocy, siedzielibyśmy w bibliotece lub salonie. To się jednak nie działo, bo chciał, aby wszyscy nas zobaczyli.

— Ale nie warto uciekać od wiedzy, którą się już zdobyło, nie, Soleil? — zagadnął, a ja zaraz po posłaniu mu morderczego spojrzenia, uśmiechnęłam się nad wyraz sztucznie.

— Dokładnie. Dlatego słuchaj, jak ci to tłumaczę.

— Tak zrobię.

Nie zdążyłam dokończyć nawet zdania, bo Canyon odezwał się jeszcze raz.

— Może też zamówię u ciebie lekcje hiszpańskiego, co? — zaproponował, jakby nagle go natchnęło.

— Nie jestem waszą korepetytorką.

— To czemu uczysz Gibbsa? — przyłączył się Alex, a Canyon posłał mu wyjątkowo nieprzyjemne spojrzenie. Odetchnęłam niecierpliwie, mając dość całego odbywającego się właśnie posiedzenia.

Wspomniany chłopak zerknął na mnie zachęcająco, abym im wytłumaczyło. Zaklęłam pod nosem.

— Idę stąd, mam was dość — ostrzegłam i wstałam z miejsca, rozglądając się po trójce chłopaków.

Wherewithal's AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz